> 114 <

574 54 55
                                    


Las Vegas było właśnie takie, jak sobie je wyobrażałem. Było głośno, kolorowo i w pewien sposób ekscytująco. Oczywiście obowiązkowo musieliśmy wybrać się do jakiegoś pubu, których było tu od groma. Mark wyskoczył nawet z propozycją pójścia do kasyna, za co został zdzielony po głowie przez Johnnego, a ja śmiałem się z niego przez kilka minut.

Było parę minut przed dwudziestą drugą, a na ulicach było więcej ludzi niż kiedy byliśmy tu w południe.

Gdy znaleźliśmy się już w środku Suh znów postanowił pożartować z tego, że ja i Mark jesteśmy niepełnoletni i kupił nam kolorowe napoje ze słomkami. Już do tego zupełnie przywykłem, więc machnąłem na to ręką, fascynując się mieszającymi się kolorami.

– Podoba się Hyuck? – zapytał Jaehyun.

– Jasne! – przytaknąłem – Dziękuję, że tu przyjechaliśmy.

– Wakacje z nami muszą być najlepsze na świecie. Jestem pewien, że nikt ich już nie przebije – rzucił Ten.

– Też mi się tak wydaję.

Minęło kilkanaście minut, a po tym jak Wendy zniknęła w toalecie, a nasza jedyna para poszła na parkiet zauważyłem jak Jaehyun i Mark wymieniają się dziwnymi spojrzeniami. Starszy wyglądał, jakby chciał na coś wskazać, a Mark zezował na jego twarz z niezrozumieniem.

– Jae! Chodź zatańczyć!

Słysząc Son, Jung ulotnił się najszybciej jak było to możliwe, zostawiając mnie i Marka samych.

– Porozumiewaliście się w innym języku? – parsknąłem.

– Co?

– Ty i Jaehyun. Coś się stało?

– Możemy pogadać?

Trochę wystraszyłem się jego poważną miną, ale przytaknąłem. Mark pociągnął mnie za sobą, twierdząc, że powinniśmy poszukać spokojniejszego miejsca. Nie wiem jak chciał je znaleźć w klubie w sercu Vegas, ale okazało się, że jest tu drugie piętro, o wiele mniej zatłoczone. Wyszliśmy na ogromny balkon, który mógłby robić za kolejny parkiet. Podeszliśmy na jeden z końców, zatrzymując się przy barkierkach. Widok był naprawdę ładny, choć jedyne co było widać to neony innych budynków.

– Chciałbym porozmawiać jak dorośli, szczerze – zaczął.

Pokiwałem głową w zrozumieniu, czekając aż zacznie. Nie wiedziałem do czego dążył, ale zacząłem robić się ciekawy.

– Zauważyłem... że ostatnio coś jest nie tak.

– Oh. Co jest nie tak? – zapytałem.

– Czy przestałeś mi ufać?

Jego ogromne, ciemne oczy wpatrywały się we mnie, a ja milczałem, szukając odpowiedzi. Zaczynałem rozumieć o co mu chodzi.

– Ufam Ci.

– Naprawdę? Mam wrażenie, że jesteśmy coraz dalej, a nie chciałbym tego – wymamrotał.

– Ufam Ci Mark, całym sobą. Gdyby działo się coś poważnego to bym Ci powiedział – odbiłem się od barierki i zlapałem za jego ramiona.

– Tak? Więc odpowiedz mi co stało się tamtej nocy, z której nic nie pamiętam.

Właśnie wraz tym zdaniem, cała moja pewność siebie wyparowała. Zacząłem się stresować i miałem wrażenie, jakby na moim czole zaczęły zbierać się przez to krople potu. Zabrałem dłonie z jego ramion i stanąłem jak wryty.

– Boisz się?

– N-nie ja... Nie wiem jak to powiedzieć – wymamrotałem.

Przypomniała mi się rozmowa na hamaku z Jaehyunem. Płakałem jak dziecko, a on siedział obok, po prostu mnie słuchał. Miałem być najodważniejszym żołnierzem, ale chyba nie potrafiłem temu sprostać.

– Wiem... że cię pocałowałem. To, że zapytałem cię o związek też wiem – powiedział.

– K-kto ci o tym powiedział? – wydukałem.

– To nie jest isto-

– To jest bardzo istotne – przerwałem mu.

– Jaehyun. Nie bądź na niego zły, proszę, to nic złego. Cieszę się, że mi powiedział. On chce pomoc

– Pomóc... – wymamrotałem do siebie.

– Dlatego teraz mam pytanie. Co odpowiedziałeś na moje pytanie? – zapytał – Spójrz na mnie, proszę.

Westchnąłem głośno, ale podniosłem głowę i zrobiłem to, o co mnie prosił. Próbował się uśmiechnąć, ale jego oczy były rozbiegane. Nigdy nie rozumiałem, jak można wyczytać coś z oczu, to było jak magia. Teraz zacząłem to zauważać i nie wiem, czy się z tego cieszyłem.

– Co odpowiedziałeś Hyuck?

– Zgodziłem się.

Patrzyliśmy na siebie, a ja traciłem nadzieję, że Mark w ogóle coś powie. Widziałem, jak za nami przewijali się jacyś ludzie, ale potem od razu znikali. Poczułem dotyk na mojej dłoni, ale zabrałem ją i odwróciłem się.

– Śmieszne, prawda? Zgodziłem się na związek ze swoim najlepszym przyjacielem, który nawet nie był tego świadomy – zgryzłem wargi, czując zbierające się łzy.

– Nie odwracaj się do mnie.

– Proszę – znów stałem na przeciw niego – Co mam Ci powiedzieć? Czułem, że nie będziesz nawet tego pamiętać, a-a ja...

Westchnąłem i po prostu odpuściłem produkowanie jakichś sensownych słów. Mimo że nie wspomniałem nic o tym, że podoba mi się od dłuższego czasu, czułem się wystarczająco obnażony.

– Hyuck ja... To nie jest śmieszne, wcale tak nie myślę.

– A ja właśnie tak myślę. Jestem śmieszny i żałosny.

– Zaczynasz mnie denerwować.

– Ty mnie też.

Czułem, że to skończy się właśnie tak. Otarłem policzki i ruszyłem przed siebie, wymijając Marka.

– Gdzie ty się wybierasz? – złapał za moje ramię.

– Nie wiem... gdziekolwiek. Samemu.

Lee przysunął się i mocno mnie objął, nie pozwalając się ruszyć. Po chwili też owinąłem ręce wokół jego klatki piersiowej, opierając podbródek na ramieniu.

– Przepraszam Hyuckie. Nie chciałem, żebyś się tak czuł.

Odsunął się delikatnie i też przetarł moje policzki kciukami. Uśmiechnął się delikatnie.

– Mogę prosić o uśmiech? Dla mnie?

Chcąc nie chcąc uśmiech sam pchał się na moją twarz. Parsknąłem cicho pod nosem.

– Przestań się tak patrzeć – burknąłem – Mam coś na twarzy?

Nie wiem, czy nagle zemdlałem i przyśniło mi się to, ale Mark Lee pocałował mnie kolejny raz. A ja znów poczułem się szczęśliwy, chociaż nie wiedziałem czy będzie to trwało dłużej.

ㅁㅁㅁㅁ

JUST HOLD ON| markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz