Rozdział 27

152 2 0
                                    

Nawet nie wiem kiedy a już leżeliśmy w łóżkach. Dzisiejszy dzień przyznaliśmy na rozpakowanie swoich rzeczy i zapoznanie się z domkiem. Razem z Ash poukładałyśmy w łazience swoje kosmetyki po lewej stronie zlewu a prawa należała do chłopców. Toaleta była wykonana z białego marmuru. Piękne czarne ozdoby i gdzieniegdzie złote. Każda dekoracja tutaj była piękna i idealnie pasowała do pomieszczenia. Zastanawiałam się chwile jak to możliwe, że możemy mieć pokoje z płcią przeciwną. Szybko przyszło mi do głowy, ze przecież jesteśmy prawie pełnoletni. Tak jak mówiłam ostatni raz byłam na wycieczce w podstawówce. Wszystko się zmieniło. To był luźny obóz z czego niezmiernie się cieszyłam. Ashly i John przesunęli szafkę bez problemu i zsunęli ze sobą dwa łóżka. To bardzo słodkie, ale przecież byłam też ja i dwóch innych współlokatorów, więc prywatności i tak nie mieli. Ułożyłam się wygodnie i zatopiłam w pierzynie. 

-Dopiero tu przyjechałam a już wiem, że nie chce wracać.- Powiedziałam na głos. 

-Mam to samo, ale myślę, że na razie nie powinnaś się tym zadręczać.-Zaśmiała się przyjaciółka. 

Zapadła cisza. Nie mogłam zasnąć, bo wyspałam się w autokarze. Pogadałabym z kimś, ale każdy tu chyba chce iść spać.

-Jesteście zmęczeni?-Znów zapytałam. Nikt się nie odezwał. Zbyli mnie. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na wszystkich po kolei. Chrząknęłam a wtedy wzrok Luca zatrzymał się na mnie. Nasze łóżka były obok siebie. Jakbym wyciągnęła rękę i Luca również możliwe, że dotknęlibyśmy się palcami. Odległość nie była duża, ale wystarczająca. Za Lucasem było łóżko Denisa a naprzeciwko nas obok pół ścianki stały złączone dwa dla pary. 

-Trochę tak a ty nie?- Zapytał brunet. 

-Czuje się wyspana. Porobiła bym coś.- Luca obrócił ciało w moją stronę i oparł się jednym łokciem. Zza jego pleców słychać było pochrapywanie, czyli nasz imprezowicz zasnął. 

-Co chcesz porobić o tej godzinie, gdy wszyscy w około śpią.- Pomimo ciemności idealnie widziałam jaki wyraz twarzy miał Luca. 

-Cóż...-Ciągnęłam.- Przejdź się ze mną gdzieś. Potrzebuje odetchnąć świeżym powietrzem.- Uśmiechnęłam się najsłodziej jak potrafiłam. 

-Oj nie moja droga. Mogę z tobą porozmawiać, pośmiać się. Cokolwiek, ale nigdzie się stąd nie ruszam.- Odpowiedział i znów oparł się plecami o materac a ręce zarzucił za głowę.

-Okej to pójdę sama.- Mówię i wstaje, by się ubrać. 

Chłopakowi się to nie podobało, bo poczułam głębokie westchnięcie. Nie zwracałam na to zbytnio uwagi. Ubrałam grube dresy i bluzę z kapturem. Założyłam kurtkę a szyje opatuliłam szalikiem. Założyłam kozaki i po cichu wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na drewnianych schodkach pod dachem. Po chwili usłyszałam, że drzwi się zamykają. Nie odwracałam się. Doskonale wiedziałam kto poszedł ze mną. Czekałam chwile, ale ta osoba nie siadała obok mnie. Wstałam i odwróciłam się. Brunet stał nieruchomo i wpatrywał się w moim kierunku. 

-Już pooddychałaś?- Zapytał z małą ironii. 

-Nie kazałam ci tu przyjść, ale jak już jesteś. To może...-Zatrzepotałam rzęsami i złączyłam ręce ze sobą.-Pójdziemy kawałek w las?- Spojrzałam z nutką nadziei.

-Ale tylko 10 minut. Jutro mam pobudkę o 8. W sumie każdy ją ma. Chce się wyspać.- Odpowiada i wkłada ręce do swojej kurtki. 

-Obiecuje, że się wyśpisz.-Uśmiechnęłam się, co chłopak odwzajemnił. 

Przeszliśmy się kawałek w głąb lasu, który należał do hotelu. Był ogrodzony dzięki czemu zgubić na pewno byśmy się nie zgubili. Szliśmy w milczeniu. Słyszałam tylko nasze oddechy i odgłos zgniatanego śniegu pod butami. Wiatr stał się nie przyjemny a mi zrobiło się chłodno. Przyłożyłam dłonie do ust i chuchałam w nie ciepłym powietrzem. Po chwili poczułam objęcie. Moje ręce złapał Luca i teraz to on w nie dmuchał powietrzem z ust. Tym ciepłym powietrzem. Z daleka czuć było od niego jego dezodorant i miętowy oddech. Brakowało mi go jak nigdy nikogo. To była chwila, kiedy znalazłam się bliżej niego. Tym razem to ja wtuliłam się mocno. Chłopak oparł brodę o moją głowę i staliśmy tak chwilę w bezruchu. Ciepło biło od niego mocno, ale niestety ujemnie stopnie zwyciężały. Odsunęłam się i wtedy nasze oczy znalazły kontakt. Nie wiem ile czasu minęło. Minuta? Dwie? A może i nawet więcej. Spojrzałam w jego pełne usta, które kusiły za każdym razem. Jakiekolwiek one nie były. Uwielbiałam ich smak i ich miękkość. Przybliżyłam się do ciemnookiego i lekko zimnym nosem musnęłam jego żuchwę a później polik. To była zachęta i wiem, że on to wiedział. W jego oczach pojawił się ten żar, który widziałam za każdym razem, gdy wzrok był w moim kierunku. Wstąpiła we mnie inna Ana. Ana która się nie boi już niczego. Jej główną cechą jest odwaga. Złączyłam nasze usta w najdelikatniejszym pocałunku. Smakowałam jego wargi powoli. Chciałam nacieszyć się każdym lekkim dotknięciem. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie a on pomimo grubej kurtki, przyciągnął mnie do siebie i trzymał talię. To był tak wyczekiwany pocałunek. Czekałam na niego jak dzieci na deser po obiedzie. Po chwili przeszliśmy na nieco intensywniejsze muśnięcia. Lucas napierał na moje usta, które rozchylałam tylko dla niego. Jego język próbował złapać rytm z moim, co udało nam się po kilku sekundach. To była jak walka w klatce. Nasze języki toczyły wojnę i żadne z nas nie miało zamiaru się poddać. Na pewno nie w chwili na którą czuje, że oboje czekaliśmy. Byłam bardziej niż pewna swoich uczuć. Nie potrzebowałam dużo czasu. Chciałam załatwić jedną rzecz, którą uważałam za najlepszą decyzję. Gdy nasze ciała zaczęły delikatnie drgać od zimna, oderwaliśmy się od siebie. Brunet ostatni raz musnął moje wargi i złapał mnie za rękę.

Kochaj mnie! [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz