> 19 <

663 67 11
                                    


Wbiegłem do domu i głośno zatrzasnąłem za sobą drzwi. Kompletnie zapomniałem, że byłem umówiony dzisiaj z Markiem i dopiero jego wiadomość o tym, że jest w moim domu mi to przypomniała.

Wcisnąłem kurtkę do szafki i wszedłem do salonu, a on nadal tam był. Odetchnąłem z ulgą i usiadłem obok.

– Przepraszam, ale kompletnie zapomniałem – odezwałem się.

– Gdzie byłeś? – mruknął.

– Z Bonnie.

– Ach, znowu?

– Polubiłem ją, więc zgodziłem się znów gdzieś wyjść. Przepraszam, że zapomniałem...

– Już daruj sobie – machnął ręką i podniósł się z kanapy, a ja zrobiłem to zaraz po nim.

– Co robisz?

– Wychodzę. Wróć do Bonnie czy coś – wywrócił oczami, a ja zmarszczyłem brwi zdezorientowany.

– Mark, o co ci teraz chodzi?

– Mogłeś mi chociaż dać znać, a nie olewać prawie cały dzień. Gdzie masz telefon?

Wyciągnąłem telefon z tylniej kieszeni i odblokowałem go. Zauważyłem kilka nieważnych powiadomień i kilkanaście nieodebranych połączeń, których wcześniej w ogóle nie zauważyłem.

– Naprawdę przepraszam – westchnąłem – Zostań. Przecież możemy zrobić coś teraz.

– Teraz nie mam czasu – fuknął – Pilnuj czasu na przyszłość.

– Co ci się stało? Nigdy się tak nie zachowywałeś...

– Bo ty nigdy nie olewałeś mnie dla laski, którą poznałeś zaledwie tydzień temu.

– Znałem ją wcześniej. Poza tym, nigdy nie wypominałem Ci, gdy ty nie miałeś czasu dla mnie!

Patrzyliśmy na siebie w ciszy, ale ja nie zamierzałem odezwać się pierwszy. Zrozumiałem, że zrobiłem źle zapominając o spotkaniu, ale miałem w pamięci to ile razy Mark to zrobił. Przyzwyczaiłem się do tego, że niektóre nasze spotkania nie wypalały, bo akurat robił coś i zapomniał, a on nie potrafił zrozumieć ten jeden raz.

– Podoba Ci się?

Parsknąłem cicho, nie wierząc dokąd zmierza ta rozmowa.

– Bonnie?

– Tak.

– Jest dla mnie jak koleżanka, ale może z czasem coś z tego będzie.

Uczucia do Marka zaczynały mnie przytłaczać. Każdego dnia ja wpadałem coraz bardziej, a jakiekolwiek szanse że będziemy razem malały. Coraz więcej mówił o wyjeździe do Korei i stale robił coś w stronę dotarcia do celu.

A ja każdego dnia patrzyłem na to i starałem się udawać, że wcale nie boli. Jaehyun jako jedyny wiedział, co czuje do Marka, bo przeczytał to w moim notesie - od tamtej chwili go nie prowadzę. Obiecał, że nikomu o tym nie powie i do tej pory wszystko jest w porządku. Właśnie on stale powtarza mi, żebym zebrał się na odwagę i powiedział prawdę.

Tylko że wcale nie chodziło o odwagę. Byłem gotowy wyznać to w każdym momencie, ale się powstrzymywałem. Przecież Mark od dawna marzy o pójściu na przesłuchanie, locie do Seulu i treningach, żeby później zostać idolem i tworzyć muzykę.

Muzyka była jego największą miłością. Nie ja.

– Och, planujesz coś z nią?

– Nie o to mi chodzi Mark – westchnąłem – Mam osiemnaście lat, nie mogę pójść z kimś na randkę?

– Nie mówię, że nie. Umawiaj się z Bonnie, nie mam nic przeciwko. A teraz wrócę do siebie.

Starszy obrócił się na pięcie i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Westchnąłem głośno i kopnąłem stojącą obok szafkę, która lekko zadygotała. Byłem sfrustrowany i zdenerwowany. Wcale nie miałem co do Bonnie większych planów, była po prostu dobrą znajomą, ale chyba próbowałem oszukać sam siebie.

ㅁㅁㅁㅁ

miłego dnia 🦋🦋

JUST HOLD ON| markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz