getaway

2.7K 151 26
                                    

Words: 843
Warnings: -
Author's Note: Zakochałam się w tym shocie, ok?
15/18

Życie jest poplątaną siecią rozmów telefonicznych i hashtagów, których nie znasz i utknęłaś w tych wszystkich błyszczących światłach i sygnałach wybieranego numeru. Mężczyzna musiał przyznać, że również stał się tego ofiarą, ale znalazł słodką drogę ucieczki - ciebie.

 - Lubię letni deszcz. - Odwróciłaś głowę i spojrzałaś na jego przystojny profil. Jego oczy pozostały zamknięte, a na ustach błąkał się delikatny uśmiech. To był ten moment, gdy mógł przez chwilę odetchnąć. Przestać być najsilniejszym i po prostu być sobą.

Delikatnie przejechałaś dłonią po jego nieskazitelnym policzku. Wyglądał jak anioł. Nie mogłaś uwierzyć w to, że pozwolił ci zbliżyć się do siebie tak blisko, że teraz leżeliście razem gdzieś na polanie w głębi lasu. Cichy szum rzeki przed wami, śpiew ptaków nad wami i słońce, które nieśmiało wyglądało zza chmur, które ofiarowywało was łagodnym deszczykiem. Satoru delikatnie uchylił powieki i spojrzał na ciebie swoimi pięknymi oczami.

 - Jesteś moją ucieczką - szepnął - Moim ulubionym miejscem.

Rumieniec rozkwitł na twoich policzkach. Cofnęłaś dłoń i uparcie zaczęłaś wpatrywać się w niebo, lekko mrużąc oczy, by krople deszczu się do nich nie dostały. Cichy chichot z boku przyprawił cię o przyjemne dreszcze. Szelest i po chwili przestałaś podziwiać niebo, a zaczęłaś wpatrywać się w przystojną twarz czarownika, gdy ten pochylił się nad tobą i złożył na twoim czole delikatny pocałunek. Ledwo musnął wargami twoją skórę, zupełnie tak, jakby bał się, że gdyby zrobił to odrobinę mocniej, rozpłynęłabyś się w nicości, zniknęła z jego pamięci i już nigdy więcej nie wróciła.

Delikatnie odsunęłaś kosmyki jego włosów, które pchały się do oczu, w które mogłabyś wpatrywać się godzinami.

 - Jesteś moją spadającą gwiazdą. Promykiem, rozświetlającym mrok na ulicy.

Lekko uniosłaś się i kładąc dłoń na jego policzku, pocałowałaś go. Kochałaś te chwile, gdy odłączaliście się od świata i nic oprócz was samych się nie liczyło. Tylko on i ty oraz wspomnienia, które tworzyliście.

 - Życie może być ciężkie do zniesienia, kiedy jesteś uwięziony w pudełku. Czekasz na wolność aż przybędzie, ale zawsze przychodzi za późno. Jesteś na krawędzi, gubiąc się i droga zaczyna tobą kołysać. Za każdym przewróceniem strony... jest szansa by to naprawić - wyszeptałaś, trącając jego nos swoim.

Satoru oparł swoje czoło o twoje i westchnął. Wiedział, że masz rację, ale czy na pewno nie było za późno? W momencie, gdy postanowił uratować Yuuji'ego, czy już wtedy nie skreślił swojej szansy?

Widząc zamyślenie malujące się na jego twarzy, znów go pocałowałaś. Położyłaś się, a Satoru zawisł nad tobą. Wplątałaś dłonie w jego wilgotne włosy i delikatnie za nie pociągnęłaś. Mężczyzna pociągnął za twoją dolną wargę i oderwał się od twoich ust.

 - Nie myśl teraz o tym - powiedziałaś, widząc, jak szykuje się do powiedzenia ci swoich przemyśleń.

 - Jestem twoją ucieczką - mruknęłaś - Więc choć raz pozwól sobie na ucieczkę.

Patrzyłaś mu prosto w oczy. Widziałaś w nich wszystko. Każde najmniejsze zmartwienie, o którym nie chciał mówić i do którego nie chciał się przyznać, wszystkie chwile zwątpienia, wszystkie emocje i uczucia, które kryły się głęboko w jego duszy. Nie potrzebowałaś słów, by wiedzieć, jak czuł się Satoru, co myślał w danej chwili. Wystarczyło, że spojrzałaś w jego oczy. Chwilami miałaś wrażenie, że tymi pięknymi tęczówkami potrafi odczytać z ciebie wszystko, każde kłamstwo, każdą chwilę słabości, złość, która targała tobą po kolejnym męczącym dniu pracy.

 - Ale czy na nią zasługuję? - zapytał, przejeżdżając nosem po twojej szyi. Przełknęłaś ślinę i przejechałaś dłonią po jego karku, by po chwili zacząć delikatnie go masować.

 - Każdy zasługuje na chwilę wytchnienia, według mnie, ty jesteś na szczycie listy tych osób.

Cichy śmiech opuścił jego wargi. Delikatnie cmoknął czuły punkt na twojej szyi i położył głowę na twojej klatce piersiowej. Zaczęłaś gładzić jego wilgotne włosy i wpatrywałaś się w niebo, które zdążyło się już rozchmurzyć. Jedynie gdzieniegdzie pojedyncza, biała chmurka leniwie płynęła w tylko sobie znanym celu.

Zagryzłaś wargę, myśląc nad tym, jak odciągnąć myśli białowłosego od dręczącej go sprawy. Wyciągnęłaś dłoń w górę, wskazując na chmurkę o dziwnym kształcie.

 - Spójrz, przypomina mi... żółwia - powiedziałaś, cicho chichocząc. Satoru zszedł z ciebie i kładąc się obok, spojrzał w stronę, którą wskazywałaś. Zmarszczył brwi.

 - Pokazujesz mi chmury? Nie jesteśmy na to... za starzy? - zapytał, spoglądając na twój profil. Odwróciłaś się w jego stronę z groźnym wyrazem twarzy.

 - Jeśli sugerujesz, że jestem stara, to chcę ci jedynie przypomnieć, że jesteś starszy ode mnie o pięć lat - odparłaś, śmiejąc się pod nosem.

 - Niech ci będzie, popatrzmy w chmury.

Wesołe wymiany spostrzeżeń i śmiech, gdy ktoś powiedział coś śmiesznego towarzyszyły wam przez resztę dnia. Słońce zaczynało powoli zachodzić, a niebo otrzymało zupełnie nowe barwy. Z zachwytem wpatrywałaś się w widok przed wami i z cichym westchnieniem oparłaś głowę o ramię Satoru, który niemal natychmiast objął cię, przyciągając bliżej siebie.

Błoga cisza przerywana jedynie odgłosami natury towarzyszyła wam przez dłuższy czas. Nie potrzebowaliście słów, by wiedzieć, o czym myśli druga osoba. Zmęczenie powoli ogarniało twoje ciało, a ziewnięcie uciekło spomiędzy twoich warg.

 - Jesteś zmęczona? - zapytał cicho, spoglądając na ciebie. Zaprzeczyłaś ruchem głowy, ale ponowne ziewnięcie zdradziło cię. Białowłosy tylko się zaśmiał.

 - Wracamy do domu - odparł i biorąc cię na barana, ruszył w kierunku miasta.

does curse can love? jjk oneshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz