18.

2.9K 216 259
                                    

Tej nocy żaden z nich nie spał samotnie. Po tym, jak Frank z Marlene opuścili pokój huncwotów, Syriusz, bez zapytania, władował się Lunatykowi do łóżka. Szatyn nie protestował - uwielbiał bliskość chłopaka - i już po chwili leżał wtulony plecami w jego klatkę. Poczucie ciepła, jakie go ogarnęło było niepowtarzalne.

Nie wiedział ile tak leżał, minuty, czy godziny, nie mogąc zmrużyć oka. Słyszał, że reszta chłopców już śpi - z łóżek Rogacza i Glizdogona dochodziły go miarowe oddechy przyjaciół - a on leżał, wgapiając się w prawie pełny księżyc za oknem.

- Lunatyku... śpisz? - dobiegł go szept bruneta.

Odwrócił się w jego stronę, uświadamiając sobie, że nie jest jedynym, który jeszcze nie śpi. Łapa wpatrywał się w niego świecącymi w blasku księżyca oczami. Ręka Blacka powędrowała do twarzy szatyna, odgarniając mu przydługi kosmyk z czoła. Był to dotyk tak delikatny, że chłopak przymknął oczy.

- Nie możesz zasnąć? - spytał, na co odpowiedziało mu kiwnięcie ze strony szatyna. - Ja też.

Otworzył oczy, napotykając ciągle wbite w niego srebrne tęczówki. Wpatrywali się w siebie bez słowa, a dłoń bruneta bawiła się włosami Lunatyka, owijając je wokół palców.

Syriusz patrzył na chłopaka z zachwytem, wyglądał cudownie oświetlony księżycowym blaskiem. Te przenikliwe oczy, zaróżowione policzki i idealne usta. Usta, które Łapa miał ochotę całować, muskać je swoimi, aż do utraty oddechu. Był ciekawy, jakie to uczucie całować się z innym chłopakiem. Do tej pory całował się tylko parę razy i za każdym razem z dziewczyną, więc chciał się przekonać, jakby to było całować chłopaka. Szczególnie, jeśli ma na myśli swojego chłopaka.

Gdy wzrok Lupina zjechał z oczu bruneta na jego usta, ten już wiedział, że szatyn myśli dokładnie o tym samym. Ale czy może sobie na to pozwolić? Czy nie wystraszy tym Lunatyka? W sekundę zebrał w głowie wszystkie za i przeciw i stanęło na tym, że spróbuje. Remus wrócił spojrzeniem do tęczówek Blacka. W jego oczach było coś takiego, co pchnęło bruneta na przód. Zbliżył delikatnie twarz do twarzy szatyna, dając mu możliwość odsunięcia się, czego ten nie zrobił - jeździł wzrokiem między oczami, a ustami Łapy, jakby czekając na dalszy rozwój sytuacji. Syriusz patrzył mu prosto w oczy, próbując doszukać się w nich sprzeciwu. Kiedy nic takiego nie znalazł, zbliżył się do szatyna jeszcze bardziej, tak, że teraz czuł jego lekko przyspieszony oddech na swoich ustach. Znów czekał i znów żadnego sprzeciwu ze strony chłopaka, wręcz przeciwnie - teraz to Lunatyk przysunął się bliżej bruneta, pokazując, że on też tego chce. Chłopak rzucił ostatnie spojrzenie szatynowi, po czym przylgnął ustami do jego ust. Musnął je delikatnie, jakby nie wiedząc na ile może sobie pozwolić, lecz zaraz poczuł na karku rękę Lunatyka, który nie pozwolił mu się odsunąć. Pocałunek był delikatny, niepewny, jakby dopiero uczyli się nawzajem swoich warg, co było prawdą.

Oderwali się od siebie po pół minuty. Syriusz oblizał wargi, chcąc ostatni raz posmakować chłopaka, co wywołało rumieniec na twarzy szatyna. Uśmiechnął się lekko i spuścił wzrok. Nie wiedział co go teraz czeka - Syriusz coś powie, czy może będzie siedział cicho? Skrytykuje to, jak chłopak nieumiejętnie się całuje, czy może go pochwali? A może odwróci się od niego i pójdzie spać? Jednak Łapa zrobił to, czego szatyn się raczej nie spodziewał - przygarnął go do siebie i pocałował we włosy.

- Dziękuję - powiedział szeptem.

- Za co? - podniósł wzrok, aby jeszcze raz spojrzeć w te stalowe tęczówki. Brunet nie patrzył na niego, lecz uśmiechał się niepewnie.

- Za to, że mnie do siebie dopuściłeś, że nie uciekłeś, nie odwróciłeś się. Wiem, że jest to dla ciebie ciężkie, szczególnie teraz, i bardzo to doceniam.

Looking for the moon <Wolfstar>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz