Rozdział 19

11.8K 442 292
                                    

Miles

Ściągnąłem obuwie przed drzwiami frontowymi oraz odwiesiłem klucze na haczyk. Wciąż trwała upalna niedziela, ale słońce powoli szło ku zachodowi.

– Gdzie byłeś?

Wróciłem z apteki, która znajdowała się w odległej części miasta, przez co podróż trwała około półtorej godziny. Niestety tylko ta jedna apteka była otwarta i znajdowała się najbliżej ze wszystkich otwartych w siódmy dzień tygodnia.

– Milly się skaleczyła – mruknąłem. – Byłem w mieście po maść. Ma rozciętą wargę i wygląda to kiepsko – wyjaśniłem, patrząc na Gisele.

W pierwszym odruchu chciałem się ugiąć pod oceniającym wzrokiem kobiety. Czułem, że ona coś wie, albo chociaż coś podejrzewa. Była mądrą kobietą i zauważała pewne drobiazgi.

Czy zdawała sobie sprawę z tego, iż Milly była dla mnie ważniejsza od niej? Musiała być tego świadoma, chociażby patrząc na sytuację w ostatnim czasie. Nieraz prosiła mnie, bym wybrał się z nią na zakupy lub pojechał po to i po tamto. Nie robiłem tego, znajdując jakieś wymówki.

A jednak teraz pojechałem na drugi koniec miasta, bo jej córce coś się stało. Patrząc na to szczerze, rozcięta warga nie była nagłym wypadkiem. Spokojnie mogło to poczekać do poniedziałku.

Jak odbierasz nasze zachowanie, Gisele?

Westchnęła ciężko, a ręce opadły jej wzdłuż ciała. Podeszła do mnie, całując w policzek. Podejrzewałem, że chciała tym zamaskować swój niepokój związany z obawami odnośnie do mnie i jej córki.

– Mamy gości – poinformowała, odsuwając się.

– Zaraz przyjdę, tylko się przebiorę – rzuciłem na odchodne, znikając na schodach.

Pod drzwiami Milly słyszałem melodię graną w środku. Uchyliłem drzwi, wpraszając się do pomieszczenia. Zastałem ją na łóżku, leżącą na brzuchu i kiwającą nogami w powietrzu w rytm muzyki. Miała zamknięte oczy i nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności.

Zająłem miejsce na skraju materaca i pogłaskałem jej policzek. Zamruczała jak kotek, wtulając się w moją dłoń, gdy powoli ją pieściłem.

– Czekam na pierwszą pomoc, więc się pośpiesz, panie ratowniku.

Uśmiechnąłem się, po czym zająłem się odkręcaniem nakrętki. Nałożyłem niewielką ilość maści na palec i delikatnie wsmarowałem ją w dolną wargę Milly.

Niepokoił mnie widok jej bólu.

– Wszystko dobrze? – zapytałem troskliwie.

– Trochę boli – mruknęła i posłała mi uśmiech, gdy skończyłem nakładać maść. – Muszę wyglądać kiepsko, skoro masz taki wyraz twarzy.

– Nie wiem, o co ci chodzi. Po prostu czuję się odpowiedzialny za to, co się stało z twoim ciałem – stwierdziłem, przeczesując jej włosy. – To był pierwszy i ostatni raz, kiedy musiałaś się tak hamować.

– Nie było to wcale takie złe – oświadczyła, unosząc się na kolanach. Wpełzła na moje uda, rzucając obydwie ręce na szerokie barki i wtuliła nos w szyję. Cicho zaciągnęła się moim zapachem. Odetchnęła głośniej, kiedy ułożyłem dłonie na jej talii. – Czasami zapominam, że moja matka mieszka w tym samym domu co my.

Musiałem przyznać jej rację. Mi także się to zdarzało, nie tylko Milly. Czasami zdawało mi się, iż byliśmy tylko we dwójkę. Nikt więcej.

Na koniec dnia i tak uświadamiałem sobie, że to Gisele jest tą, którą wybrałem, gdy kładłem się z nią do łóżka każdej nocy. A mimo to i tak chciałem przemaszerować do pokoju obok i położyć się obok Milly.

Epic Girl [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz