> 99 <

592 56 47
                                    


– Pobudka! Nie ma spania dzieciaki!

Zdezorientowany otworzyłem oczy i pierwszym co zobaczyłem, był stojący nade mną Ten.

– Coś się dzieje? – wymamrotałem.

– Śpicie już zdecydowanie za dużo. I nie jest wam tak gorąco? Pocę się patrząc na was – założył ramiona na piersi, patrząc na nas jak typowa mama w sobotni poranek.

– Nie wiem, jak spałem to nie zwracałem na to uwagi – wywróciłem oczami.

– Nie rób tak, bo ci zostanie – skarcił mnie – Wstawaj, zaraz nasze śniadanie będzie. Jaehyun z Johnnym poszli coś kupić.

– Czemu nagle jest tak głośno?

Spojrzałem na Marka, który co dopiero się obudził i wyglądał na bardziej zdezorientowanego niż ja. Przetarł oczy i spojrzał na Tena, który bacznie nas obserwował.

– No myślałem, że nigdy was nie obudzę!

– Gdzie Wendy? – zapytałem.

– Wyszła zapalić – wzruszył ramionami.

Prawie udało mi się zapomnieć, że Son paliła to paskudztwo, bo robiła to rzadziej niż zwykle. Westchnąłem cicho i spojrzałem na zaspanego Marka, który patrzył w nieznany mi punkt.

– Jak ci się spało? – zapytałem, odgarniając włosy z jego czoła.

– W porządku, ale czuję się tragicznie – stęknął – Kto pozwolił mi pić?

– To chy-

– Ktoś ma chyba dziś urodziny!

Wystraszony nagłym dźwiękiem podskoczyłem w miejscu, a Mark parsknął śmiechem. Do środka weszli Jaehyun z Johnnym, którzy oprócz naszego śniadania mieli ze sobą niewielki tort.

– Mark Lee jest już pełnoletni! – krzyknął Suh – Przynajmniej w Kanadzie.

– Cholera, zapomniałem o własnych urodzinach – wymamrotał.

Oboje wstaliśmy z materaca i wtedy wszyscy zaczęli śpiewać specjalne "sto lat", jak zwykle w komicznym wykonaniu. Dołączyłem się do piosenki, starając się nie pokazać tego, że ja też zapomniałem. Jeszcze kilka dni temu myślałem o urodzinach starszego, ale wczoraj zupełnie wypadło mi to z głowy.

– Nie było nigdzie świeczek, ale wieczorem znajdziemy coś lepszego niż jakieś tam świeczki – rzucił Jaehyun.

Mark śmiał się cicho, patrząc na nas. Uśmiechnąłem się niekontrolowanie, przypominając sobie co stało się w nocy. Nie mogłem uwierzyć, że to się po prostu stało. Musiałem jeszcze porozmawiać o tym z Lee, może spokojniej.

– Dziękuję wam – uśmiechnął się – Będziemy jeść tort na śniadanie? – zapytał podekscytowany.

– Nie, tort później – Wendy pokręciła głową – Siadajcie wszyscy, zobaczymy co dobrego nam kupiliście.

Kiedy zajęliśmy się jedzeniem, zapanowała cisza. Co jakiś czas tylko ktoś mówił, czy mu smakuje lub inne zupełnie przypadkowe rzeczy.

– Hyuckie, masz chyba dzisiaj dobry humor – dziewczyna złapała za mój policzek.

– Można tak powiedzieć – zaśmiałem się.

– Bardzo mnie to cieszy. A ty Mark, jak się czujesz?

– Chyba nigdy tyle nie wypiłem – parsknął – Kompletnie nic nie pamiętam.

Przestałem przeżuwać jedzenie i spojrzałem na niego uważnie.

JUST HOLD ON| markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz