Kolejny miesiąc i kolejna pełnia nadeszły szybciej, niż Remus miałby na to ochotę. Mimo, że tym razem rzeczywiście nie czuł się najgorzej, już z samego rana został odprowadzony przez przyjaciół do Skrzydła Szpitalnego. Syriusz znów obiecał zrobić mu notatki, na co Lunatyk przystał z lekkim uśmiechem - Łapa jak chciał to potrafił słuchać na lekcji, a pismo miał tak ładne i staranne, że szatynowi aż miło się to czytało.
Tak więc leżał na szpitalnym łóżku ze wzrokiem wbitym w sufit i myślał. Tej pełni obawiał się bardziej niż poprzednich, a to przez to, że huncwoci opowiedzieli mu, co wydarzyło się w zeszłym miesiącu. Nie chciał ponownie spotkać tego wilka, bał się ich spotkania, a jeszcze bardziej bał się swojej zaborczości wobec Syriusza, która pojawiała się wraz ze wschodzącym księżycem. Aż do poprzedniej pełni był przekonany, że kiedy zmienia skórę całkiem traci świadomość, a co za tym idzie, nie będzie pamiętał kim jest dla niego brunet. Jednak to nie wypadło z jego pamięci, co lekko go przerażało, lecz czuł także nieokreśloną satysfakcję.
Łapa przychodził do niego co przerwę, chcąc upewnić się, że wszystko z nim dobrze. Lunatyk lubił te wizyty, zawsze poprawiały mu humor. Po zajęciach przyszedł także Rogacz z Glizdogonem. Posiedzieli chwilę, po czym cała trójka zebrała się na trening Quidditcha, więc szatyn znów został sam. W pewnym momencie drzwi Skrzydła otworzyły się i weszła przez nie blondwłosa puchonka - Emilie. Remus od razu ją poznał. Uśmiechnął się do niej, lecz po wyrazie jej twarzy stwierdził, że dzieje się coś niedobrego.
- Hej, Emilie - odezwał się, podnosząc do siadu z lekkim syknięciem, kiedy ból rozlał się po jego mięśniach. Starał się nie zwracać na to uwagi. - Stało się coś? Wszystko dobrze?
- Tak, nic mi nie jest - odpowiedziała, próbując wymusić od siebie chociaż cień uśmiechu. Po czym jęknęła z bólu i upadła na kolana. - Mógłbyś... mógłbyś zawołać panią Pomfrey? - spytała cicho, łapiąc się za głowę.
Remus, ignorując własny stan, podniósł się z łóżka i popędził pod drzwi gabinetu pielęgniarki. Zapukał, a chwilę później drzwi otworzyły się.
- O co chodzi? - zapytała, mierząc chłopaka wzrokiem.
- Emilie, coś się z nią dzieję, kazała panią zawołać - powiedział na jednym wdechu.
Kobieta ruszyła za nim do sali. Lekko się zaniepokoiła, widząc dziewczynę klęczącą na podłodze. Od razu do niej podbiegła i pomogła się podnieść.
- Chodź, kochana, musisz się położyć - poprowadziła ją na łóżko w rogu sali.
Emilie posłusznie ułożyła się na posłaniu, ciągle trzymając się za głowę, którą rozsadzał okropny ból. Jej twarz wykrzywiał grymas, pokazujący, że na prawdę nie jest w najlepszym stanie. Lunatyk wytężył słuch, wracając na swoje łoże. Nie chciał podsłuchiwać, lecz chęć dowiedzenia się, co się dzieje z dziewczyną, wygrała. Przeważnie gardził swoimi umiejętnościami, które dało mu wilkołactwo, lecz w tamtym momencie dziękował Merlinowi, że wyostrzył mu się zmysł słuchu. Przewrócił się na bok, nie chcąc dać po sobie poznać, że przysłuchuje się przyciszonej rozmowie pielęgniarki z blondynką.
- Bardzo boli?
- Okropnie - stęknęła uczennica.
- Dobrze, wypij to, powinno trochę złagodzić objawy, lecz nie całkowicie - Remus mógł domyślić się, że pani Pomfrey podała jej jakiś eliksir przeciwbólowy. - Powinnaś się trochę przespać, wieczorem będziesz padnięta.
- Nie usnę teraz. Za bardzo boli - jęknęła płaczliwym tonem, zwijając się na łóżku. - Ile to będzie jeszcze trwać?
- Ból przeminie dopiero po północy, kiedy... zresztą wiesz. Natomiast jeszcze przez parę miesięcy będziesz musiała to znosić, dopóki twoje ciało chociaż w najmniejszym stopniu nie przyzwyczai się do przemian.
CZYTASZ
Looking for the moon <Wolfstar>
FanfictionMacie kogoś takiego, na kim możecie polegać niezależnie od sytuacji? On ma. Swojego najlepszego przyjaciela. To właśnie on będzie zajmował się nim w tym trudnym okresie. Będzie o niego dbał, jak jeszcze nigdy i nie odstąpi go na krok. Czy po tym b...