Rozdział 24

5.7K 147 20
                                    

Milly

Krew sącząca się z mojej dłoni skapywała na jasne kafelki. Na twarzy malował się wyraźny grymas bólu, jednak nie był on spowodowany bólem fizycznym a psychicznym. Patrzyłam w oczy Milesa i zastanawiałam się, jakim cudem ten mężczyzna znalazł się przede mną.

– Nie było cię! – krzyknęłam, zaciskając zęby. – Nie było cię. Dlaczego teraz tu jesteś? Po co?

Miles milczał, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Nie powinno go tu w ogóle być. Miał być dalej w delegacji. Przez to, że się pojawił, nie mogłam niczego ukryć. Wszystko się wydało.

– Dla ciebie...

Odtrąciłam dłoń mężczyzny, która chciała dotknąć mojego przedramienia. Nie pozwoliłabym mu się dotknąć. Już nie. Nie w sposób, który przyniósłby mi ulgę w cierpieniu.

Na twarzy mężczyzny malowały się wyraźny szok i rozpacz.

– Wynoś się – syknęłam. – Nie chcę cię widzieć.

Gdy Miles odważył się na jeden krok w przód, ja zrobiłam dwa kroki w tył. Musiałam trzymać od niego odpowiedni dystans, bo jego bliskość powodowała uczucie motyli w brzuchu. Cała twarz mężczyzny sprawiała, że chciałam do niego podejść i wtulić się w jego ciepłe ciało.

– Pozwól mi pomóc, Milly – powiedział spokojnie, choć widziałam, że trzęsły mu się dłonie. –Pozwól mi sobie pomóc.

Wykonał kolejny krok ku mnie.

Roześmiałam się na głos, kiedy nowe łzy żwawo spływały po posiniaczonych, zadrapanych policzkach. To był gorzki śmiech, nie mający w sobie ani krzty radości. Miałam dać sobie pomóc? Nie, już nie. Poradzę sobie sama, tak jak zresztą zawsze.

– Twoja narzeczona na ciebie czeka – wycedziłam z jadem w głosie. – I, och! Zapomniałam wam pogratulować, ale wiesz co? Chyba tego jednak nie zrobię, bo za twoje szczęście płacę swoim upadkiem.

Znów zbierało mi się na wymioty, po tym jak do moich ust napłynęła nowa porcja metalicznie smakującej krwi. Żeby uniknąć pochylania się nad sedesem, wyplułam gęstą ślinę, mieszającą się ze szkarłatną cieczą, do zlewu.

Podniósłszy wzrok, skrzyżowałam spojrzenie z Milesem. Moje serce na moment zamarło, żeby zaraz eksplodować z szybkością biegnącego geparda.

– Nie masz prawa tak na mnie patrzeć – wybełkotam chaotycznie. – Nie z tym wyraźnym uczuciem i smutkiem.

Miles zbliżył się o kolejne kroki, a ja pozostałam na swoim miejscu. Musiałam zadrzeć głowę do góry, aby móc patrzeć prosto w brązowe oczy mężczyzny. Poczułam zapach jego skóry, przedostający się mi do nozdrzy, a następnie wypełniający całe płuca. Oddychałam nim i było to tak doskonałe...

Czułam jego ciepło, gdy oddech Milesa musnął czubek mojego brudnego czoła. Ciarki rozkoszy przebiegły po mnie jak stado maleńkich mrówek. Przymknęłam oczy, tylko na dwie sekundki, a wtedy poczułam to, co dopełniało wszystko – dotyk.

Delikatnie musnął ustami skórę na moim czole. Na tę ulotną chwilę kochałam Milesa Prescotta jeszcze bardziej...

– Nie dotykaj mnie! Nigdy więcej nie waż się mnie dotykać!

Uderzyłam jego twardy tors pięścią, która była nieuszkodzona. Uderzyłam raz, drugi i trzeci. Jednak Miles stał jak niewzruszona skała. Waliłam go coraz szybciej, ale ciosy traciły swoją początkową siłę. Oddychałam płytko, wylewałam łzy skapujące na jego koszulkę, a dźwięki rozpaczy uciekały spomiędzy moich spękanych i zakrwawionych warg.

Epic Girl [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz