Rozdział 10

211 4 0
                                        


Budzi nas jakiś telefon. Próbuje sobie przypomnieć gdzie ja jestem i co tutaj robię. Męski głos odbiera telefon a ja wręcz podskakuje. Spoglądam na chłopaka z ukrycia i widzę jak skupia się na rozmowie. 

-Która jest godzina?-Pytam z zachrypniętym głosem. 

- Jest równa 8 i twoja mama wydzwania na twój telefon , który jest u Ashly.

-Cholera.- Wstaje energicznie i biorę ze sobą sukienkę.- Ja już pójdę. 

-Czekaj odwiozę Cię.- Spieszy mi się, dlatego nie zaprzeczam. Głowa boli mnie tak bardzo, że czuje jakby miała zaraz wybuchnąć. Czuję jakby zbierało mi się na wymioty. Przez cała drogę przypominałam sobie co się działo w klubie i jakim cudem znalazłam się u Luca w domu. Pamiętałam tylko, że paliłam i dużo wypiłam i, że spotkałam Alexa. Stara ,,znajomość,, jak chodziliśmy do tej samej szkoły często mnie obrażał, nie lubiliśmy się i nagle mówi mi komplementy. Nagle zmienił zdanie, ale mniejsza. Pamiętam jak spotkałam Luca i później urwany film. Mam nadzieje, że sobie przypomnę. 

-Odwieziesz mnie do Ash?- Pytam, gdy widzę pod moim domem samochód taty. Chłopak przytaknął. Gdy zajechaliśmy siedzieliśmy chwilę w ciszy.

-Pamiętasz coś z nocy?-Wiedziałam, że w końcu zada to pytanie. 

-Lucas pogadamy o tym później. Muszę szybko wrócić do domu.- Wzięłam sukienkę i szybko wyszłam. Przeszłam na drugą stronę i pokazałam by opuścił szybę. Chłopak zrobił to o co prosiłam. Włożyłam głowę do auto i pocałowałam chłopaka w polik.- Dziękuje Ci za wszystko. Jesteś mega kochany.- Mówię i w biegu wchodzę bez pukania do domu Ashly. Biegnę do jej pokoju i szybko zmieniam ubrania. Biorę swój telefon i wkładam go do kieszeni. 

-Boże Ana. Co z tobą?Dlaczego byłaś u Luca? Martwiłam się.

-Opowiem ci wszystko później.- Rzucam i biegnę do łazienki by zmyć makijaż. Biorę pierwsze lepsze perfumy i psikam się nimi. - Ash odezwę się później. Kocham Cię i dziękuję.- Gdy wybiegam z domu Lucasa samochód, wciąż stał na podjeździe. Ale po co? Z całym plecakiem, zaczęłam biec tak szybko ile sił w nogach. Rodzice mnie zabiją. 

Wbiegam do domu cała zasapana.

-Przepraszam. Wstałyśmy z Ash za późno.-Widzę rodziców siedzących przy stole i rozmawiających o czymś poważnym. Ich miny na to wskazywały.  

-W porządku. Idź się szybko spakuj, bo jestem umówiony na 11 z szefem z firmy. Więc na prawdę się sprężaj. -Nie myśląc o niczym innym, wbiegłam na górę i zaczęłam pakować kilka rzeczy.

*** 

Cała drogę przypominałam sobie co się działo. Przypomniałam sobie dosłownie wszystko. Jest mi tak głupio za to co robiłam. Nie kontrolowałam siebie w dodatku czuje się na prawdę okropnie. Powinnam wziąć tabletkę ale z pośpiechu nie wzięłam. Nie wiem jak ja to przeżyje. Jeszcze myśl, że zaraz będę słyszała głos tej całej Katriny mnie odstrasza. Jedna noc i wracam do domu. A co z Lucasem... Sama nie wiem. Nie powiem, że nic do niego nie czuje bo skłamałabym ale nie jestem zakochana. Jestem tego wciąż tak samo pewna jak wcześniej. 

                                                                                ***

Gdy dojeżdżamy pod ,,willę,, mojego ojca moje ciśnienie, wręcz podskakuje. Już za chwile będę musiała witać się z tą Katrina i słuchać jak łasi się do mnie i Mikiego, albo co gorsza przy nas do taty. Wychodzę z samochodu i biorę moją mała walizkę i kieruje się w stronę drzwi. Mijam rondo w którym rosną małe drzewka i próbuje wyregulować oddech. Kiedy przechodzę próg domu nie zmieniło się tu nic od kiedy ostatni raz tu byłam. 

Kochaj mnie! [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz