> 140 <

543 52 38
                                    


– Wracamy już? Robi się trochę zimno.

Przytaknąłem, pocierając o siebie dłonie, żeby było mi trochę cieplej. Wyjście na spacer z Markiem nie było złym pomysłem, ale nie przemyśleliśmy tego, że im późniejsza będzie godzina, tym zimniej się zrobi. Był już październik, a jesień była dla mnie najgorszą porą roku.

– Chcesz kurtkę? Zaraz zamarzniesz.

– Nie, wtedy tobie będzie zimno.

Mimo to, Mark ściągnął swoją kurtkę i zarzucił ją na moje ramiona. Posłałem mu uśmiechem, okrywając się nią bardziej i musiałem przyznać, że było cieplej.

– Teraz le- Och, ktoś dzwoni – skrzywił się.

Zaśmiałem się cicho, słysząc że za jego dzwonek służyła czołówka z Kim Kolwiek.

– Ładna piosenka – mruknąłem.

– Nic nie mów – wywrócił oczami – Halo?

Zatrzymałem się, zostawiając Marka kawałek za sobą. Podszedłem do bramy domu, pod którym akurat się zatrzymaliśmy, bo kręcił się obok niej niewielki piesek.

– Ale jesteś słodki – uśmiechnąłem się.

Nie byłem wstanie przełożyć całej dłoni między bramą, ale jakoś udało mi się pogłaskać łepek zwierzątka. Uśmiechnąłem się ostatni raz i odwróciłem się do Marka, który stał jakby zobaczył ducha.

Akurakt gdy do niego podszedłem rozłączył się, po czym podskoczył w miejscu.

– Donghyuck! – złapał moje dłonie i zaczął kręcić się w koło.

Parskąłem śmiechem, czując jak kręci mi się w głowie. Nie wiedziałem co nagle mu się stało.

– Woah, zwolnij – powiedziałem – Co się dzieje?

– Udało się! J-ja... zadzwonili do mnie! Donghyuck, dostałem się!

Widząc jego szeroki uśmiech sam nie mogłem się od niego powstrzymać. Objąłem go mocno, bujając jego ramionami.

– Mówiłem, że Ci się uda! Woah to.... takie nierealne. Jestem z ciebie dumny.

– Dziękuję Hyuck. To wiele dla mnie znaczy – dodał.

– Powiedzieli coś więcej? Kiedy lecisz?

– Za miesiąc.

I wtedy zszedłem na ziemię.

Uświadomiłem sobie, że za miesiąc Mark zniknie i nie zobaczę go przez miesiące czy lata. Że nie będzie go obok w święta, Nowy Rok, moje urodziny i zakończenie roku. Po prostu... go nie będzie.

– To szybko. Nie spodziewałem się.

– Im szybciej tym lepiej, prawda? Muszę powiedzieć rodzicom! I zadzwonić do Johnnego, obiecałem mu.

– Chodźmy do ciebie, będziesz mógł szybciej im powiedzieć – zaproponowałem.

Mark przytaknął i energicznie ruszył do przodu, przez co musiałem przyspieszyć.

– Mogę zadzwonić? – odezwał się.

– Jasne, dlaczego mnie pytasz?

– Jesteś ze mną, więc wypada – wzruszył ramieniem.

Przytaknąłem i westchnąłem cicho. Od dawna nie miałem tak mieszanych uczuć. Jednocześnie naprawdę byłem dumny z Marka i jego sukcesu. Jednak kiedy podekscytowany opowiadał Johnnemu o tym, co się wydarzyło, czułem coraz większe przygnębienie.

Wiedziałem, że ten dzień kiedyś przyjdzie, ale za każdym razem starałem się odepchnąć tą myśl na bok. Teraz była już faktem, a wszystko skończy się za miesiąc.

– Hyuck, dobrze się czujesz? Jesteś jakiś nieobecny – usłyszałem.

– Wszystko w porządku – przytaknąłem.

– Jesteś pewien?

– Jestem.

Chociaż bałem się o to, co z nami będzie, próbowałem wmówić sobie, że czuję się z tym dobrze.

ㅁㅁㅁㅁ

JUST HOLD ON| markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz