~ 2~

848 67 29
                                    


•••

Jenna kroczyła po mokrej trawie z małym bukietem czerwonych róż.

Przystanęła nad jednym z wielu nagrobków, położyła na nim kwiaty i spojrzała na widniejące na nim imię:

Steven Grant Rogers"

Nie Kapitan Ameryka, nie bohater i obrońca świata. Po prostu Steve.

Usiadła na ławce obok i siedziała przez chwilę w ciszy po czym rzekła cicho:

— Wiesz, obejrzałam ostatnio ten film, który tak często mi polecałeś. Szczerze powiedziawszy nie wiem czym się tak zachwycałeś... Prawie dwukrotnie na nim zasnęłam.

Jenna zaśmiała się cicho po nosem i kontynuowała:

– Zapewne gdybyś był wtedy ze mną to rzuciłbyś we mnie poduszką i komentował każdą istotną scenę z tego filmu. Oglądanie filmów w twoim towarzystwie było istną katorgą. — Zrobiła krótką pauzę i zamknęła oczy — Ależ chciałabym byś go ze mną obejrzał.

Kobieta nachyliła się by poprawić wstążkę na bukiecie. Pogładziła dłonią zimny nagrobek, mówiąc dalej:

— Za to ta książka kryminalna była całkiem ciekawa.

Wnet Jenna zaczęła opowiadać o owej książce i mówić o swoich spostrzeżeniach na jej temat. Kiedy skończyła uśmiechnęła się i spojrzała w bok jakby miała nadzieję, że ujrzy obok siebie przyjaciela.

Westchnęła cicho i zacisnęła usta. Deszcz zaczął lekko kropić, toteż utworzyła nad sobą niewielką barierę by nie zmoknąć i móc jeszcze trochę posiedzieć na tej ławce.

— Jutro idę zobaczyć się z Wandą. Ostatnio bagatelizuje moje telefony... Zapewne smuci się teraz z powodu Visiona. Chciałabym jej jakoś pomóc.

Jenna opowiedziała mu o grillu, który urządził Sam kilka tygodni temu, o jego siostrzeńcach, a także o tym, że przemalowała jadalnię na niebiesko.

Podczas tego monologu śmiała się i żartowała jak za starych, dobrych czasów. Z tym wyjątkiem, że nikt jej nie odpowiadał i nie śmiał się razem z nią.

Po ponad dwóch godzinach wstała z ławki i uświadomiła sobie, że dookoła leje deszcz. Uklękła przy nagrobku, położyła na nim dłoń i szepnęła:

— Niebawem znowu wpadnę. Do tego czasu przeczytam kolejne książki i obejrzę nudne, czarno-białe filmy.

Kobieta wyprostowała się, a mina nieco jej zrzedła. Zagryzła usta i zamrugała szybko oczami. Odwróciła się i rzekła na odchodne:

— Tęsknie za tobą, Steve. Nawet nie wiesz jak bardzo.

Zrobiła kilka kroków po czym się zatrzymała i szepnęła sama do siebie z goryczą:

— Wiesz co, Rogers? Jeśli gdzieś tam jest Bóg, o którym kilkakrotnie mi wspominałeś... to powiedz mu, że jest mi winien przeprosiny za odebranie tak wielu, ukochanych osób.

•••

Element; Dziedzictwo • Avengers / Marvel •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz