Poczułam pocałunek na moich ustach, mimo że było wcześnie rano to pasowała mi taka pobudka. Otworzyłam powoli oczy.
— Dzień dobry — powiedziałam zaspanym głosem, Chris się uśmiechnął.
— Myślałem że nie wstaniesz — zaśmiał się i znowu złożył pocałunek na moich ustach.
— Ja też — zaśmiałam się — myślałam, że pośpię dłużej. A tak właściwie to która jest godzina?
— Jakbyś spała dłużej to wyszlibyśmy z łóżka wieczorem. Jest 12.30 — prawie zleciałam z łóżka, gdyby nie fakt, że Chris w ostatniej chwili mnie złapał — Ej, powoli bo sobie coś zrobisz. O której mamy być u twojej babci?
— O czternastej — tym razem wstałam ostrożnie z łóżka.
— Co?! Przecież to za niedługo — tym razem to on zleciał z łóżka, ja stałam z boku i się śmiałam — ta zabawne.
Szybko zgarnęłam z walizki jakieś ubrania i poszłam się ubrać. Postawiłam na jeansy z przetarciami na kolanach i koszulkę z motywem GOT, kochałam ten serial. Gdy zeszłam do kuchni, czekały na mnie kanapki i kakao. Cieszyło mnie, że mój chłopak lubi zajmować się jedzeniem, bo jedyne co ja umiałam zrobić to zagotować wodę. Sama zastanawiałam się, jak ja przeżyłam te wszystkie lata samotnie.
— Tak właściwie to Wiki nas zawiezie? — zapytał Chris, przeżuwając kanapkę — czy taksówka?
— Mam swój samochód, stoi w garażu. Nie będę przecież jeździć taksówką — zaśmiałam się. Zabrałam się do dokończenia konsumpcji śniadania.
Po śniadaniu zebrałam wszystkie naczynia i wsadziłam je do zmywarki. W tym czasie mój ukochany poszedł się ubrać. Nie musiałam na niego długo czekać. Już po chwili stał obok mnie w czarnych spodniach i tego samego koloru koszulce.
— Wiesz, że nie idziemy na pogrzeb? — zaśmiałam się i chwyciłam kluczyki do samochodu.
— Naprawdę? Co ty nie powiesz ciekawego? Mogłaś uprzedzić — zaczął udawać wielce obrażonego po czym wybuchnął śmiechem. Razem poszliśmy do garażu i wsiedliśmy do mojego samochodu. Srebrne Volvo dostosowane do stanu dróg w naszej Polsce.
Moja babcia mieszkała w mieście oddalonym od mojego o kilka dobrych kilometrów. Zawsze drogę tą pokonywałam w trzydzieści minut, miałam nadzieję, że tym razem też tak będzie. Inaczej się spóźnimy.
Droga minęła nam w ciszy, posłuchaliśmy my muzyki. Chris podziwiał nasz krajobraz a ja skupiałam się na prowadzeniu.
Po około pół godziny wysiedliśmy z auta, gdy tylko to zrobiliśmy usłyszałam jakiś pisk. Aż podskoczyłam ze strachu. Powoli się obróciłam i zobaczyłam dwoje nastolatków chłopak i dziewczyna, mieli może piętnaście, szesnaście lat.
— Kapitan Ameryka! Lisa! - krzyknął chłopak, dziewczyna nawet słowem się nie odezwała, stała tylko ze zdziwioną miną. Chris spojrzał nie mniej zdziwiony. — Przepraszam możemy zdjęcie, z wami oboje?
— Tak, pewnie. — podeszli do nas, poczułam na ramieniu rękę Chrisa. Uśmiechaliśmy się do kamery i po chwili dwójką zniknęła nam z oczu. — Nie myślałem że w Polsce ktoś mnie rozpozna — zaśmiałam się i zapukałam w drzwi pobliskiego domu. Otworzyła nam niska staruszka, spojrzała na nas i się uśmiechnęła.
— Witaj Kapturku. Co masz dla babci? — moja babcia była wielką fanką wszelkich baśni, legend, mitologii. Zawsze gdy ją odwiedzała rozmawialiśmy o tym. Gdy tylko Wiktor mi ją przedstawił wiedziałam, że się polubimy.
— Cześć babciu — przytuliłam ją — łakocie — pokazałam na siatkę, którą trzymałam w ręce.
— Pycha — uśmiechnęła się spoglądając do siatki — a kim jest ten młodzieniec? I dlaczego się nie odzywa? — przez chwilę zapomniałam, że byłam tutaj z kimś.
![](https://img.wattpad.com/cover/256243012-288-k879178.jpg)
CZYTASZ
Anonimowa// Chris Evans
FanficKażdy czasem o czymś marzy. Lisa marzyła o tym by nie być oceniana ze względu na jej stan konta. Gdy dopada cię sława wszystko staje się trudniejsze, jednak da się temu zaradzić z pomocą rodziny, przyjaciół. Mimo wszystko ona chciała od życia czegoś...