9.

3.3K 225 349
                                    

Hej hej!

Szybkie pytanie;
Co wy na to, aby publikować rozdziały codziennie?

Miłego czytania x

___

Wpatrywał się w szatyna pewnym spojrzeniem. Na prawdę chciał, żeby ten zrozumiał, że nie jest wcale bezwartościowym śmieciem, który nic dla nikogo nie znaczy. Dla niego znaczył. I to więcej niż mogłoby się wydawać. 

- Ale przecież... nie obroniłem się, pozwoliłem na to - powiedział cicho. Syriusz kucnął koło niego, tak, że teraz ich twarzy były na tej samej wysokości.

- Widziałem, co tam się działo, widziałem, co ci zrobił, widziałem, jak walczyłeś. Nie wmówisz mi, że się nie broniłeś, że byłeś za słaby. Gościu był od ciebie trzy razy większy, logiczne, że jak taki cię przygniecie, to nie masz szans. Myślę, że z nim, to nawet ja nie dałbym rady.

- Czyli... nie nienawidzisz mnie? Nie odrzuca cię sam mój widok?

Łapa myślał, że się przesłyszał. Przed chwilą wygłosił mu całą litanię na temat tego, jak go postrzega, a on ciągle myślał, że go odrzuci. Szatyn miał problemy, a największym było zaniżone poczucie własnej wartości. Mocno zaniżone.

- Żartujesz sobie? - zapytał retorycznie, choć w głębi duszy liczył na ciche tak.

Lunatyk tylko spuścił głowę, z powrotem chowając ją między kolanami. W tamtym momencie Black miał ochotę go przytulić, posadzić sobie na kolanach i tulić do piersi, powtarzając, że wszystko będzie dobrze, że jest przy nim, że dla niego zawsze będzie tym odważnym. Lecz ciągle nie wiedział, czy chłopak go nie odsunie. Teraz, kiedy poznał jego historię, mógł czuć się niekomfortowo w jego towarzystwie. Zamiast przytulenia go, położył mu dłoń na ramieniu, na co szatyn podniósł delikatnie głowę.

- Wszystko będzie dobrze, poradzimy sobie z tym - uśmiechnął się lekko, chcąc podnieść przyjaciela na duchu. - A teraz chodźmy spać, bo jestem padnięty.

Ostatni raz spojrzał w zielone tęczówki i podniósł się z podłogi, wyciągając rękę w kierunku Remusa, aby pomóc mu się podnieść. Chłopak chwycił ją i podciągnął się na nogi. Powolnym krokiem ruszyli w stronę swoich łóżek, całkowicie zapominając o myślodsiewni, za którą ciągle robiła umywalka. 

~°~.~°~.~°~

Lunatyk nie mógł zasnąć. Kręcił się na łóżku od dobrej godziny, a za każdym razem, gdy zamykał oczy, przed powiekami stawał mu ten ślizgon. Wiedział, że dobrze zrobił pokazując Syriuszowi swoje wspomnienie, lecz ciągle nie był pewny skutków.

Nagle naszła go przemożna ochota przytulenia się do chłopaka. Nie wiedział, jak ten zareagowałby na jego bliskość po tym, co zobaczył. Bał się odrzucenia, lecz w głębi duszy czuł, że bez tego nie zaśnie. Chciał się poczuć bezpiecznie. Chwilę walczył ze sobą, żeby zostać w łóżku, lecz ochota wygrała. Podniósł się z materaca najciszej, jak potrafił i poszedł do łóżka chłopaka.

- Łapa - zaczął cicho, trącając go w ramię. - Łapo, śpisz?

- Lunatyk? - przebudził się, a pierwszym, co zobaczył, były zielone tęczówki, świecące w ciemności. - Stało się coś?

- Nie... tak? Nie mogę zasnąć i pomyślałem, że może... - zaciął się.

Black usiadł na łóżku i poklepał pościel przed sobą, pokazując mu, aby zrobił to samo. Szatyn przysiadł na krańcu łóżka chłopaka i spuścił głowę.

Looking for the moon <Wolfstar>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz