Rozdział 29

4.6K 128 6
                                    

Milly

Nastał dzień, w którym Marcus miał zostać wypuszczony na wolność.

Wczoraj odbyłam nocny lot z Anglii, żeby znaleźć się z powrotem w Stanach. Wynajęłam ubera, by zawiózł mnie z lotniska pod więzienie, w którym przebywał mój ojciec.

Siedziałam na małej walizce, którą ze sobą przywiozłam z Londynu. Resztę rzeczy wciąż trzymałam w mieszkaniu Samuela i miałam je zabrać dopiero, gdy wraz z tatą polecimy do Anglii na stałe. Podobno miał mieszkanie w Manchesterze i to tam mieliśmy razem zamieszkać.

Znów miałam być razem z tatą. W jednym miejscu po latach.

Było to zarazem pocieszające, ale i wywołujące niepokój. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po nowym Marcusie oraz tym, jak bardzo się tak naprawdę zmienił. Te sześćdziesiąt minut, które mieliśmy dla siebie trzy miesiące temu, za wiele mi nie mówiły.

Wiedziałam, że przed nami była daleka droga, żeby nasza relacja wróciła na tory sprzed wypadku, w którym zginął młody chłopak wracając wieczorem ze szkoły do domu.

Jednakże nie traciłam nadziei w sercu, bo tata to przecież tata. Mimo upływu lat dalej go kochałam.

Czasami, gdy leżałam z Samem pod kocem i oglądaliśmy filmy, wyobrażałam sobie, jakby to było być z tatą, gdyby jednak nie doszło do wypadku. Chciałam wierzyć, że mogliśmy mieć z powrotem dobrą relację córka-ojciec.

Zamierzałam na to zapracować i odbudować, co zostało utracone – wyrwane przez szpony losu.

Tuż przede mną zatrzymał się samochód, prawie przejeżdżając mi po butach. Przed sobą miałam srebrny kolor pojazdu, zardzewiałe błotniki i porysowane drzwi. Jak rozpoznałam, był to stary ford.

Ze środka wyszedł facet z papierosem zwisającym pomiędzy wargami. Na głowie miał burzę włosów w kolorze niebieskim na ciele pełno tatuaży, kolczyk w brwi i bliznę po oparzeniu na boku szyi. Ubrany był w czarne, sprane spodnie, biały podkoszulek i skórzaną kurtkę.

Popatrzył na mnie jak na szkodnika, po czym przesunął się do przodu, by oprzeć się tyłem o maskę samochodu. Palił, przeglądając coś w telefonie. Gdy tak na niego patrzyłam, pomyślałam, że gościu był osobą, której chciałam wyrwać peta i wcisnąć go do gardła. Ignorancja, egoizm i wyższość aż od niego biły.

– Przestaw samochód – zażądałam na razie spokojnym tonem.

Mężczyzna nie zwrócił na mnie uwagi, cały czas był z nosem w telefonie. Teraz coś pisał, a jego palce poruszały się tak szybko, że ciężko było moim oczom za nimi nadążyć.

Dupek.

– Mówię coś do ciebie – próbowałam raz jeszcze, ale i to nie przyniosło efektu. – Sam się o to prosiłeś, kutasie – warknęłam pod nosem.

Podgięłam kolano, a następnie wycelowałam z całych sił w bok pojazdu, który zatrząsnął się od mojego kopniaka.

– Pojebało cię?

I proszę, podziałało.

Z niektórymi tak właśnie trzeba było postępować, a ja przy tym mogłam się na czymś wyżyć. W takich chwilach dochodziłam do wniosku, że mogłam się zapisać z Samuelem na te lekcje boksu, na które mnie tak uporczywie namawiał.

– Mówiłam do ciebie. Nie słuchałeś – warknęłam. – Wycofaj swój samochód albo coś z nim zrób, bo ten kawał złomu zasłania mi widoki.

– Coś ty powiedziała? – zapytał, wyrzucił papierosa na chodnik i zaczął się ku mnie kierować.

Przewróciłam oczami, ale podniosłam się na równe nogi. Wolałam stać, gdyby miał się na mnie rzucić. Przerabiałam to z Justinem. Tym razem się nie ugnę, gdy mnie zaatakuje. Moja ręka już sięgała do kieszeni bluzy, gdzie trzymałam nieodłączny element moich wyjść do ludzi – gaz pieprzowy.

Epic Girl [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz