Rozdział XXI

202 15 7
                                    


     Kiedy otworzyła oczy nie miała pojęcia gdzie się znajduje. Obraz był rozmazany, nierealny. Zamrugała kilka razy, by odzyskać ostrość widzenia odpędzając tym samym przedziwny sen, który nawiedził jej umysł, a który równie szybko zniknął z jej pamięci.
     Do jej uszu dotarły odgłosy krzątaniny. Skrzywiła się, gdy po poruszeniu ciała poczuła mocny ucisk w plecach. Przetarła zaspane oczy pozbywając się śpiochów zebranych w kąciku oka i zerknęła na swoje posłanie.
     Fotel? O nie...
     Wciągnęła głośno powietrze prostując się. Odczuła przeszywający chłód, gdy koc opadł na jej kolana. Rozejrzała się ze strachem dookoła.
Nadal była w jaskini Upiora! Zasnęła!
    - Dzień dobry Auroro. - usłyszała melodyjny, choć nadal lekko zachrypnięty głos.
     Obróciła się gwałtownie, co ponownie spowodowało ból pleców. Skrzywiła się unosząc odruchowo dłoń do karku, gdzie nastąpiło strzyknięcie kręgów.
    - Ostrożnie, bo skręcisz sobie kark tym dziwowaniem. - mruknął Erik unosząc delikatnie kąciki ust, lecz zaraz wrócił do swojej nieodzownej powagi.
    - Przepraszam, nie chciałam zostawać tu dłużej niż to potrzebne. - powiedziała szybko i wstała łapiąc za koc, by nie upadł na ziemię.
     Erik milczał obserwując miotającą się dziewczynę.
    - Nie chciałam nadużywać twojej gościnności. - dodała, a jej głos dziwnie zadrżał. - Już znikam. Nie chcę, byś jeszcze denerwował się moją obecnością.
     Erik zacisnął usta. Nim Madeleine dotarła do kamiennego brzegu zdążył podejść i delikatnie złapać ją za dłoń. Poczuł jak się spina. Nie odwróciła się w jego stronę. Coś zakuło go głęboko w piersi, lecz zaraz zdusił to uczucie pozostawiając jedynie gorycz. Puścił jej dłoń.
    - Madeleine...- zaczął, lecz urwał w połowie nie wiedząc zbytnio jak zacząć. - Nie wygłupiaj się, to nie wypada takiej panience jak ty. - wypalił, na co ona zmarszczyła brwi zdziwiona.
     Obróciła na niego oliwkowe spojrzenie.
    - Słucham? - zapytała niedowierzając w to co usłyszała.
     Upiór skrzywił się. Skrewił i doskonale sobie z tego zdawał sprawę.
    - To znaczy... - mruknął i westchnął ciężko. - Wybacz mi Madeleine. Nie jestem zbyt dobry w relacjach międzyludzkich.
     Bibliotekarka otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz zaraz je zamknęła. Chciała przyznać mu rację, jednak darowała sobie kopanie leżącego, do tego chorego człowieka.
    - Poza tym chciałem powiedzieć, że nigdzie nie popłyniesz dopóki nie wróci Pears. - dodał splatając ręce na piersi.
     Madeleine zmarszczyła ponownie brwi i obróciła się. Miał rację. Łódki nie było, tak jak pewnego ciemnoskórego jegomościa. Dziewczyna sapnęła niezadowolona.
    - Czemu nazwałeś mnie Aurora? - zapytała.
     Erik uniósł brew, czego nie było widać przez białą maskę.
    - Tak ma na imię królewna z baśni Charles'a Perraulta * pod tytułem La Belle au bois dormant **
    - Och... - Madeleine zarumieniła się. Na śmierć zapomniała, że tak miała na imię główna bohaterka słynnej baśni. - No tak, racja. - odparła.
Nastała chwila niezręcznej ciszy. W pewnym momencie oboje odezwali się, a ich wypowiedź zmieszała się w jedną, bezkształtną masę.
    - Wybacz, proszę powiedz co chciałeś.
    - Nie, to ja ci wszedłem w słowo, ty zacznij...
    - Jak się czujesz? - zapytała czując się jeszcze bardziej zażenowana.
     Erik wzruszył ramionami od niechcenia.
    - Już mi lepiej, chociaż nadal uciska mnie w dołku, a głos brzmi jakbym zdzierał wysuszone mięso tarką.
    - Barwne porównanie. - mruknęła unosząc brew.
    - Ale za to bardzo trafne.


***


     Kilka dni później Madeleine z lekką duszą i spokojną głową oddawała się swojej pracy. Wtem usłyszała poruszenie na korytarzu. Zdziwiona uniosła zmęczone, obolałe spojrzenie. Ostatnio nawet nieco gorzej widziała, ale udało jej się odłożyć już większą część pieniędzy, dzięki czemu uda jej się sprawić nowe okulary. Może nawet po świętach już je będzie mieć.
Wstała zza biurka w celu podejścia do drzwi, by zobaczyć co się dzieje, lecz uprzedziła ją w tym Giri.
    - Madeleine! Przybyli! Cała grupa! - zawołała z rumieńcami ekscytacji.
    - Ależ kto?
    - Jak to kto? Baletmistrzowie z Rosji! - odpowiedziała zdumiona jej niedomyślnością.
    - Och...poczekaj, pójdę z tobą. Też jestem ciekawa. - uśmiechnęła się i popędziła za młodą baletnicą.


***


     W progach opery stanęło piętnaście nowych osób. Na ich czele prezentował się dumnie wyprostowany mężczyzna o smukłej, umięśnionej sylwetce. Był wysoki i przystojny. Ciemne włosy koloru palonego orzecha zaczesane miał do tyłu. Jasne, błękitne oczy uważnie lustrowały wnętrze budynku. Patrząc w nie miało się wrażenie, że człowiek wpadł właśnie w najpiękniejsze lazurowe tkaniny jedwabiu. Tak delikatne w odbiorze, a jednocześnie lodowate. Wąskie usta o lekko brązowawej barwie układały się w delikatny uśmiech, przez co przy kącikach ust tworzyły się dołeczki. Obok niego stała Diva Carlotta w przesadnie wyszukanej sukni o jasnozielonej barwie z fioletowymi akcentami. Przy całej grupie tancerzy, którzy ubrani byli elegancko, aczkolwiek stonowanie wyglądała jak beza wśród czekoladowych pralin oblanych białą czekoladą. W dłoni dzierżyła niewielki wachlarz pod kolor sukni, którym wachlowała się tak, że różowe piórko w niewielkim kapelusiku furkotało we wszystkie strony.
    - Ach! Niezmiernie nam miło gościć tak zacnych i sławnych mistrzów baletu! - zawołał Moncharmin idąc w kierunku mężczyzny wyciągając przy tym dłoń.
    - Cieszymy się, że zgodziliście się za sprawą naszej cudownej Divy zaszczycić nas swą obecnością. - dodał Richard.
    - To nam jest miło, że możemy wystąpić tu, w operze Garniera. - odpowiedział mężczyzna. W jego głosie słychać było silny wschodni akcent, lecz bezbłędnie mówił po francusku. - Mamy nadzieję, że razem stworzymy coś, czego widownia nie zapomni do końca swoich dni.
    - Takie słowa zawsze napawają moje serce radością! - zawołał Moncharmin wesołym tonem. - Pozwoliliśmy sobie zająć się waszym zakwaterowaniem. Niedaleko jest wspaniały hotel i znajduje się stosunkowo blisko opery.
    - Dziękuję, jesteśmy wdzięczni. - mężczyzna skłonił głową w kierunku dyrektora.
    - Czyż nie jest przystojny? - szepnęła Giri w stronę Madeleine nie mogąc oderwać oczu od mężczyzny.
    - To prawda, ma niespotykaną tutaj urodę. - odpowiedziała.
    - Ale słyszałam, że podobno jest kobieciarzem.
    - Niby skąd? Przecież ledwo do nas dotarli. - Madeleine zerknęła rozbawiona na baletnicę.
    - Podobno on i madame Carlotta potajemnie się spotykają i że gdyby nie to, to by się tu nie zatrzymali...
    - Nie przesadzasz? - zapytała unosząc brew.
    - Szczerze mówiąc...
    - O czym tak rozmawiacie? - usłyszały i o mało nie wpadły na siebie. Obróciły się napięcie.
Za nimi stała Ineet.
    - Aleś nas wystraszyła...- Giri złapała się za kołatające serce. - Bałam się, że to moja mama.
    - Jest w drużynie powitalnej. - Ineet brodą wskazała na kobietę w ciemnej sukni sztywno stojącą tuż za dyrektorami.
    - Podobno on ma mieć ostatnie słowo co do wyboru baletnicy do głównej roli. - mruknęła.
    - Na prawdę? - Giri aż zachłysnęła się powietrzem i ponownie zerknęła na rosjanina. - Mam wrażenie, że będzie mu trudno zaimponować...
     Ineet nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami.
    - W takim razie proponuję ci, byś lepiej wróciła do sali i ćwiczyła, niż wpatrywała się w niego jak w obrazek.
    - Och, jesteś bardzo uszczypliwa ostatnio! - skarciła ją Giri.
     Madeleine milczała przyglądając się dziewczętom. Ineet wydęła wargi niby w przepraszającym geście, pożegnała się i odeszła.
    - Ech Madeleine, gdybyś wiedziała jak ciężko utrzymać się na dobrym poziomie... - westchnęła baletnica.
    - Tak się składa, że niestety wiem. - odparła cicho.

***

    - Monsieur Danił, za trzy dni odbędzie się główny test na główną rolę. Od pana będzie zależeć, która z dziewcząt stanie się naszą Klarą. - matka Giri uważnie obserwowała baletmistrza. Ten pokiwał głową przybierając poważną minę.
    - Mniemam iż będzie to trudny orzech do zgryzienia, dziewczęta zapewne są przygotowanie na wszystko?
    - Owszem. Każda z nich stara się z całych sił, by wypaść jak najlepiej. Nie wszystkie dziewczęta przeszły moje oceny, jednak zobaczymy, które zostaną po tych trzech dniach. Ostateczna decyzja i ocena należą do pana.
    - Dziękuję za tę możliwość. - Danił skłonił się lekko kobiecie.
    - Gdyby ktoś z was potrzebował na chwilę odpocząć przy lekturze, tam mamy bibliotekę. - kobieta wskazała dłonią drzwi, gdy szli w stronę sali do ćwiczeń.
    - Doskonale! Pozwolą państwo, że jeszcze dzisiaj tam zajrzę. - odparł Danił.
    - Ależ proszę bardzo. Nasza bibliotekarka ugości pana i pomoże znaleźć interesujące pana książki, czy też zapiski. - powiedział Moncharmin.
     Danił zerknął w stronę drzwi, lecz zaraz wsłuchał się w dalsze wywody baletmistrzyni i dyrektorów.


***

    - Widziałeś ich? - Madeleine uniosła wzrok znad wypełnianej księgi. Wypisywała właśnie przypomnienia zwrotu wypożyczonej pozycji.
    - Hmh... - usłyszała odpowiedź pozbawioną słów.
    - Czy wszystko w porządku? - zapytała odstawiając pióro.
    - Nie. - odpowiedział przeszukując półki.
     Madeleine zamurowało. Dosłownie wgniotło ją na chwilę w fotel. Nie spodziewała się tak szczerej odpowiedzi.
    - A czemuż to, jeśli wolno mi zapytać?
    - Nie wolno.
    - Czyli wszystko w normie. - mruknęła z cichym westchnieniem. - Znalazłeś to co szukasz?
    - A wyglądam jakbym znalazł?
    - Wyglądasz, jakbyś specjalnie unikał tematu udając, że nadal szukasz. - burknęła.
     Erik wzdrygnął się. Spojrzał przez ramię na dziewczynę. Już miał odpowiedzieć, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Błyskawicznie zniknął za drzwiami tajnego przejścia.
    - Proszę! - zawołała Madeleine.
     Do środka wszedł Danił. Jego lazurowe spojrzenie omiotło pomieszczenie. Tęczówki lekko zalśniły widząc ogrom ksiąg, zapisków i utworów, lecz w końcu zatrzymały się na drobnej dziewczynie, która wstała z fotela splatając dłonie przed sobą.
    - Bonjour - dygnęła grzecznie.
    - Bojnour - mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i wszedł do środka.
     Madeleine widząc ten uśmiech poczuła jak się rumieni. NIe miała pojęcia dlaczego, ale odczuła, że robi jej się duszno.
    - W czym mogę pomóc? - zapytała.
    - Och, proszę wybaczyć, chciałem zobaczyć jak wygląda wasza biblioteka. Muszę przyznać, że zaciekawiła mnie już od pierwszego wejrzenia. - powiedział zamykając za sobą drzwi. Nie odrywając błękitnego spojrzenia od Madeleine podszedł do niej splatając dłonie za plecami. Smukła, dobrze zbudowana przez lata ćwiczeń sylwetka dosłownie sunęła z gracją. Hipnotyzowała.
    - I muszę przyznać - kontynuował - że od samego początku wygląda na coś, co skrywa w sobie wiele tajemnic.
     Madeleine uśmiechnęła się lekko, i choć nadal czuła gorąco to gdzieś w głębi duszy zaiskrzyła nuta niepewności.
    - Skoro monsieur tak twierdzisz. - odpowiedziała chcąc zrobić krok w tył, lecz przeszkodził jej w tym fotel.
     Rosjanin jednak zatrzymał się pół metra przed biurkiem i jakby nigdy nic spojrzał na leżące na nim dokumenty.
    - Widzę, że zawód bibliotekarki to tona papierologii, mam rację? - zapytał.
    - Owszem, muszę pilnować wpisów wypożyczeń i zwrotów. - odpowiedziała. - Ostatnio także dostaliśmy kilka nowych egzemplarzy, które musiałam zaksięgować.
    - Musi być to nużące...- westchnął cicho biorąc do ręki jeden z dokumentów zerkając przy tym na dziewczynę.
    - To zależy od człowieka. Mi na przykład to nie przeszkadza. - odpowiedziała.
Danił uśmiechnął się wesoło, na co Madeleine ponownie spłonęła rumieńcem, co jeszcze bardziej rozbawiło Rosjanina.
    - W każdym razie chyba odwiedzę jeszcze kilka razy to miejsce. - powiedział odkładając kartkę. - до свидания*** (do swidanija) moja mała bibliotekarko. - puścił jej oczko wychodząc z biblioteki.
     Madeleine chwilę jeszcze wpatrywała się w drzwi, aż w końcu usiadła czując jak serce zaczyna galopować niczym dziki mustang. Odetchnęła głęboko wypuszczając gęstą zawiesinę mieszanej energii, która narodziła się w jej płucach. Czyżby Giri miała rację?
    - Dobrze się bawisz? - usłyszała zaraz obok siebie i o mało nie wrzasnęła. W ostatniej chwili zasłoniła usta dłonią wbijając paznokcie drugiej ręki w podłokietnik.
    - Eriku...wystraszyłeś mnie. - szepnęła zduszonym głosem.
     Erik uniósł brew. Od bardzo dawna nie udało już mu się jej nastraszyć. Zawsze wyczuwała jego obecność. Raz nawet spróbował specjalnie ją podejść, a ona jedynie obróciła się z dwoma filiżankami herbaty wciskając mu jedną z rozbawionym wyrazem twarzy. A teraz? Cóż to TAKIEGO się stało?
    - Interesujący młodziań. - mruknął splatając ręce na piersi.
    - Może i tak. - wzruszyła ramionami.
     Erik wzdrygnął się, lecz nie widziała tego pochylając się nad dokumentem. W głębi siebie odczuła jeszcze większy niepokój. Mężczyzna działał na nią w sposób, którego nigdy nie poznała, ale miała wrażenie, że stała się w tej jednej chwili zwierzyną, kiedy on zmienił się w łowcę.
    - Biorę jeszcze tę. - usłyszała i uniosła spojrzenie.
    - Dobrze. Rozumiem, że nadal wypożyczasz w imieniu Pearsa?
    - A jak inaczej mam się wpisywać? Nie mogę zbyt często podpisywać swojej osoby jako mnie, jeszcze weszłyby podejrzenia, że kolaborujesz z upiorem. - burknął.
     Madeleine przyjrzała się mu uważnie. Jego ton głosu stał się chłodny.
    - Eriku, czy chcesz ze mną o czymś porozmawiać?
    - Przykro mi, ale nie mam zbytnio czasu na herbatę i plotki. Mam dużo pracy, w końcu ktoś musi pilnować, by Joseph nie pozabijał naszych gości - słowo "gości" wypluł jakby to był jad żmii - przy pracy nad scenografią.
    - Skoro tak twierdzisz. - mruknęła nieprzekonana.




---------------------------------------------------------------------------------------

*Charles Perrault - (ur. w , zm. tamże) – francuski pisarz i urzędnik, uczestnik sporu starożytników z nowożytnikami (Querelle des Anciens et des Modernes). Współcześnie znany przede wszystkim jako autor .

** La Belle au bois dormant - Śpiąca królewna

*** до свидания - Do widzenia 

A dla dodatkowego humoru z powodu pięknego dnia śmieszek dla każdego fana ;) znalezione na pintereście :D


**  La Belle au bois dormant - Śpiąca królewna*** до свидания - Do widzenia A dla dodatkowego humoru z powodu pięknego dnia śmieszek dla każdego fana ;) znalezione na pintereście :D

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Upiór w operze - historia nieznanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz