Minęło kilka dni, a raczej nawet tygodni. Mamy 26 kwietnia co oznacza moje urodziny. O rok starsza, rok bliżej do śmierci. Obudziłam się wczesnym rankiem.
— Hej piękna — przywitał mnie z lekką chrypką w głosie Chris.
— No hej — dałam mu buziaka w czoło i wstałam — jakieś plany na dziś? — chciałabym z nim spędzić ten wyjątkowy dla mnie dzień.
— Hmm. Raczej tylko praca. Ale obawiam się że dzisiaj trochę dłużej mi to zajmie. Terminy nas gonią. A co?- miałam wrażenie, że totalnie zapomniał o tym, że to dziś. Jednak praca też jest ważna.
— Nie tak tylko pytam, z czystej ciekawości. — wstałam i skierowałam się do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę i skierowałam się do kuchni.
W kuchni stał Chris. Robił kawę i jajecznicę.
— Pięknie pachnie — zaciągnęłam się tym zapachem.
— Wiem, bo ja gotuję — zaśmiał się. — zapomniałem zapytać o twoje plany na dziś
— Nic szczególnego, skoro pracujesz do późna to pewnie wyskoczę gdzieś ze Scottem, jakieś zakupy czy coś. — chłopak nie odrywał ani na chwilę wzroku od patelni.
— Super pomysł, odstresuje cie to. A teraz chodźmy jeść. — wziął dwa talerze nałożył na nie trochę potrawy i postawił obok kawy. Nic tak nie motywuje człowieka jak śniadanie i kawa. Dostałam właśnie wiadomość od mamy "wszystkiego najlepszego" szybko odpowiedziałam jej prostym "dziękuję"
— Z kim piszesz? — spytał Chris popijając kawę.
— Z mamą. Napisała mi, że z Wiktorem wszystko w porządku. — nie chciałam mu przypomnieć o urodzinach, żeby nie zrobiło mu się głupio. Może wciągu dnia sobie przypomni.
— Pozdrów ją później — uśmiechnęłam się tylko i wzięłam kęs jajecznicy.
Po zjedzeniu odstawiłam naczynia do zlewu. Szybko je umyłam i odłożyłam na miejsce.
— Jak zwykle dziękuję za gościnę kochanie. Ale muszę już lecieć do pracy — podszedł do mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. — do zobaczenia, kocham cię Lisa.
— Do zobaczenia Chris, ja ciebie też. — doprowadziłam chłopaka do drzwi i zamknęłam je za nim. Pobiegłam do sypialni po ubrania. Postawiłam na czarne spodnie dresowe i oversize koszulkę z logiem AC/DC. Zeszłam pośpiesznie na dół, przy okazji spinając włosy w niechlujnego koka. Zapięłam Buckiego na smycz i wzięłam go na spacer.
Podczas spaceru zadzwonił mój telefon. To była Tess.
— Hej Lisku, chciałam ci złożyć życzenia urodzinowe. To miłości, szczęścia, powodzenia w karierze, zdrowia. I wszystkiego czego sobie zapragniesz. Przepraszam, że nie mogę ci ich złożyć osobiście ale nie ma mnie w kraju.
— Dziękuję ci bardzo. Rozumiem taka praca — zaśmiałam się -—więc dokąd tym razem zawędrowałaś?
— Australia, jutro Nowa Zelandia. Musisz się tu kiedyś ze mną wybrać. — nie wątpię, zawsze chciałam pojechać do Australii. — nie mogę się doczekać następnego spotkania w realu, ale teraz muszę już kończyć kochana. Rozumiesz obowiązki.
— Oczywiście, że rozumiem. Jeszcze raz dziękuję, dbaj tam o siebie. Pa — gdy usłyszałam odpowiedź, rozłączyłam się.
Po powrocie do domu stwierdziłam że skoro nie chcę spędzić tego dnia sama to muszę napisać do Scott'a.
Od: ja
Witam Pana. Co Pan dzisiaj porabia?Czasem mam wrażenie, że on nic w życiu nie robi tylko ogląda ciągle coś na tym telefonie, bo odpowiedź przyszła po paru sekundach.
CZYTASZ
Anonimowa// Chris Evans
FanfictionKażdy czasem o czymś marzy. Lisa marzyła o tym by nie być oceniana ze względu na jej stan konta. Gdy dopada cię sława wszystko staje się trudniejsze, jednak da się temu zaradzić z pomocą rodziny, przyjaciół. Mimo wszystko ona chciała od życia czegoś...