Rozdział 2

367 3 1
                                        




Następny dzień zaczął się od krzyków Mikiego. To dziecko ma w sobie więcej energii niż 5 słoni razem wziętych. Wstałam i podeszłam do szafy. Jest 11:00 co oznacza, że za godzinę muszę być pod domem Ashly.-Przecież ja się nie wyrobie.-Mówię na głos sama do siebie. Wyciągam z półki zwykłe czarne jeansy i koszulkę tego samego koloru z dekoltem w serek(czyli V).

Biorę szybki prysznic i nakładam delikatny makijaż. Nigdy nie byłam miłośniczką długiego siedzenia przy lusterku. Pogoda nie była zbyt przyjemna, pomimo słońca było dość chłodno. Gdy tylko wyszłam przed dom, wiatr rozwiał moje przed chwilą wyprostowane włosy. Przeklinałam w myślach i miałam nadzieję, że miło spędzę dzień z przyjaciółką.

Stoję już dobre 10 minut i czekam, aż księżniczka wyjdzie przed dom. Drzwi uchylają się a ja zamiast dziewczyny widzę jej młodszą siostrę Kitty.

-Hej. Wejdź do środka, bo zanim Ash będzie gotowa....sama wiesz jaka ona jest.- Uśmiechnęła się i wskazała ręką na drzwi. Jak na 10 letnią dziewczynę jest na prawdę mądra. Potrafi więcej niż jej samej się wydaję. Jest bardzo podobna do swojej starszej siostry. Również jest brunetką lecz o zielonych oczach i jest to chyba jedyna różnica pomiędzy nimi, oprócz wieku.

-Ooo już jesteś co tak wcześnie. - Podskakuje aż, gdy słyszę głos za sobą.

-Jak to wcześnie? Laska jest już 12:20 jakbyś nie wiedziała.- Pokazuje jej mój telefon z godziną na co dziewczyna otwiera szerzej oczy.

-Matko! Myślałam, że dopiero 11.-Biega po domu i zbiera rzeczy i zabiera torbę.- Tato możemy już jechać. Czekamy przy samochodzie.
***

Jesteśmy już od godziny w centrum handlowym a mój brzuch upomina się o jedzenie. W końcu przez ten pośpiech nawet nie miałam czasu na śniadanie.

-Ash głodna jestem. Może pójdziemy coś zjeść?- Pytam z nadzieją i robię maślane oczy.

-Właściwie to od wczoraj nic nie jadłam więc możemy iść. Co powiesz na KFC?- Spojrzała na mnie swoimi ogromnymi oczami.- Dobra nie odpowiadaj. Wiem doskonale czego chcesz.-Obie zaśmiałyśmy się i zawróciłyśmy na strefę z restauracjami.

                                                                                 
-O jezusie. Jakie to quaritto jest dobre.- Ashly oblizuje przy tym usta i popija colą. -Ah właśnie zapomniałam zapytać. Jakieś nowe wieści na temat tego no wiesz.-Przygryza dolną wargę i przypomina sobie jego imię. Gdy mam już powiedzieć dziewczyna przerywa mi i wręcz wykrzykuje.- Już wiem. Jack. Co z nim?

-Od wczoraj nic się nie zmieniło. On nie pisał i ja też nie. Wydaje mi się, że jest wciąż zły o to, że go po prostu zostawiłam i nie powiedziałam mu o wyjeździe. Całe dwa miesiące milczałam na ten temat. Ma prawo się teraz nie odzywać.

-Ja bym na twoim miejscu do niego napisała. Skoro to Ty zawiniłaś to powinnaś to odkręcić.- Wstała zabierając tace ze stolika. Nie rozumiem tego, że tak szalona dziewczyna zadaje się z taką nudziarą jak ja. Nigdy nie byłam na żadnej imprezie, nigdy nie zapaliłam a Ashly? Ashly ma za sobą palenie zioła i Bóg wie czego jeszcze. Wiem, że dużo nastolatków pali to i nie tylko, ale ja nie mam zamiaru nawet zaczynać. Dobrze mi tak jak jest.

Zbliżamy się do końca zakupów. Byłyśmy w każdych chyba sklepach z których bez jednej reklamówki chociaż, nawet nie wyszłyśmy.  Ledwo co idziemy z tymi torbami. Słyszę głos przyjaciółki za sobą, więc odwracam się szybko i szukam jej wciąż, idąc tylko, że tyłem. Szukam wzrokiem Ash i zauważam ją jak pokazuje na manekina za szybą w Bershce. Nagle uderzam w coś twardego. Już myślałam, że upadam, ale o dziwo wciąż stoję na nogach. Czuje silne objęcie dłońmi. Aż boje się spojrzeć w górę. Gdy jednak to robię widzę chłopaka o brązowych włosach i piwnych oczach. O Boże. On ma cudowne oczy. Wlepiam w niego ogromne spojrzenie i nie mogę odwrócić wzroku. Ma szerokie ramiona a na twarzy maluje mu się szeroki uśmieszek. Ana co ty do cholery robisz. Wyrywam się z ramion chłopaka i odsuwam się o krok, poprawiając torby, które przez chwile leżały na podłodze.

-Prrzzepraszam.- Mówię wstydliwie i odwracam się. Gdy tylko chce iść, łapię mnie za nadgarstek.

-Na każdego tak wpadasz w centrum?-Robi uśmieszek pewnego siebie i wsadza ręce w przednie kieszenie w spodniach.

-Tak najczęściej na takie łamagi jak ty.-Nie wiem dlaczego to powiedziałam. Zazwyczaj wole siedzieć cicho, ale nie przepadam za osobami, którzy myślą, że im wszystko wolno. Widać po nim, że jest takim typem.  Chłopak po tych słowach robi jeszcze większy uśmiech. Właśnie nazwałam go łamagą a on się uśmiecha? Co jest z tymi ludźmi nie tak. Tym razem odwracam się zanim chłopak zdąży coś powiedzieć i szybkim krokiem zmierzam do przyjaciółki, która patrzyła na tą akcję z nie do wierzeniem.-A ty co się tak patrzysz?- Wołam do niej, kiedy stoję już blisko niej.

-Czy ty to widziałaś? Jak on cię złapał i jak się do ciebie uśmiechał. W dodatku taki przystojniak.- Piszczy mi do ucha.

-Ash uspokój się. Kolejny chłopak ze zbyt podwyższonym ego.- Zerkam na nią z obojętnością. Nie powiem, że nie był przystojny bo był, ale bez przesady. Chłopak jak chłopak.

-Z takim podejściem to ja się nie dziwie, że chłopaka nie masz.- Parsknęła śmiechem i wyciągnęła telefon, żeby zadzwonić po tatę.  Ja natomiast nawet nie odwróciłam się, by sprawdzić gdzie on poszedł i czy nadal tam stoi. -Ale jak już mowa o chłopaku to poznałam takiego jednego.

-Jezu z tego wszystkiego zapomniałam zapytać co u ciebie. Ale ze mnie przyjaciółka. Opowiadaj.

-Spotkaliśmy się na imprezie u znajomego. Zaczęliśmy rozmawiać i w sumie wszystko idzie w dobra stronę, ale nie wiem czy mam u niego jakieś szanse. Piszemy często i spotykamy się, ale boje się, że się wkręcę.

-Pogadaj z nim i powiedz mu to. Musisz wiedzieć na czym stoisz.

-Tak? Ty tez zadzwoń do Jacka i dowiedz się na czym stoisz.- No i odbiła piłeczkę. Uśmiechnęłam się i przewróciłam wzrok.

-Dobra wygrałaś.-Zarzuciłam ręce na klatkę i uśmiechnęłam się złowieszczo. Już się nie mogę doczekać nowego początku.

                                                                                        ***

-Dziękuje ci Ash za dzień. Było na prawdę super, może oprócz tej końcówki zakupów.-Spojrzałam w dół i uśmiechnęłam się lekko, gdy mój wzrok wrócił na oczy przyjaciółki.-Em widzimy się rano u mnie. Moja mama mówiła, że może nas podwieźć.

-Do jutra kochana. - Przyjaciółka wysłała mi buziaka gestem i wsiadła z powrotem do samochodu ojca. Ja nie wiem ile jej rodzice musieli pracować, żeby stać ich na najnowsze Lamborghini.

Jutro zaczyna się szkoła. 3 liceum i wręcz nie mogę się doczekać. Brakowało mi lekcji i robienia zdjęć. Jestem na profilu fotograficznym i na prawdę dobrze sobie radzę. Nie pozwolę, by coś mnie rozproszyło w tym roku. Jakbym dostała chociaż jedną złą ocenę moja mama dałaby mi chyba miesiąc szlabanu albo co gorsza wysłałaby mnie do ojca a do tego dopuścić nie mogę.

Rozpakowałam swoje zakupy i ułożyłam ładnie w szafie. Następnie wykąpałam się i położyłam  na łóżku. Zasnęłam od razu. W końcu muszę się wyspać, by wyglądać dobrze a nie jak tysiąc nieszczęść.

Kochaj mnie! [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz