> 143 <

542 51 40
                                    


Donghyuck nie dawał znaku życia od trzech dni. Napisałem do Tena, ale on odpowiedział, że nie widział go przed domem ani w ogrodzie nawet przez chwilę. Napisałem nawet do Bonnie i dowiedziałem się, że tyle samo dni nie było go w szkole. Dlatego to był dobry pretekst żeby się do niego wybrać.

Zapukałem do drzwi, które po chwili uchyliły się, ukazując mamę Hyucka w piżamach, z kubkiem parującego napoju.

– Dzień dobry pani Lee.

– Hej Mark – uśmiechnęła się – Wejdź. Wybacz, że wyglądam tak nie wyjściowo, ale mam wolne i leniuchuję.

– Co pani mówi, wygląda pani super – uśmiechnąłem się, a ona machnęła ręką – Jest Hyuck? Od paru dni mi nie odpisuje.

– Moje dziecko się rozchorowało – westchnęła – Na początku to wyglądało tylko jak przeziębienie, ale jest o wiele gorzej. Gorączka go rozłożyła, a lekarz dał tak mocne leki, że gada od rzeczy.

– Och... brzmi starsznie.

– Wygląda jakby coś go rozjechało. Pewnie wkurzyłby się, gdyby mnie teraz słyszał – parsknęła cicho.

Mama Hyucka była chyba najlepszą kobietą jaką znałem - oczywiście zaraz po mojej mamie. Od zawsze była bardzo pozytywna, lubiła z nami żartować, a kiedy robiliśmy mu imprezę niespodziankę rok temu, była pierwsza do pomocy.

– Mogę do niego pójść?

– Oczywiście, ale jak będzie spał to go nie budź, proszę. W nocy nie mógł zasnąć i kręcił się po domu, nawet nie wiem skąd miał siłę.

– Zrozumiano – odsalutowałem.

Wbiegłem po schodach, dążąc do pokoju młodszego, który był na końcu korytarza. Cicho otworzyłem drzwi i zauważyłem, że nie śpi. Miał lekko uchylone oczy, a na telewizorze który wisiał naprzeciw łóżka był nikt inny, jak Spongebob. Kocha go odkąd pamiętam.

– Cześć Hyuck – odezwałem się.

Chłopak przekręcił głowę w moją stronę i uśmiechnął się delikatnie. Mimo że na czole miał ręcznik, był cały czerwony i wyglądał na zmęczonego, nadal wyglądał ładnie.

– Hej – wymamrotał.

– Jest aż tak źle? – zapytałem, siadając na jego fotelu i przysuwając się do łóżka.

– Czuje się jakby ktoś mnie zjadł i zwymiotował.

– To bardzo złe porównanie.

– Ale trafne.

– Potrzebujesz czegoś? – zapytałem.

– Przytulenia?

Zaśmiałem się cicho, ale usiadłem na łóżku i objąłem go w miarę możliwości. Nie chciałem żeby zrobiło mu się niewygodnie.

– Twoja mama mówiła, że masz jakieś paskudne leki.

– Są obrzydliwe i właśnie muszę je wziąć – stęknął – Podasz mi to pudełko?

Sięgnąłem to na co wskazywał palcem i jeszcze po butelkę wody. Zaśmiałem się cicho, widząc z jakim przerażeniem patrzy na małą tabletkę, a później skrzywiony ją połyka.

Oglądaliśmy kreskówkę w ciszy, która była co jakiś czas przerywana przez pociągnięcia nosa Donghyucka. W tym momencie przypomniał mi się drugi powód mojej wizyty, dlatego podniosłem się z łóżka.

– Hyuck, mam coś dla ciebie.

– Hm?

– Ostatnio mama wysłała mnie na poszukiwania naszyjnika na urodziny  jej koleżanki i zauważyłem też coś dla ciebie – uśmiechnąłem się – Proszę.

Podałem mu niewielką papierową torebkę, a on spojrzał na mnie z ukosa.

– Co to?

– Zobacz.

– Słonecznik? – Hyuck obrócił w dłoniach naszyjnik.

– Nie taki zwykły, możesz go otworzyć.

Pomogłem mu to zrobić, bo nie chciałem żeby coś uległo zniszczeniu. Po rozłączeniu słonecznika na pół, w środku można było zobaczyć okrąg z napisem – “you are my sunshine”.

Dlatego skojarzył mi się z Donghyuckiem.

– Jest piękny, dziękuję – uśmiechnął się, ale jego wyraz twarzy szybko się zmienił – Nie zostawisz mnie, prawda? – wyszeptał.

– C-co?

– Mam na myśli... wiem, że wylecisz i nie będę cię zatrzymywał. A-ale, nie zapomnisz o mnie, dobrze?

Temat wyjazdu wcale nie był dla mnie łatwy. Wiedziałem na co się pisze, ale z każdym dniem było to coraz bliżej i nagle zaczęło się wydawać bardziej przytłaczające. Pogodziłem się z tym, że zostawię tu moich bliskich, ale poźniej stało się coś czego nie planowałem.

Wszystko było zaplanowane. Tylko nie to, co stało się między mną a Hyuckiem. Dlatego teraz starałem się w ogóle o tym nie myśleć.

– Jesteś głupi Hyuck. Nigdy o tobie nie zapomnę, przecież... To niemożliwe.

– Będę za tobą tęsknić, wiesz? – powiedział, obracając w dłoniach łańcuszek – Ostatnio o tym myślałem. Tak bardzo nie chcę, żebyś tam leciał, ale nie mogę nic z tym zrobić.

– Dlaczego nigdy mi tego nie mówiłeś?

– Co miałem Ci powiedzieć? Hej Mark, olej swoje marzenia dla swojego przyjaciela? Nie, nie mogłem...

Podejrzewałem, że powiedział mi to tylko dlatego, że tego nie kontrolował. Jego mama mówiła, że po silnych lekarstwach nie wie co mówi, więc może to dlatego.

– Też nie jest mi z tym dobrze.

– Przepraszam, że w ogóle tak mówię – pociągnął nosem – Nie powinienem.

– Jest w porządku Hyuckie – potarłem jego ramię – Jak wyzdrowiejesz to musimy dobrze wykorzystać czas, który nam został.

– No ja mam nadzieję, nie biorę tego okropieństwa dla niczego.

ㅁㅁㅁㅁ

miłej nocki ❤️

zrobiłam gofry i jestem szczęśliwa, polecam wam

JUST HOLD ON| markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz