Rozdział 20

12.7K 410 147
                                    

Miles

Nieszczęsna „niespodzianka" Samuela wyjechała w poniedziałek z samego rana. Jednak wcześniej Sabrina zjawiła się pod drzwiami mojego domu, aby odebrać syna i zabrać go ze sobą do Anglii.

Pożegnała się ze mną, nie kłapiąc się na przeprosiny ani udawane uśmiechy. Przypomniała tylko, że chłopak niedługo ma zakończenie szkoły i chce na nim mnie widzieć. Przytaknąłem, mówiąc, że pojawię się tam dla mojego dziecka.

Kobieta potem odeszła, a ja mogłem zatrzasnąć drzwi.

Od poniedziałku kolejne dni zleciały w mgnieniu oka. Każdy był czymś zajęty. Ja miałem pracę od rana do wieczora, ponieważ brałem nadgodziny, żeby nadrobić straty po ulewach.

Gisele również siedziała w pracy, a później albo udawała się do przyjaciółki, albo spędzała czas, zapraszając dodatkowe klientki do domu.

Milly miała szkołę i późniejszą naukę. A, i jeszcze była zajęta planowaniem własnego przyjęcia urodzinowego, które miało odbyć się w sobotę, ale teoretycznie prawdziwe urodziny miała za...

Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Do północy zostało czterdzieści minut, a gdy zegar wybije minutę po dwunastej, swoje osiemnaste urodziny będzie obchodzić Milly. Chciałem spędzić z nią choć te pierwsze godziny. Szykowałem się na to, odkąd usłyszałem, kiedy wypadają.

Spojrzałem na Gisele, śpiącą po mojej prawej. Miała twardy sen, więc nie powinna się teraz obudzić.

Wysunąłem się spod kołdry i wstałem na równe nogi. Kobieta mruknęła coś przez sen, ale potem znów zaczęła pochrapywać. Odetchnąłem z ulgą.

Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej wcześniej przygotowane ubrania. Założyłem na nogi ciemne dżinsy, czarny, przylegający do ciała golf i długi, równie ciemny co pozostałe części garderoby, płaszcz.

Podszedłem do szafki nocnej i sięgnąłem po złoty zegarek, zakładając go na nadgarstek. Następnie przyklęknąłem na jedno kolano, otworzyłem dolną szafeczkę i odszukałem małe pudełeczko. Włożyłem prezent do głębokiej kieszeni płaszcza. Chwyciłem jeszcze za telefon i opuściłem po cichu sypialnię.

Przed wejściem do pokoju dziewczyny wziąłem głęboki wdech i wydech, uspokajając swoje szybko bijące serce.

W pomieszczeniu palił się projektor gwiazd i dzięki niemu mogłem zauważyć, że Milly nie była w łóżku. Pod drzwiami łazienki paliło się światło, przez co uśmiechnąłem się i usiadłem na skraju łóżka. Nie miałem zamiaru przerywać jej szykowania się.

Cóż, bo tak, powiedziałem jej, że chcę z nią spędzić urodziny i aby była gotowa na wspólne nocne świętowanie.

Po około piętnastu minutach Milly wyszła z łazienki. Wpatrywałem się w nią oniemiały, zaciągając się haustem powietrza do płuc. Przełknąłem ciężko ślinę, omiatając jej ciało wzrokiem. Na nogach miała czarno-białą spódnicę sięgającą do kostek, z rozcięciem z lewej sięgającym wysoko do uda. Jej piersi opinała koronkowa braletka, a na gołe ramiona narzuciła cienki sweterek. Lecz to, co spodobało mi się najbardziej, to białe kokardki wplątane w jej włosy.

Chciałem się z nią kochać.

– Wyglądasz... – mój głos zaszedł chrypką, dlatego odchrząknąłem. – Wyglądasz najpiękniej.

Na jej ustach wykwitł zadowolony uśmiech. Przyjrzałem się obolałej wardze dziewczyny, której stan sprawdzałem codziennie po pracy i się nią zajmowałem. Na całe szczęście ładnie i szybko się goiła. Po opuchliźnie nie było śladu, tak samo jak po rozcięciu.

Epic Girl [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz