> 153 <

549 49 53
                                    


– Donghyuck, kładziesz tam tego za dużo! 

– Mamo, wkładam tyle samo od roku i każdy jest szczęśliwy. Poza tym, chyba wiem jak to robić – wytknąłem język, a ona wywróciła oczami.

– No dobrze szefie.

Zaśmiałem się cicho na jej określenie, chociaż było prawdziwe.

Równo rok temu z pomocą rodziców i całej mojej bandy udało mi się otworzyć niewielką, ale wymarzoną knajpkę z koreańskim jedzeniem. Moja mama zmieniała pracę naprawdę często, więc nic nie powstrzymywało ją przed zwolnieniem się i zaczęciem pracy właśnie tutaj. Czasami potrafiła mnie zdenerwować, zarzucając, że robię coś nie tak, ale na ogół pracowało nam się świetnie. To my zajmowaliśmy się kuchnią i gotowaniem. Kelnerką nie został nikt inny, jak Bonnie, która dorabiała tutaj na studia.

Pracował z nami jeszcze trzy lata starszy ode mnie chłopak, który zazwyczaj obsługiwał kasę i przyjmował zamówienia, ale chętnie pomagał Bonnie. Poznałem go właściwie przypadkiem, kiedy zaczęły się przygotowania do otwarcia lokalu. Po prostu przechodził i zapytał co się otwiera, a rozmowę zakończyliśmy na tym, że dał mi numer i powiedział, że chętnie przyjdzie jeśli będziemy potrzebować pracownika. Josh – bo tak miał na imię – był naprawdę świetny. 

Sama restauracja miała się naprawdę dobrze. Była niedaleko mojego liceum, dlatego często po lekcjach było tu pełno uczniów, a niektórych jeszcze pamiętałem. Zawsze rozpierało mnie szczęście, kiedy widziałem kolejny miły wpis w książce, którą powiesiliśmy przy drzwiach. Każdy kto miał ochotę mógł zostawić opinię. 

Fullsun miało się dobrze.

Skorzystałem z pomysłu Marka, bo oprócz tego, że brzmiała po prostu ładnie, to też mi o nim przypominała. Jako jedyny nie mógł być przy przygotowaniach czy otwarciu, więc nazwa została jego. Miałem nadzieję, że jak ją usłyszy to się ucieszy. 

Z Markiem było różnie. Jako trainee był naprawdę bardzo zapracowany i mógł dzwonić tylko do swojej rodziny. Czasami miałem szczęście, żeby pogadać z nim kilka minut, akurat kiedy byłem u państwa Lee. 

Tęskniłem za nim. Bardzo. Nie byłem w stanie opisać uczucia, które odczuwałem przez najbliższy czas po jego wyjeździe. Opuściła mnie ochota i chęci na wszystko, nagle każda rzecz stała się nudna. Zwyczajnie nie wiedziałem, co powinienem ze sobą robić. Potem było coraz lepiej i nauczyłem się żyć bez towarzystwa Marka. Mimo tego, nadal podświadomie chciałem znów usłyszeć jego głos i zobaczyć jak zmienił się przez ten czas. 

Było mi to dane pół roku temu – w pewnym sensie.

Myślałem, że dostanę palpitacji serca kiedy zobaczyłem na profilu jego wytwórni, że niedługo debiutuje solowy raper i nie był to nikt inny jak Mark. Wtedy pierwszy raz od dawna po prostu się popłakałem, ale ze szczęścia.

To było jego największe marzenie. 

Wywiady z nim oglądałem na okrągło i tak samo było ze słuchaniem piosenek. Wtedy czułem jakby był obok. W końcu mogłem go zobaczyć i usłyszeć – po dwóch latach. Od jego debitu minęło trochę ponad pół roku, a ja obserwowałem każdy sukces i najmniejsza rzecz niesamowicie mnie cieszyła. 

Była też jeszcze jedna rzecz. Na jego debiutanckim albumie pojawiła się jedna piosenka, w której śpiewał, a nie rapował. Było to "Fly Away With Me", a ja nie chciałem dowierzać gdy usłyszałem tam fragment tego, co napisałem mu w walentynce. 

Pamiętał, cały czas. 

– Synu, odleciałeś.

Podniosłem wzrok na moją rodzicielkę i westchnąłem cicho. 

– Przepraszam, trochę się zamyśliłem. 

– O kim to się myśli w pracy? – uśmiechnęła się – Niech zgadnę.

– Mamo, błagam – stęknąłem. 

– Czy nasza gwiazda znów zajmuję twoją głowę?

– Proszę cię, to żenujące.

– No dobrze – pokręciła głową. 

Zauważyłem, że cicho się ze mnie śmiała, ale ostatnio robiła to bardzo często. Lubiła wprowadzać mnie w zakłopotanie. 

– Dzień dobry! – usłyszałem.

– Cześć Wendy! – odparła moja mama.

Wendy zawsze było pełno, nawet tam gdzie nie była potrzebna. Nadal grała w teatrze, ale kiedy miała czas i chęć, przychodziła nam pomagać. 

– Gdzie mój fartuszek? – klasnęła w dłonie. 

Wskazałem na odpowiednią półkę, w którym leżały wszystkie fartuchy. Złapała go i od razu po założeniu wyszła z kuchni, mówiąc, że idzie pomóc Bonnie z klientami. 

– To bardzo miłe z jej strony, że tutaj pomaga.

– Mówiłem Ci, że Wendy jest najlepsza. 

ㅁㅁㅁㅁ

szybkie pytanie: jaka jest wasza ulubiona postać w fiku? 🐥

JUST HOLD ON| markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz