Rozdział 11

183 4 0
                                    

Wszystko już prawie naszykowane. Na stole zwiewny biały obrus i piękna złota zastawa. Ja nie wiem jak to ludzie robią, że mają tyle pieniędzy. Moja mama też co prawda pracuje, ale nawet jeśli to wiem, że nigdy nie mogłybyśmy pozwolić sobie na, aż tak drogie rzeczy. 

Siedzę w kuchni z Sophia i wykładamy już sałatkę warzywną do dużej miski. Mój ojciec cały dzień siedział w gabinecie. Postanowiłam, że to ja zawołam go na kolacje. Wchodząc po schodach, zauważyłam w oknie samochód Katriny. -Oho no to się zacznie.- Idę przez długi wąski korytarz, rozglądając czy się nic nie zmieniło. Na końcu zauważam uchylone drzwi do gabinetu taty. Rozmawia z kimś przez telefon. Nie chce podsłuchiwać ani mieszać się w jego sprawy, dlatego po cichu pukam w drzwi. Słyszę tylko ledwo słyszalne ,,proszę,, i uchylam je bardziej. Ojciec stoi przy oknie i gestem dłoni każe mi poczekać aż zakończy rozmowę. Rozglądam się po gabinecie i zauważam po prawej ogromną szafę z mnóstwem książek a obok skórzaną sofę i szklany stolik, zaś po prawej stronie jest ogromne biurko a za nim kolejne szafki z segregatorami i nie tylko. 

-Czegoś potrzebujesz?-Pyta, wkładając telefon do kieszeni.

-Tato kolacja jest gotowa. Katrina już też przyjechała.- Spoglądam na niego i czekam na jakąkolwiek reakcje, ale nic się takiego nie dzieje. - Idę jeszcze po Mikiego.- Odwracam się i kieruje się w drugi koniec korytarza. Wołam Mikiego i po chwili razem schodzimy na dół.

-O jejku ale się za wami stęskniłam moje kochane skarbeczki!!! Tęskniliście za ciocia Katrina?- Piszczy na cały dom a mi już chce się wymiotować od tej jej słodkości. Przytula Mikiego, który po chwili siada przy stole a kiedy widzę, że Katrina idzie w moją stronę już wiem co mnie czeka. Kobieta rzuca się wręcz na mnie i ściska tak mocno, że brakuje mi tlenu. 

-Tak, też miło mi Ciebie widzieć.- Odpowiadam jak najmilej potrafię a po chwili już cała 5 siedzi przy stole. Dla Katriny do dziś to dziwne, że Sophia je z nami, ale pamiętam do dziś jak we wakacje była to moja prośba, by Sophia zawsze z nami jadła kiedy ja jestem. Nawet nie chce myśleć jakie życie ma tutaj Sophia, gdy ja jestem w Mordale. Po kolacji pomagam mojej drugiej mamie posprzątać a później położyłam się na sofie i okryłam się mięciutkim kocem, wpatrując się w kominek. 

Dochodzi już 22 ale doskonale wiem, że Ashly nie śpi. Wystukuje jej numer i dzwonie. Przyjaciółka odbiera po 3 sygnałach i słyszę po głosie, że na pewno nie spała. 

Rozmawiamy już dobre 3 godziny o wszystkim i o niczym. Opowiedziałam jej cały dzień plus sytuacje z Luca. Pomimo, że jej nie widziałam to doskonale wiem jak wygląda jej zdziwienie na twarzy. Zaoszczędziłam jej informacji na temat całowania. Przypomniałam sobie i pamiętam chyba wszystko. Powiedziałam tylko, że przytuliłam się do niego i razem spaliśmy.

-Czyżby Ana się zakochała?  -Słysze śmiech dziewczyny i moje kąciki ust od razu unoszą się do góry.

-Ash chciałabyś, żebym się zakochała, ale tak jak mówiłam nie dojdzie do tego. 

Rozmawiałam z Ashly jeszcze godzinę i około 2 zasnęłam. 

                                                                               ***

Cały dzień minął mi w porządku. Spędzałam dużo czasu z Mikim i Sophia. Na wieczór nawet wszyscy graliśmy w kalambury. Do teraz widzę przed sobą tą twarz taty, kiedy nikt nie potrafił zgadnąć, że udaje surykatkę. Śmialiśmy się wszyscy na cały dom. Nawet Katrina była tak miła, że nie wypytywała o nic szczególnego. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. 
O 20 tata mnie odwozi a ja już znów myślę o pójściu spać. Ale to nic dziwnego, skoro we wakacje wstawałam o 11 nawet a teraz codziennie prawie jestem na nogach już o 6-7 rano. Żegnam się z ojcem i wchodzę do domu. Mamy znów nie ma w domu, dlatego pomagam Mikiemu się rozpakować i później sama robię to ze swoimi rzeczami. Biorę szybki prysznic i gdy tylko zanurzam się w pierzynie od razu zasypiam. 

Kochaj mnie! [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz