low voice, pretty face

1.1K 78 1
                                    

Words: 876
Warnings: -
Author's Note: Miłego tygodnia!

Zimne powietrze, które wlatywało do twojego mieszkania przez uchylone drzwi balkonowe, sprawiało, że czułaś coraz większy chłód. Myśl o tym, że musiałabyś wstać i bosymi stopami przejść po zimnej podłodze, przyprawiała cię o coraz to nowsze dreszcze. Chociaż może to zimno wlatujące z zewnątrz było ich przyczyną?

Westchnęłaś i w chwili, gdy już prawie wyszłaś spod ciepłego koca, coś stuknęło. Zmarszczyłaś brwi, zamierając w bezruchu. Zmrużyłaś powieki, próbując dostrzec coś dziwnego w ciemności.

 - Tch.

Ktoś prychnął, a niski głos rozniósł się po twoim mieszkaniu. Usłyszałaś skrzypnięcie i po chwili drzwi do twojego balkonu zostały zamknięte. Światło księżyca subtelnie oświetlało twarz intruza.

Nie chciałaś krzyczeć. Zamiast tego jak zaczarowana wpatrywałaś się w przystojną twarz mężczyzny, stojącego zaledwie kilka metrów od ciebie. Poprawiłaś się na kanapie i mocniej naciągając na siebie koc, zrobiłaś dodatkowe miejsce niedaleko siebie. Nieznajomy uniósł brew.

 - Nie krzyczysz?

 - Jestem inna niż wszyscy inni ludzie - mruknęłaś, obserwując jak intruz niepewnie siada na zrobionym przez ciebie miejscu.

 - Doprawdy jesteś dziwna - odparł, gdy z zainteresowaniem zaczęłaś przyglądać się jego twarzy. Z trudem powstrzymywałaś swoje dłonie od dotknięcia jego zapewne gładkiej skóry na policzku.

 - Widzę rzeczy, których inni nie widzą. Równie dobrze możesz nie istnieć i być tylko wytworem mojej wyobraźni. Może zasnęłam tutaj i to tylko sen? Jesteś zbyt... przystojny, by być prawdziwy.

Czarnowłosy głośno się zaśmiał, twoje policzki oblał rumieniec, a przez kręgosłup przeszły przyjemne dreszcze. Przymknęłaś powieki, opierając się głową o ramię nieznajomego.

 - Mów coś do mnie. Masz naprawdę miły dla ucha głos. Myślę, że mogłabym słuchać go godzinami - mruknęłaś, ziewając.

Było ci ciepło, wygodnie i o dziwo czułaś się bezpiecznie w towarzystwie mężczyzny. Zaciągnęłaś się jego niezwykle delikatnym zapachem, próbując rozpoznać do czego należy, ale nie dałaś rady. 

Czarnowłosy przez chwilę siedział cicho. Właściwie to nie wiedział nawet co powinien zrobić. To był pierwszy raz, gdy przytrafiło mu się coś takiego. Nie wiedział nawet, jakim sposobem trafił do twojego mieszkania. Po prostu szedł przed siebie, aż w końcu dotarł do twoich drzwi, a gdy te okazały się otwarte, najzwyczajniej w świecie wszedł do środka twojego małego, skromnego mieszkanka.

 - Jak się nazywasz? - zapytał, spoglądając na twoją powoli zapadającą w błogi sen osobę.

 - [Y/N] [Y/L/N] - mruknęłaś, pocierając swój nos. Mężczyzna skinął i zaczął bawić się swoimi palcami.

 - Jestem Choso - powiedział tak cicho, że przez chwilę miałaś wrażenie, że się przesłyszałaś.

 - Ładne imię ładnej twarzy - odparłaś sennie, nie do końca świadoma tego, co mówisz.

 - Jesteś zabawna - parsknął, próbując powstrzymać śmiech, nic jednak nie poradził na uśmiech, który mimowolnie zabłąkał się na jego twarzy.

 - Jestem po prostu szczera.

Zapadła między wami cisza. Choso niepewnie objął cię ramieniem, gdy ty położyłaś się na jego kolanach. Gdybyś nie była zmęczona i była świadoma tego, co robisz, na pewno nie pozwoliłabyś sobie na takie posunięcie, ale skoro praktycznie byłaś półprzytomna - nie przejmowałaś się tym. Przyjemne ciepło, które biło od mężczyzny, niezwykle mocno działało na twoje ciało i zmęczenie, towarzyszące ci od dłuższego czasu. Zaciągnęłaś się jego unikalnym zapachem i powoli zaczęłaś odpływać w stronę błogiego odpoczynku dla ciała. Gdy dłoń Choso niepewnie zaczęła gładzić twoje włosy, nieświadoma tego, zaczęłaś cicho pomrukiwać. Twarz mężczyzny przyozdobił uśmiech - nie spodziewał się takiej reakcji, a już na pewno nie spodziewał się tego, że pozwolisz mu na takie posunięcie.

Ta chwila sprawiła, że oboje przez moment zapomnieliście o wszystkich zmartwieniach, które ciążyły na waszych sercach. Strata braci mocno odbiła się na Choso, nie wiedział, jak powinien się teraz zachowywać. Płakać, krzyczeć, wściekać się? Ta sytuacja była dla niego czymś zupełnie nowym. Może dlatego też próbował uciec od tej pustki, która nagle opanowała jego serce i umysł? Może to dlatego znalazł się w twoim mieszkaniu? Wiele pytań, a tak niewiele odpowiedzi.

Ciche chrapnięcie odciągnęło jego uwagę od niechcianych myśli. Spojrzał na twoją spokojną twarz i zagryzł wargę. Wyglądałaś uroczo, śpiąca na jego kolanach i lekko obśliniona własną śliną. Odgarnął niesforny kosmyk włosów, który zabłąkał się na twojej twarzy i przez umysł przeszła mu myśl, że mógłby na ciebie patrzeć codziennie. Delikatnie zmarszczyłaś brwi i zaczęłaś się lekko wiercić. Dopiero, gdy odwróciłaś się twarzą w kierunku Choso, uspokoiłaś się i pogrążyłaś w jeszcze głębszym śnie.

Czarnowłosy miał ochotę zacząć się śmiać z samego siebie. O czym on myśli? On? Jedno z przeklętych łon miałby móc podziwiać cię każdego dnia aż do usranej śmierci? Wolne żarty.

Zacisnęłaś piąstkę na materiale jego ubrania. Wzrok Choso złagodniał. Delikatnie przesunął ręką po twoich włosach, by następnie zacząć gładzić twój policzek. Żarty, czy też nie, chyba naprawdę chciał móc widzieć cię codziennie.

 - Chyba zaczynam wariować, [Y/N] - wyszeptał, zahaczając kciukiem o twoje wargi.

 - Nawet się nie znamy.

Choso przekręcił głowę na bok i dokładnie przyjrzał się twojej twarzy. Wyglądałaś... przeciętnie, jak każdy, ale jednak było w tobie coś, co nie dawało mu spokoju. Nie wiedział dokładnie czym było to ,,coś" i sprawiało to, że czuł w sobie rosnącą irytację.

Delikatnie pochylił się w twoim kierunku i złożył delikatny, motyli pocałunek na twojej skroni.

Rano, gdy obudziłaś się na kanapie już nikogo nie było. Nie byłaś pewna, czy to co wydarzyło się w nocy było prawdą, czy po prostu snem. Zdrowy rozsądek kazał myśleć ci, że to wszystko to był jedynie sen, wyobrażenie. Jednak coś głęboko w tobie wręcz krzyczało, że to było prawdziwe.

I nic nie mogłaś poradzić na to uczucie bycia obserwowanym.

does curse can love? jjk oneshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz