Chłopcy siedzieli sztywno, przetwarzając w głowie słowa Rogacza. Jak oni mogli być tacy głupi, żeby zapomnieć spuścić wspomnienie?
Lunatyk był przerażony. Czy James je oglądał? Czy może po prostu zauważył myślodsiewnię i od razu przyszedł do nich? Wzrok bruneta mówił mu, że nie jest taki niewinny, jak ten próbował sobie wmówić. Dłonie mu drżały, zacisnął je na pościeli, próbując się opanować. Nie zauważył, kiedy przyspieszył mu oddech, nie zauważył, kiedy dłoń Syriusza objęła go w pasie, nie zauważył, kiedy został przytulony do piersi chłopaka. Dopiero, kiedy to się stało, zaczął się uspokajać, lecz w głowie ciągle huczała mu świadomość, że Rogacz dowiedział się o nim czegoś okropnego. Tak, jak potrafił pogodzić się z tym, że Łapa wie, tak świadomość, że dowiedział się także James, przyprawiała go o dreszcze.
- Obejrzałeś? - musiał zadać to pytanie. Mimo, że znał odpowiedź, ciągle tliła się w nim mała nadzieja, że może jednak chłopak nie był aż tak ciekawski.
Ten tylko pokiwał głową i spuścił wzrok, jakby uświadamiając sobie, co zrobił. Naruszył prywatność jednego ze swoich przyjaciół. Widząc przerażoną twarz Lunatyka, zaczął żałować, że to zrobił. Narastał w nim jakiś dziwny strach, że chłopak go po tym znienawidzi.
- Przepraszam - zaczął, czując, że musi coś powiedzieć. - Nie chciałem... Nie wiedziałem, co to. Myślałem, że to może Syriusza. Nigdy nie naruszyłbym twojej prywatności specjalnie, wybacz.
Gdy skończył, podniósł wzrok i spojrzał na szatyna. Ten patrzył na niego zaszklonymi oczami. Bał się tego, co zaraz usłyszy.
- Nie... nie nienawidzisz mnie? - spytał po chwili Remus. Black objął go mocniej.
Mimo, że Łapa go zaakceptował, to ciągle bał się, że James może nie być tego samego zdania, co jego przyjaciel. Znów bał się odrzucenia, obrzydzenia, że brunet nie będzie chciał się z nim zadawać.
- Czemu miałbym cię nienawidzić? - niewiele z tego rozumiał. - To nie ty jesteś winny temu, co cię spotkało. Jedyną osobą, którą w tym momencie znienawidziłem jest ten walony ślizgon.
W Lunatyku zapaliło się coś na te słowa. Czy na prawdę zasługuje na takich przyjaciół? Nie. Czy jest dumny, że takich ma? Oczywiście, że tak. Lepszych nie mógł sobie wyobrazić.
- To dlatego się tak zachowywałeś? - dobiegło go ciche pytanie Rogacza. - Panikowałeś, nie dałeś się dotknąć? Bałeś się, że ktoś zrobi ci to samo, co on?
Szatyn nie odpowiedział, tylko pokiwał głową i wtulił się jeszcze bardziej w Blacka. Ten zaczął powoli głaskać go po ramieniu w geście uspokojenia.
- Rozumiem, tylko... jeszcze jedna rzecz nie daje mi spokoju - zaczął, na co Lupin spojrzał na niego, ciągle lekko przestraszony. - Czemu Łapie dajesz się przytulać, a jak my z Glizdogonem chcieliśmy cię powitać, to spanikowałeś?
Nie był gotowy na to pytanie, bał się go. Sam przed sobą nie umiał się przyznać, dlaczego bliskość Syriusza nie wywołuje w nim strachu. Sam uważał to za coś dziwnego, lecz nie doszedł do tego, dlaczego tak jest. W głębi duszy czuł, że kryje się za tym jakieś drugie dno, które uderzy w niego w najmniej odpowiednim momencie.
- Ja... - zaciął się, nie wiedząc co i jak powiedzieć przyjacielowi. - Nie mam pojęcia - szepnął w końcu.
Po wypowiedzeniu tych słów naszła go dziwna obawa, że może ich bliskość nie jest czymś normalnym. Zdawał sobie sprawę z tego, że tylko brunet potrafi go uspokoić, lecz poczuł się winny, że wykorzystuje jego dobroć do własnych celów. Odsunął się lekko od chłopaka i spojrzał na niego z niepewnością. Ten popatrzył na niego, nie rozumiejąc, czemu się odsunął.
CZYTASZ
Looking for the moon <Wolfstar>
FanfictionMacie kogoś takiego, na kim możecie polegać niezależnie od sytuacji? On ma. Swojego najlepszego przyjaciela. To właśnie on będzie zajmował się nim w tym trudnym okresie. Będzie o niego dbał, jak jeszcze nigdy i nie odstąpi go na krok. Czy po tym b...