Tego dnia żaden z chłopców nie poszedł na lekcje. Syriusz z Remusem uprzątnęli myślodsiewnię, zanim czwarty z ich grupki wrócił do dormitorium. Glizdogon z Rogaczem przynieśli z kuchni jedzenie dla wszystkich, gdy tylko ten pierwszy wrócił ze swojego spotkania. Rozsiedli się na łóżku Lunatyka, uprzednio uprawniając się, że chłopakowi na pewno to nie przeszkadza, i zabrali się za pałaszowanie wszystkiego co mieli.
Remus, pod czujnym okiem Łapy, wcisnął w siebie jedną kanapkę i trochę soku dyniowego, ledwo powstrzymując wymioty. Wiedział, że jeśli nie zjadłby czegokolwiek, przyjaciel osobiście by się nim zajął. Tak więc jedli, rozmawiając i śmiejąc się (od czasu do czasu dało się także słyszeć zduszony śmiech Lunatyka, co cieszyło resztę chłopców, bo oznaczało, że ten powoli dochodzi do siebie) aż nagle Glizdogon spoważniał i spojrzał po przyjaciołach.
- Muszę wam coś powiedzieć - odezwał się, skutecznie uciszając rozmowę Łapy i Rogacza. Popatrzyli na niego niepewnie, bowiem blondyn nigdy nie był tak przerażająco poważny. Ten wziął głęboki oddech. - Mam dziewczynę.
Wszystkich zamurowało, jednak ogłuszająca cisza nie trwała wiecznie. Gdy wreszcie dotarło do nich znaczenie słów przyjaciela, zaczęło się poklepywanie po plecach, pogwizdywanie i gratulacje. Nawet Remus zdobył się na szczery uśmiech w kierunku chłopaka i ciche gratuluję.
- No, Pete, opowiadaj - zaczął James. - Jaka ona jest?
Wszyscy z wyczekiwaniem wpatrywali się w Glizdogona. Chłopak nigdy wcześniej nikogo nie miał, więc podwójnie interesowała ich kwestia jego nowej dziewczyny.
- Jest miła, urocza i inteligenta. Ma długie loki w kolorze dojrzałego zboża i przenikające oczy o kolorze szafiru. Puchonka, uwielbia rośliny i jest nadzwyczaj opiekuńcza...
- Czyżby nasz mały Glizdogon się zakochał? - dobiegło ich retoryczne pytanie Pottera, który szczerzył się jednoznacznie. Policzki blondyna zapłonęły żywą czerwienią, a jego oczy zatrzymały się na pulchnych dłoniach.
- Ma na imię Emilie i chciałaby was poznać.
- To ona nas nie zna? - spytał Syriusz, jakby z lekką pogardą.
- Wie o was tyle, ile przeciętny uczeń, a chciałaby poznać was jako moich przyjaciół - wytłumaczył Peter. - W sobotę jest wyjście do Hogsmeade i myślałem, że możemy spotkać się z nią w Miodowym Królestwie.
- Pewnie - powiedzieli jednocześnie Łapa z Rogaczem, na co wszyscy się zaśmiali.
- Wybacz Peter, ale ja odpadam - odezwał się Lunatyk, kiedy śmiechy ucichły. Na raz wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. Glizdogon jakby trochę oklapł.
- Czemu? Nie chcesz poznać Emi?
- Nie, nie o to chodzi. Ja po prostu... - nie dokończył. Nie dał rady.
Łapa, domyślając się, o co może chodzić, postanowił przyjść mu z odsieczą.
- Hej, moglibyście nas na chwilę zostawić? - zwrócił się do dwójki przyjaciół, posyłając Potterowi wymowne spojrzenie. Ten kiwnął głową na znak, że zrozumiał.
- Pewnie. Chodź Pete, pójdziemy po jakieś ciacho - powiedział i chwilę później już ich nie było.
Black odwrócił się do szatyna, który siedział ze skrzyżowanymi nogami i bawił się palcami, uciekając wzrokiem. Westchnął w duchu, na powrót martwiąc się stanem chłopaka.
- Lunatyku - zaczął, lecz ten nie zareagował. - Remi, spójrz na mnie.
Załzawione zielone tęczówki spotkały się z tymi srebrnymi, a bruneta przeszedł dreszcz. Nienawidził, kiedy chłopak płakał. Chciał go przytulić, lecz wiedział, że najpierw muszą porozmawiać.
CZYTASZ
Looking for the moon <Wolfstar>
FanfictionMacie kogoś takiego, na kim możecie polegać niezależnie od sytuacji? On ma. Swojego najlepszego przyjaciela. To właśnie on będzie zajmował się nim w tym trudnym okresie. Będzie o niego dbał, jak jeszcze nigdy i nie odstąpi go na krok. Czy po tym b...