Rozdział 5

15.1K 534 387
                                    

Miles

– Tylko pij z umiarem, dobrze? – spytała Gisele, przyglądając mi się, gdy wkładałem obuwie. – Wiem, że to wyjście z kolegami do baru, ale znasz mnie. Będę się martwić, że skończysz gdzieś w krzakach – dodała, przesuwając się.

– Jak sobie życzysz – mruknąłem, pozwalając kobiecie, by mocno mnie przytuliła. Automatycznie zatopiłem palce w jej włosach, które były szorstkie w dotyku. – Wiesz może dokąd wyszła Milly?

Odsunąłem się od kobiety. Wciąż trzymałem jej ramiona i kciukiem zataczałem kółka na skórze. Wyraz twarzy Gisele zmienił się od razu. Pogodny uśmiech stał się grymasem niezadowolenia.

– Powtórz, bo chyba się przesłyszałam, Miles – syknęła z oburzeniem, odpychając moje dłonie i krzyżując ramiona na piersi. – Nie pytasz mnie o to poważnie.

– A ty patrzyłaś na godzinę? Dochodzi dziesiąta w nocy. Mieszka tu od miesiąca, czy nie uważasz, że mam prawo się o nią martwić? – zapytałem zachowując spokojny ton.

Zgarnąłem klucze z małego haczyka przed drzwiami i spojrzałem na Gisele wyczekująco. Uzyskanie odpowiedzi było dla mnie ważne, ponieważ dziewczyna miała dopiero siedemnaście lat i nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby stało się jej coś złego. Może i nie byłem jej opiekunem prawnym, jednak teraz była częścią mojego życia. Chciałem mieć pewność, że Milly znajduje się w bezpiecznym miejscu.

– To jest moja córka i jedyną osobą, która powinna się martwić, jestem tu ja, a nie ty. Co, już zdążyła owinąć cię wokół paluszka? Teraz będziesz tańczyć, jak ci zagra? – zapytała i prychnęła. – Niewychowana gówniara, która musi dostawać wszystko.

Pokręciłem głową, bo niedowierzałem własnym uszom. Gisele była matką, ale instynkt macierzyński miała na poziomie zera. Miałem nadzieję, że ucieszy się na myśl, że ja również chciałbym zadbać o Milly, ale widocznie się przeliczyłem.

– Czyli przyznajesz, że nie masz bladego pojęcia, gdzie aktualnie znajduje się twoje własne dziecko?

Nie wiedziałem, skąd wzięły się u mnie negatywne uczucia, ale byłem wściekły na kobietę. Mogłaby pokierować się raz na jakiś czas jakimiś uczuciami, które nie były złośliwe w stosunku do córki. Okazać odrobinę zainteresowania. Miałem dziwną potrzebę chronienia Milly Shelby, skoro Gisele nie chciała.

– Oczywiście, że wiem – odparła, wyrzucając ręce w powietrze. – Pewnie znowu polazła do tego klubu, w którym ją ostatnio przyłapałam. Pieprzony dzieciak, który robi co chce, chodzi, dokąd ma ochotę i kręci dupą przed kim popadnie – wyrzuciła z siebie, a po chwili zorientowała się, co właśnie powiedziała. Na cofnięcie słów było za późno.

– Wpuścili ją tam?

– Ta, jakiś jej kolega załatwił fałszywy dowód – poinformowała. – Ale, kochanie, nie rób afery, proszę cię. To, co robi, jest jej sprawą. Jest młoda, a na popełnianie błędów ma odpowiedni czas. W końcu się może czegoś nauczy.

– Gdzie jest ten klub? – Zacisnąłem dłonie w pięści. – Mów, Gisele.

Kobieta wzdrygnęła się na ostrość w moim głosie, najwyraźniej się tego po mnie nie spodziewając. To prawda, tak wściekły dawno nie byłem. Mało co potrafiło wyprowadzić mnie z równowagi, a tu miałem niespodziankę w postaci Milly, która robiła to na każdym kroku. Cholerna dziewczyna.

– Niedaleko tego baru, do którego idziesz. Właściwie kilka budynków dalej. Trzeba wejść w boczną uliczkę, a później w prawo. Klub nazywa się Royal Land. – rzekła, wpatrując się w moje oczy. – Jedziesz po nią? – Skinąłem głową. – Dlaczego ona cię tak obchodzi, Miles? Przecież nic się jej nie stanie i na pewno ktoś ją bezpiecznie odwiezie do domu. To nie jej pierwszy raz, zawsze wraca w jednym kawałku.

Epic Girl [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz