Rozdział 7

206 5 1
                                    

Alarm budzi mnie i od razu czuje ból na całym ciele. Przez cała noc budziłam się co chwile. Miki kręcił się jakby miał wiadomo co i wiadomo gdzie. Wstaje zmarnowana i schodzę do kuchnii.

-No proszę. Kogo my tu mamy.-Opieram obie ręce na blacie i patrzę na rodzicielkę robiącą coś do jedzenia.

-O hej Ana. Wyspana?- Uśmiecha się, trzymając patelkę w dłoni.

-Powiedz mi czy ciebie do reszty pogrzało?- Wręcz zaczerwieniam się ze złości.

-Ana jak się odzywasz do matki. Może trochę grzeczniej?-Podchodzę bliżej i siadam na barowym krześle.

-Gdzie byłaś prawie cała noc?- Nie odrywam wzroku z kobiety.

-Ah...przedłużyło mi się trochę. Musiałam zostać w pracy trochę dłużej.-W mojej głowie latały tylko słowa ,,ale mi tu ściemę mówi,, 

-Okej ta wersja jest dla Mikiego. A teraz słucham tej dla mnie.

-Ana nie ma innej wersji. Musiałam zostać i tyle.- Chwila ciszy a we mnie buzują takie emocje, że zaraz tu coś rozniosę. Moja mama jest dorosła i co prawda może wracać kiedy chce. Ale mogła chociaż napisać, że wróci później a ona nawet nie odebrała telefonu. Ostatnio nie liczy się wcale z nami. Czy ona jeszcze pamięta, że ma dwójkę dzieci?- Zawołaj Mikiego na śniadanie.

-Nie wiem co robiłaś i gdzie byłaś. Jestem zła, że nie dałaś nawet znaku życia, tym bardziej, że Miki w nocy cię potrzebował, bo się bał. Następnym razem pamiętaj o nas i daj nam chociaż znak.- Wstaje i ruszam do swojego pokoju.

***

-Zawieść Cię kochanie?- Pyta mama na co ja macham ręką dając jej znak, że się żegnam i wychodzę. Nie mam zamiaru z nią rozmawiać. Bynajmniej nie teraz. Mam nadzieję, że do niej to chociaż dotrze i zrozumie, że się martwiliśmy. Czekam pod domem już 5 minut i nadjeżdża Michele tak jak się z nim umawiałam.

-Hej. Widzę, że ktoś tu jest nie w sosie.- Wsiadam do samochodu i spoglądam na chłopaka z irytacją.- Okej. Czyżby te dni?- Uśmiecha się i rusza z pod mojego domu.

-Hej. Otóż nie. Moja mamusia odwala numery. Brak mi słów czasem do niej.- Opowiedziałam chłopakowi wszyściutko co do deski i czekałam na jego odpowiedź cała zadyszana. 

-Hmm... wiesz, że jest takie coś jak przerwa na złapanie oddechu w zdaniach?- Uśmiecha się i przycisza radio.- Wiesz.. twoja mama jest już dorosła. Ma prawo wrócić do domu kiedy chce. Co prawda kiepsko, że nie dała ci znaku życia, ale jej też należy się trochę luzu. Może chce być szczęśliwa i ułożyć sobie życie. 

-Myślisz, że mogłaby mieć kogoś?- Momentalnie mnie olśniło. W pracy być do 3 w nocy? No jasne, że ma kogoś.

-Uważam, że tak. Jest starszą kobietą, brakuje jej miłości od dojrzałego mężczyzny, który o nią zadba, bardziej niż jej dzieci.

***

-Dziękuję ci za wszystko.- Macham i zamykam drzwi. Michele jest bardziej dojrzały niż ja i jestem pewna, że więcej wie o życiu niż ja. Moja mama zasługuje na szczęście po tym co zrobił jej ojciec. Z dala zauważam Lucasa, który śledzi mnie wzrokiem ale gdy ja zwracam uwagę na niego on udaje, że na mnie nie patrzy. Nie powiem jest przystojny i gdy jestem blisko niego to serce szybciej mi bije, ale denerwuje mnie jego żałosne zachowanie. Laluś który doskonale wie, że może mieć każdą w tej szkole i każda się nawet prosi by je przeleciał. 

Przerwa 20 minutowa to to czego teraz potrzebowałam. Biorę za rękę Ashly i ciągnę ją do stołówki. 

-Opowiadaj jak u ciebie i Johna.- Siadam z tacą w ręku naprzeciwko dziewczyny.

Kochaj mnie! [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz