25.

2.3K 167 103
                                    

Łapa obudził się w miarę wypoczęty. Otworzył oczy, a pierwszym, co zauważył, był jasnowłosy chłopak, leżący do niego tyłem na łóżku obok. Uśmiechnął się lekko, rozpoznając w nim swojego chłopaka, lecz zaraz uśmiech zszedł z jego twarzy, gdy złamaną rękę przeszył ból. Skrzywił się i rozejrzał po sali, próbując odszukać pielęgniarkę. Jego wzrok padł na blondynkę, leżącą w rogu sali. Emilie. Już miał zamiar wstać i podejść do dziewczyny, gdy z zaplecza wyszła pani Pomfrey.

- Panie Black, proszę wypić eliksir, który masz na stoliku - powiedziała, podchodząc do łóżka bruneta. - Jak ręka?

- Boli - odpowiedział, chwytając za butelkę i przykładając ją do warg. - Ale wczoraj było gorzej.

Wypił całe lekarstwo i skrzywił się na okropny smak trunku. Pielęgniarka zabrała mu butelkę i jeszcze chwilę mu się przyglądała. Ten spojrzał w kierunku szatyna na łóżku obok.

- Jak z nim?

- Mocno się poranił, takich ran dawno nie miał. Nic nie pamięta - odpowiedziała, a gdy otrzymała kiwnięcie głową w odpowiedzi, wróciła do siebie.

Łapa leżał na plecach, myśląc, dopóki nie usłyszał ruchu po swojej prawej. Odwrócił się na bok, bezpiecznie układając złamaną rękę, i patrzył na budzącego się Lunatyka. Ten ziewnął przeciągle i przetarł oczy. Zamrugał kilkakrotnie przyzwyczajając się do jasnego światła. Gdy tylko zauważył wpatrującego się w niego Syriusza, od razu poderwał się do siadu, co skwitował cichym syknięciem - jego ciało jeszcze nie powróciło do normalności po nocy.

- Hej, leż - odezwał się brunet, także siadając. - Nie powinieneś tak robić, skoro ciągle cię boli.

- Co się stało? - spytał, łapiąc się za głowę.

- Nic wielkiego. Tylko złamałem rękę - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.

- To moja wina, prawda?

Spuścił głowę, a pojedyncza łza spłynęła mu po policzku. Starł ją szybko i pociągnął nosem. Łapa, widząc to, podniósł się ze swojego łóżka i ruszył w stronę Lunatyka. Przysiadł obok niego, obejmując ramieniem.

- To nie twoja wina, nie panowałeś nad sobą - powiedział cicho.

- Przepraszam... - usłyszał w odpowiedzi. Płaczliwy ton chłopaka rozrywał mu serce. - Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mi wybaczyć. To musiało być na prawdę okropne...

- Lunatyku, czy ty się w ogóle słyszysz? - odsunął się delikatnie, aby spojrzeć szatynowi w oczy. Ten nawet nie podniósł głowy, więc Łapa złapał go za podbródek i uniósł, aby chłopak na niego popatrzył. - Nawet nie myślałem o tym, żeby ci nie wybaczyć. Nie byłbym w stanie funkcjonować ze świadomością, że masz przeze mnie wyrzuty sumienia. Poza tym wiem, że nigdy nie zrobiłbyś czegoś takiego specjalnie.

Remus wpatrywał się w srebrne tęczówki niczym zahipnotyzowany, dopóki nie poczuł ust bruneta na swoich. Oddał pocałunek, gdy dotarło do niego, co się dzieje, a Łapa mruknął cicho z przyjemności. Zapewne trwaliby tak dłużej, gdyby nie chrząknięcie, które przywróciło ich do rzeczywistości.

Przed nimi stała pielęgniarka z rękami założonymi na piersi, uniesioną brwią i jednoznacznym uśmiechem. Lunatyk speszył się i, zaczerwieniony, odsunął od chłopaka.

- Myślałam, że jasno się wyraziłam, mówiąc, że obydwoje musicie odpocząć - zaczęła, podając Lupinowi jakiś eliksir. - Proszę to wypić.

Chłopak posłusznie wychylił całą zawartość fiolki i oddał ją kobiecie. Ta schowała ją do swojego uniformu i wyjęła różdżkę. Machnęła kilka razy nad ręką bruneta, sprawdzając stan złamania.

Looking for the moon <Wolfstar>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz