paper love

1.9K 116 19
                                    

Words: 1101
Warnings: -
Author's Note: Oh god, nie wiem jak wy, ale ja teraz mam tyle rzeczy na głowie, że chwilami nie wiem, jak mam na imię. Ten shot jest dla mnie jak odskocznia od rzeczywistości, chwila wytchnienia od wszystkiego i po prostu 'wyłączenie się' ze świata. Mam nadzieję, że i wam się on spodoba :)

List, całe mnóstwo listów chowałaś w pudełku pod łóżkiem. Nie wiedziałaś od kogo i skąd się biorą, każdego dnia rano pod twoimi drzwiami pojawiała się kolorowa koperta z zapisanym niestarannym pismem papierem. Nigdy nie byłaś romantyczką, twoje pojęcie miłości kończyło się na intymnym kontakcie fizycznym, nic poza tym. Nie wierzyłaś w miłość, nie w czasach, w których żyjemy. Jednak słodkie treści zamieszczone w listach sprawiały, że przyjemne ciepło rozpływało się po twojej klatce piersiowej i aż żal było ci je tak po prostu wyrzucić.

Po upływie pierwszych dwóch tygodni odkryłaś, że listy mają jakiś schemat. W poniedziałki otrzymywałaś żółtą kopertę, we wtorki niebieską, środy zieloną, czwartki białą, piątki czerwoną, w soboty i niedziele nie było listu, a róże wraz z każdym tygodniem było ich o jedną więcej.

Nigdy nie miałaś ręki do roślin. Jedyne roślinki, które były w stanie z tobą przeżyć, to te sztuczne i kaktus, który z niewiadomych przyczyn trzymał się doskonale i rozrastał. Kiedy dostałaś różę po raz pierwszy, było ci żal, gdy zwiędła pod koniec tygodnia. Oh, jak duże było twoje zdziwienie, gdy tydzień później pod twoimi drzwiami znajdowały się dwie kolejne i jeszcze następnego tygodnia trzy.

Kochałaś zagadki i łamigłówki. Założyłaś sobie nawet zeszyt, w którym zapisywałaś wszystkie swoje myśli na ten temat i wszystkie możliwe wskazówki. Nie raz próbowałaś przyłapać swojego wielbiciela, by dowiedzieć się, kim był, jednak bez skutku. Cieszyłaś się, że choć w małym stopniu twoje życie mogło być normalne.

Przeciągnęłaś się, wstając z łóżka i spojrzałaś w kierunku drzwi. Zmarszczyłaś brwi, widząc różową kopertę zamiast róż. Chwyciłaś list w dłoń i uważnie obejrzałaś go z każdej strony. Wyglądał... inaczej. Wyciągnęłaś pudło spod łóżka i siadając obok zaczęłaś analizować wszystko od nowa.

Westchnęłaś i spojrzałaś w kierunku różowej koperty. Niepewnie otworzyłaś ją i przeczytałaś zawartość listu. Całość była... bez sensu. Każde zdanie było jakby wyrwane z kontekstu, a czasami brakowało w nim kilku słów.

Przez myśl przemknął ci pomysł o tym, że treść mogła być ukryta. Przypomniałaś sobie o sztuczce z sokiem z cytryny i wyciągnęłaś z szuflady świeczkę, którą po chwili zapaliłaś. Przysunęłaś list do ognia i uśmiechnęłaś się pod nosem, widząc pojawiające się słowa, a nawet i całe zdania.

Jęknęłaś, gdy zrozumiałaś z listu, że wszystkie poprzednie mają w sobie zawarte wskazówki odnośnie ich nadawcy. Nieprzekonana spojrzałaś na stosik dwudziestu pięciu kopert. Z westchnieniem podeszłaś do łóżka i chwyciłaś je wszystkie. Lekko zła odkryłaś, że tym razem nie miały one żadnej ukrytej pod niewidzialnym atramentem treści.

Zgasiłaś świeczkę i chwytając w dłoń kolorowe zakreślacze, usiadłaś za biurkiem. Posortowałaś koperty i przypisałaś do nich kolor markera, którym zaczęłaś podkreślać pojedyncze słowa wyrwane z kontekstu.

Spisałaś wszystkie podkreślone wyrazy na osobną kartkę, jednak to nadal nie dawało ci odpowiedzi, na którą liczyłaś. Zdenerwowałaś się, gdy Nobara przyszła przypomnieć ci o zajęciach. Nienawidziłaś, gdy ktoś odrywał cię od jakiegoś zajęcia. Przez cały dzień nie mogłaś przestać myśleć o swojej małej zagadce, a niemalże namacalne spojrzenia Yuuji'ego wcale ci nie pomagały.

Kiedy wieczorem wróciłaś do swojego pokoju, wyprana z energii, wykąpana i gotowa do spania, usiadłaś przy biurku i jeszcze raz spojrzałaś na otwarty zeszyt. Zmarszczyłaś brwi, widząc niestarannie napisane numerki pod słowami. Cichy pisk opuścił twoje usta, gdy uświadomiłaś sobie, że twój cichy wielbiciel musiał być w twoim pokoju, podczas gdy ty brałaś kąpiel. Uderzyłaś głową o biurko, byłaś tak blisko poznania jego tożsamości, a idealna do tego okazja przemknęła ci obok nosa.

Spisałaś słowa w odpowiedniej kolejności i miałaś ochotę wyrzucić zeszyt przez okno, gdy odkryłaś, że czeka cię kolejna zagadka. Zacisnęłaś wargi i zrezygnowałaś z kontynuowania śledztwa, a przynajmniej na ten moment. Zmęczenie mocno dawało ci się we znaki i nie byłaś w stanie trzeźwo myśleć. Położyłaś się do łóżka, jednak jeszcze długo nie mogłaś zasnąć.

Rano czułaś się jak zombie. Znużona słuchałaś wszystkiego, o czym mówili twoi koledzy i Gojo, ale nie przyswoiłaś zbyt wielu informacji. Nie interesowałaś się niczym i już nawet przestałaś zwracać uwagę na natarczywy wzrok Yuuji'ego, który wiercił dziurę w twoich plecach.

Dopiero w sobotę usiadłaś na spokojnie do zagadki cichego wielbiciela. Miałaś ochotę strzelić sobie w czoło, gdy zagadka okazała się być piekielnie prosta. Ubrałaś na siebie zbyt dużą bluzkę Itadori'ego, który kiedyś ją u ciebie zostawił i wyszłaś z pokoju. Od razu skierowałaś się na dziedziniec.

Delikatnie uśmiechnęłaś się, czując promienie wiosennego słońca i delikatny wietrzyk, muskający twoją skórę. Odgarnęłaś włosy, które przez chwilę zasłoniły ci widoczność i usta rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu, widząc Megumi'ego i Yuuji'ego siedzących na schodkach. Po chwili doszła do nich Nobara, która szturchając Itadori'ego, wskazała na ciebie z iskierkami radości w oczach. Pewnym krokiem ruszyłaś w ich kierunku i zagryzłaś wargę, próbując ukryć uśmiech, który nie chciał zejść z twojej twarzy.

 - Możemy pogadać? - zapytałaś, patrząc na naczynie Sukuny. Chłopak ci skinął i odeszliście kawałek dalej.

Jeszcze nigdy się tak nie denerwowałaś. Jak miałaś zacząć rozmowę? Co miałaś mu powiedzieć? Jednak najważniejsze pytanie to, co czułaś? Przecież nie wierzyłaś w miłość, prawda? W obecnej erze nie ma czasu na miłość. Ludzie chodzą ze sobą i się rozstają, mało kto, przyrzekając wierność aż do śmierci, trzyma się tej obietnicy. Małżeństwa biorą rozwody, dzieci płaczą i cierpią, widząc jak rozpadają się ich rodziny. Czy jest sens kochać tylko po to, by później cierpieć, gdy ta druga osoba odejdzie?

 - [Y/N]? - Spojrzałaś na Yuuji'ego, który lekko schylił się, by być na twojej wysokości. Ze łzami w oczach wpatrywałaś się w jego tęczówki. 

[Y/N] co czujesz?

 - Yuuji, ja...

 - Rozszyfrowałaś listy - powiedział z lekkim zawahaniem. Skinęłaś i schowałaś twarz w dłoniach.

[Y/N] kochasz go?

 - Nieważne, co powiesz i tak będę. Nawet, jeśli będzie to tylko przyjaźń. Jeśli ty tego nie chcesz, to ok. Jest dobrze, tak jak jest - mruknął, niepewnie podchodząc krok bliżej i otaczając cię ramionami.

Ciepło, wręcz gorąc, uderzył w ciebie, gdy mogłaś zaciągnąć się jego zapachem. Itadori zwykle nie używał perfum, tym razem również tego nie zrobił, jednak mimo to pachniał ładnie. Jego zapach był wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, był twoim ulubionym zapachem.

[Y/N] jesteś pewna, że chcesz by tak zostało?

Chciałaś coś powiedzieć, chciałaś wykrzyczeć mu, że nic nie jest w porządku, ale żadne słowo nie opuściło twoich ust. Jedynie wasze łzy moczyły wasze ubrania.

[Y/N] dlaczego nic nie mówisz, jeśli chcesz tego samego co on?

Serce bolało cię na myśl, że pokochałaś jego piękne słowa wbrew swojej woli. Nie chciałaś go kochać, nie chciałaś kochać i nie chciałaś być kochana.

Jednak ludzie są słabymi istotami, które boją się bólu.

 - Yuuji... chyba cię kocham - mruknęłaś przez ściśnięte gardło.

Chłopak mocniej cię objął i schował twarz w twojej szyi, przejeżdżając po niej nosem.

 - Wiem.

I możecie mi wierzyć, że ta papierowa miłość przetrwała aż do samego końca i trwa dalej, gdzieś, gdzie nie ma krzywd i pojęcia czasu, gdzieś, gdzie nic to wszystko.

does curse can love? jjk oneshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz