Rozdział 14

13.8K 435 203
                                    

Miles

Zakląłem pod nosem, kiedy czerwone światło zmusiło mnie do gwałtownego hamowania. Najchętniej złamałbym wszystkie przepisy drogowe, byleby jak najszybciej znaleźć Milly, ale niestety to czerwone światło oznaczało pociąg jadący po torach.

Bębniłem palcami o kierownice, gazując niepotrzebnie samochód. Patrzyłem z nienawiścią na wielką maszynę, przecinającą mi drogę. Drogę, która była ostatnią prostą do domu kolegi Samuela. Dalej pamiętałem tę trasę, ponieważ często, gdy mój syn był mały, odbierałem go od matki Victora, która była na tyle uprzejma, że zawsze oferowała swoją pomoc przy opiece nad małym Prescottem.

W końcu zapaliło się zielone światło, a ja mocno nacisnąłem pedał. Z daleka mogłem dostrzec wiele samochodów zaparkowanych pod właściwym domem, kolorowe światła czy nawet ludzi tańczących na trawniku. Mocniej nacisnąłem gaz i nim zdążyłem się zorientować, zatrzymałem się z piskiem opon na poboczu drogi.

Wysiadłem z pojazdu, trzaskając drzwiami. Nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi, gdy szedłem kamienistą ścieżką wprost do domu. Gdy znalazłem się w środku, natychmiast owiał mnie zapach alkoholu, potu, papierosów czy innych dziwactw. Ostre basy muzyki raniły moje uszy, a głośne rozmowy powodowały, że wszędzie panował szum i chaos.

Pierwsze, co zrobiłem, to udałem się na piętro domu, żeby czym prędzej móc przeszukać pokoje.

Błagam, żebym cię w żadnym nie znalazł.

Pod czaszką rozpoczęły się torturujące myśli. Cholernie nie chciałem znaleźć dziewczyny w ramionach kogoś innego. Chyba bym zabił, gdybym zobaczył, jak Milly leży pod kimś obcym i jęczy podczas seksu.

Jednak najgorsza wizja była o wiele przeraźliwsza od wszystkich moich innych egoistycznych wyobrażeń. Co by było, gdybym znalazł ją na podłodze w potarganych ubraniach, kompletnie odurzoną i zgwałconą?

– Cholera jasna!

To była gonitwa od drzwi do drzwi. Każde otwierałem z hukiem, nie mając na uwadze czyjejś prywatności. Niemal wszędzie znajdowałem jakąś wspólnie pieprzącą się parę. Całe szczęście, że wśród nich nie ujrzałem tej jednej kruczej czupryny krótkich włosów.

Szedłem żwawym krokiem do ostatniego pomieszczenia i, z tego co pamiętałem, ten pokój należał do Victora. Pociągnąłem za klamkę, lecz ta nie ustąpiła. Szarpałem za nią agresywnie, czując jak dłonie drżały mi z niecierpliwości. Waliłem pięścią o drewnianą powierzchnię, równocześnie próbując niczego nie rozwalić.

– Zapierdolę tego, kto się dopierdala do mojego pokoju. – Ledwo usłyszałem głos, wydobywający się z pomieszczenia.

Nagle osoba z drugiej strony pociągnęła za klamkę, a drzwi uchyliły się tylko do połowy.

Odsunąłem się, unosząc głowę do góry. Od razu rozpoznałem Victora Walkera, choć ostatni raz widziałem go, jak był jeszcze dzieckiem. Chłopak miał na sobie tylko luźne spodenki, odsłoniętą klatę, zmęczony wyraz twarzy i potargane włosy.

– Victor – wymamrotałem, patrząc na chłopaka jak na wroga numer jeden.

– Och, kurwa, pan Prescott? – zapytał z wyszczerzem na bladej twarzy. – Jeśli pan po Sama, to on już dawno się zawinął – powiedział, krzyżując ramiona na piersi.

– Tak, wiem, ale ja nie po niego tu jes... – Nie dokończyłem zdania.

Nie dokończyłem pieprzonego zdania, ponieważ Victor przestawił ciężar ciała na prawą nogę, przez co mogłem ujrzeć kawałek pokoju. A raczej najważniejszą jego część, czyli łóżko postawione pod ścianą.

Epic Girl [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz