Maślane ciasteczka

1.1K 54 3
                                    

Mijały godziny, dni, aż w końcu minął tydzień. Cały ten tydzień spędziłam w domu, nie robiłam nic produktywnego. Kilka razy odwiedził mnie Scott, odbyłam rozmowy przez telefon ze Tessą i nawet kilka z Lizzy. Dziś mam się wybrać na zakupy z tą ostatnią. Muszę przyznać, że bardzo się polubiłyśmy. Umówiliśmy się wstępnie na 14, pójdziemy do paru sklepów i to chyba tyle. Jak powiedziała to Lizzy "na odstresowanie się najlepsze są zakupy". Jest godzina 13, a ja nadal leżę w łóżku w piżamie, mój pies patrzy się na mnie błagalnie. W końcu uległam. Wstałam, zaczołgałam się do toalety. Umyłam szybko twarz i zęby. Następnym moim celem była szafa. Ubrania latały w powietrzu a jedyne co było słychać to moje westchnienia. Po kilkunastu minutach, tej jakże ciężkiej misji, znalazłam to czego szukałam. Ubrałam się i wzięłam psiaka na spacer. Wyszłam w z domu w czarnej bluzie j tego samego koloru skinny jeansach.

Bo spacerze zostało mi tylko czekać. Lizzy powiedziała, że zadzwoni do mnie gdy będzie w okolicy. Zrobiłam więc sobie kanapkę i usiadłam przy wysepce kuchennej. W tym momencie mój telefon zaczął dzwonić.

Halo, Lisa? Możesz już wychodzić, czekam na zewnątrz.

— Okej, już wychodzę. — Wzięłam torebkę, jak zwykle sprawdziłam czy wszystko wyłączyłam, zamknęłam. Po obejściu mieszkania, wyszłam. Na dole czekała na mnie Elizabeth stojąca przy swoim samochodzie. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się i mi pomachała.

— No hej. Ruszamy więc.
Po tych słowach obie wsiadłyśmy do jej samochodu. 

— Jak się masz? Nie wyglądasz za dobrze — starałam się zakryć moje wory pod oczami. Jak widać nieskutecznie. Na szczęście wzięłam moje okulary przeciwsłoneczne. Wiem, że nie wyglądałam za dobrze, biorąc pod uwagę ile patrzałam na telewizor, i ile nie spałam.

— Jest coraz lepiej, naprawdę. Po prostu mam za sobą kilka nie przespanych nocy. Pracuje do późna i po prostu tak wyszło. — uśmiechnęłam się. Z jednej strony była to prawda. Z drugiej nie bardzo. Pracowałam kiedy miałam nastrój, udało mi się nawet coś skomponować. 

— Muszę zapytać. Czy to miało związek z tym co się stało wtedy na planie? Wiem, że nie znamy się za dobrze, ale gdybyś potrzebowała się komuś zwierzyć czy coś to chętnie cię wysłucham. — odwróciła na chwilę wzrok od drogi, akurat staliśmy bo było czerwone światło. Uśmiechnęła się do mnie.

— Szczerze mówiąc miało. Wiesz myślałam, że może między nami coś zaiskrzyło. Nie zdawałam sobie sprawy, że może jest to jednostronne odczucie. Zrobiłam sobie złudną nadzieję. — westchnęłam — więc, to tylko i wyłącznie moja wina.
Lizzy też westchnęła, i po chwili ruszyliśmy.

— To nie twoja wina. Z tego co on mówił byliście na randce — nie wiedziałam, że komuś o tym mówił — czyli on pozwolił ci wierzyć w to, że coś między wami jest. Jeśli mam być szczera spędziłam z nim ostatnio trochę czasu, i nie wydaje mi się żeby to było jednostronne tak jak mówisz. Jednak nie wiem dlaczego pocałował tą dziewczynę wtedy. Ale możemy też przyjąć inny wygląd sprawy, co jeśli to nie on ją chciał pocałować?

Tej opcji nie brałam pod uwagę. Ale gdyby to była prawda na pewno by zadzwonił, lub nawet przyszedł. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk odpinanych pasów.

— Jesteśmy.

Lizzy założyła okulary przeciwsłoneczne, zrobiłam to samo. Może miałyśmy nadzieję że to nam zapewni anonimowość, nie widziałam w tym innego celu ponieważ nie było słońca.
Kilka razy zatrzymało nas kilkoro nastolatków prosząc o zdjęcie, ale ogólnie rzecz biorąc było bardzo spokojnie. Chodziliśmy od sklepu do sklepu, przymierzając mnóstwo ciuchów. Po 30 minutach miałam już pełną torbę. Byłyśmy trochę zmęczone więc usiadłyśmy na ławeczce.

— Co powiesz na to żeby coś zjeść? — zapytała Lizzy.

— Bardzo chętnie. Może MacDonald?

— Czytasz mi w myślach — zaśmiałyśmy się i poszliśmy w kierunku gastro. Gdy już odebrałyśmy swoje zamówienia to poszliśmy do jakiegoś wolnego stolika w rogu pomieszczenia. 

— A co u ciebie Lizz? Cały czas gadałyśmy tylko o mnie.

— Wiesz oprócz mnóstwa pracy to nic ciekawego. Te zakupy to taka odskocznia. — cieszyłam się że się na nie zgodziłam. Rzeczywiście mnie rozluźniły. — ale wracając do tematu twojego i Evansa. Myślę, że pasowalibyście do siebie.
Na jej słowa tylko parsknęłam. 

— Ja tak poważnie Lisa. Bylibyście piękna parą. Już widzę te nagłówki. — obie się zaśmiałyśmy.

Gdy już skończyliśmy jeść, wzięliśmy swoje torby i skierowaliśmy swoje kroki z powrotem na sklepy.
Po kolejnych dwóch godzinach oglądania stwierdziliśmy, że pora wracać.

W domu byłam około 17. Po szybkim spacerze z psem przebrałam się w jakieś wygodne spodnie i rozsiadłam przed telewizorem. Puściłam sobie jakiś serial, który okazał się bardzo ciekawy. Nie zauważyłam nawet kiedy z 17 zrobiła się 20. Poszłam więc do kuchni zrobić sobie kolację. Nastawiłam czajnik na herbatę gdy nagle usłyszałam pukanie. Poszłam szybko otworzyć.

— Dzień dobry.

— Dzień dobry. Ja mam dla pani przesyłkę. Proszę tutaj o podpis — podał mi długopis i jakąś kartkę — dziękuję. — Gdy dał mi kwiaty i jakieś pudełko, odszedł. Za to z drzwi wyłoniła się moja sąsiadka.

— Cześć Lisa — uśmiechnęła się do mnie — już myślałam, że to ten twój blondyn.

— Dzień dobry, pani Stuart. Poznała pani Chrisa? Kiedy?

— Gdy przyszedł ci coś przynieść. Musiałam go schować w mieszkaniu żebyś go nie zobaczyła. Więc jak wam się układa, kochana? — więc dlatego go nie spotkałam, miał wspólnika, a raczej wspólniczkę.

— Eh wie pani, ciężko jest — uśmiechnęłam się krzywo.

— Biorąc pod uwagę te kwiaty to na pewno coś nabroił. Będzie dobrze, jak zawsze. A teraz zmykam, mój program się zaczyna, papatki — pomachała mi na pożegnanie i zniknęła. Zaśmiałam się pod nosem i sama wróciłam do siebie. Wstawiłam czerwone róże do wazonu i zabrałam się za otwieranie pudełka. Żałuję że nikt nie zrobił zdjęcia mojej twarzy gdy je otwarłam. Nie było tam żadnych pierścionków, naszyjników. Były tam maślane ciasteczka, i kartka z napisem:

"Bardzo przepraszam Lisa. Nie chciałem Cię zranić. To było nie porozumienie.
Twój Chris"

Usiadłam na krześle i przeczytałam tą kartkę jeszcze kilka razy. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Może Lizzy miała rację? Może to nie on ją pocałował? Może zbyt pochopnie zareagowałam? Czułam się z tym źle. Nalałam sobie herbaty i wzięłam ciastka do salonu. Odpaliłam kolejny odcinek serialu. W momencie w którym główni bohaterowie mieli sobie wyznać uczucia, usłyszałam pukanie do drzwi. 

— Serio?! Teraz?! — powiedziałam sama do siebie i poszłam otworzyć drzwi.

— Hej...

Hej wam, dziękuję wam za wszystkie gwiazdki w poprzednich rozdziałach ❤️
Jak zwykle proszę o opinie i gwiazdki.
Miłego dnia/nocy 🌸
~xixusa

Anonimowa// Chris EvansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz