Lunatyk nastawił uszu i znieruchomiał. Chwilę później uniósł łeb i zawył z taką mocą, że huncwoci najchętniej zatkaliby sobie uszy. Wilk spojrzał w stronę drzwi, w których stał teraz Rogacz, a na jego porożu siedział Glizdogon. Jeleń pilnował wyjścia, aby wilkołak przypadkiem nie wyleciał z Chaty i nie zrobił czegoś głupiego. Lunatyk nastroszył się, patrząc nienawistnie w stronę Rogacza - był tak zdeterminowany, żeby znaleźć tego wilka, że podszedł do jelenia i przybrał postawę gotowego do ataku. Jamesa to trochę przestraszyło. Nie wiedział, czy lepiej usunąć się z przejścia, czy może stać twardo i nie dać mu uciec. Kiedy wilkołak obnażył kły, podjął decyzję. Jednym susem przeskoczył na środek pokoju, nie chcąc zostać zaatakowanym.
~ Lunatyku, nie. Nigdzie nie idziesz ~ zaszczekał Łapa z nadzieją, że wilk go posłucha.
~ Nie możesz mi tego zabronić, piesku ~ odszczeknął i pędem wyleciał z pokoju, kierując się w dół.
Trójka huncwotów poleciała za nim. Ciężko było dogonić wilkołaka podczas pełni, lecz nie tracili nadziei. Wpadli do Zakazanego Lasu, przebiegli całą jego długość i zatrzymali się na krańcu lasu, dokładnie tam, gdzie w zeszłym miesiącu. Pod jednym z drzew leżał śnieżnobiały wilk, ten sam, co ostatnio. Lunatyk stanął w bezpiecznej odległości i wgapiał się w niego. Ten, słysząc ruch za sobą, uniósł łeb. Chwilę mierzył spojrzeniem przybyłą czwórkę, po czym podniósł się i zaczął iść w stronę Syriusza. Łapa stał nieruchomo, czekając na rozwój sytuacji. Lunatyk w zaskakującym tempie znalazł się przed psem, jakby osłaniając go swoim ciałem. Warknął.
~ Nawet. Się. Nie waż.
~ Bo co mi zrobisz? ~ odpowiedział mu wilk.
Nie trzeba było długo czekać na rezultat. Sekundę później Lunatyk górował nad obcym, drapiąc i gryząc. Biały wilk nie pozostawał mu dłużny. Kotłowali się, ciężko było powiedzieć, który wygrywa. Łapa, widząc, że jak nie zareaguje, to ci się pozabijają, podszedł do bijących i próbował rozeznać się, gdzie zaczyna, a gdzie kończy się jego wilk. W pewnym momencie przed oczami mignął mu szary ogon, który bez namysłu chwycił w zęby i pociągnął. Lunatyk zaskomlał żałośnie i przerwał chwilowo bitwę. Będąc jak w transie, wyrwał Syriuszowi swój ogon i jednym machnięciem łapy odrzucił go do tyłu. Siła, z jaką go uderzył, była tak duża, że pies przeleciał kawałek i walnął w najbliższe drzewo. Coś chrupnęło, lecz nikt nie wiedział co. Rogacz z Glizdogonem podbiegli do niego, a Lunatyk na powrót rzucił się na wilka, całkiem nie zauważając stanu swojego chłopaka.
Syriusz powrócił do swojej człowieczej postaci, a na jego policzkach lśniły łzy bólu. Złapał się za rękę, która zaczynała sinieć i puchnąć. Popatrzył na jelenia, jakby ten miał mu powiedzieć, co robić.
- Cholera, chyba złamałem rękę - odezwał się cicho.
Rogacz podszedł bliżej i trącił przedramię bruneta nosem, na co ten syknął z bólu. Jeleń podniósł łeb i kiwnął w stronę szkoły.
- Wiem. Muszę iść do Skrzydła - powiedział, naśladując ton przyjaciela. James prychnął. - Poradzicie sobie beze mnie?
W odpowiedzi otrzymał skinięcie, więc podniósł się spod drzewa, rzucił ostatnie spojrzenie na dwa wilki i ruszył do zamku.
~°~.~°~.~°~
- Gdzieś ty się tak załatwił? - spytała pani Pomfrey, oglądając rękę Syriusza.
- Spadłem ze schodów - odpowiedział bez zawahania. Przecież nie mógł powiedzieć jej, że to Remus w postaci wilka rzucił nim o drzewo. Mógłby mieć poważne problemy.
- Szwendałeś się po korytarzu w środku nocy?
Kiwnął głową, czując, że pielęgniarka nie zostawi tego bez zgłoszenia sytuacji McGonagall, lecz teraz go to nie interesowało. W tamtym momencie myślał tylko o tym, jak radzą sobie jego przyjaciele i czy Lunatyk mocno ucierpiał z łap obcego wilka.
CZYTASZ
Looking for the moon <Wolfstar>
FanfictionMacie kogoś takiego, na kim możecie polegać niezależnie od sytuacji? On ma. Swojego najlepszego przyjaciela. To właśnie on będzie zajmował się nim w tym trudnym okresie. Będzie o niego dbał, jak jeszcze nigdy i nie odstąpi go na krok. Czy po tym b...