~ 19 ~

725 62 39
                                    


•••

Sarah westchnęła głośno, upiła łyk herbaty i rzekła, siląc się na spokojny ton:

— Czyli masz za sobą kilka, ciężkich dni. Aż ciężko mi przyswoić te wszystkie informacje.

Jenna opowiedziała Sarze o przebiegu kilku ostatnich dni, od momentu, kiedy dołączyła do Sama i Jamesa w Berlinie. W ten sposób chciała zająć czymś jej myśli, ponieważ od telefonu z pogróżkami od Karli, Sarah była wyjątkowo niespokojna i płochliwa. Jenna obiecała, że zaopiekuje się nią oraz jej synami, do czasu aż Sam i James wymyślą co uczynić dalej.

Kobieta namówiła Sarę do wzięcia tabletek nasennych, które miały pomóc jej zasnąć, zapewniając przy tym, że nie spuści oka z AJ'a i Cassa.

Powątpiewała w to czy Karli zdołałaby dostać się do jej domu. Nie kiedy Jenna była na miejscu. Karli była terrorystką, ale nie była głupia. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nawet serum superżołnierza nie mogłoby się równać ze zdolnościami Jenny, która w ułamku sekundy mogłaby zetrzeć miasto z powierzchni Ziemii.

Nazajutrz Jenna otrzymała niepokojące wieści od Sama. Okazało się, że Lamar, wierny towarzysz Johna Walkera, został zabity przez Karli. Na tym złe wieści się nie skończyły, ponieważ nowy Kapitan Ameryka jakimś cudem zdobył serum, przez co pozyskał nowe zdolności.

— Idiota — Mruknęła Jenna pod nosem.

Na domiar złego, Zemo rozpłynął się w powietrzu. Jedynym pozytywem tej całej sytuacji była nowina, że Sam i James niebawem przybedą do miasteczka.

AJ i Cass byli z tego powodu bardzo rozentuzjazmowani. Nie mogli się doczekać aż poznają Zimowego Żołnierza oraz zobaczą ulubionego wujka Sama.

•••

Rozległo się pukanie do drzwi.

— Otworzę! — Zawołała Sarah i ruszyła ku drzwiom.

W tym czasie Jenna pomagała Cassowi rozwiązać zadanie domowe z matematyki, od czego porządnie rozbolała ją głowa.

Chłopiec zaśmiał się cicho i oznajmił:

— Może i masz niesamowite moce i wychowywałaś się w kosmosie, ale matematyka faktycznie jest dla ciebie czymś niezrozumiałym.

— Uważaj, Cass. Jeszcze słowo, a już więcej nie upiekę dla ciebie twoich ulubionych babeczek.

— Wujek Sam!

Za nimi rozległ się radosny okrzyk AJ'a, który ruszył biegiem ku drzwiom.

Chwilę później do salonu Sary weszli Sam i James, z czego ten drugi rozglądał się dookoła z zaciekawieniem.

Jenna wstała od stołu, przywitała się z Samem, a następnie podeszła do Jamesa, mówiąc:

— Nieźle oberwaliście — Położyła dłoń na jego policzku i przyjrzała się ranom na jego twarzy.

— Było warto — Odparł James po czym pocałował Jennę w policzek, dodając — Żałuj, że tego nie widziałaś.

— Czego? — Zapytała Jenna, marszcząc brwi.

Wtedy Sam wyjął z pokrowca Tarczę Steve'a.

— Odzyskaliście ją — Kobieta była wyraźnie poruszona.

— Właściwie to odebraliśmy siłą. Stąd te liczne siniaki — Oznajmił Sam, wzruszając ramionami.

Sarah nakryła do stołu i podała obiad. AJ i Cass uważnie przyglądali się nieznajomemu, który przez cały czas nie odstępował Jenny na krok.

Rodzina Wilsonów, James i Jenna zasiedli do stołu, gdzie spędzili miły wieczór, podczas którego obaj mężczyźni opowiedzieli o starciu z Karli oraz Walkerem.

Przez cały wieczór uśmiech nie schodził z twarzy Jenny. Mimo, iż Karli wciąż była na wolności to w tamtym momencie nie dbała o to, ponieważ miała przy sobie bliskie osoby, których towarzystwem pragnęła się cieszyć.

Po kolacji Sam podziękował Jennie za opiekę nad jego rodziną i oznajmił, że teraz to jego zadanie, toteż Jenna pożegnała się z rodziną Wilsonów i wraz z Jamesem udali się do jej domu.

•••

Element; Dziedzictwo • Avengers / Marvel •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz