- Zabiorę ją do domu.- Stwierdził zielonooki, kiedy już o własnych siłach, mogłam swobodnie stać obok niego. Ten mimo wszystko podtrzymywał mnie asekuracyjnie w pasie.
- Przypilnuj, żeby zjadła coś porządnego.- Odparł Deaton, uśmiechając się.- I niech nie przemęcza się za bardzo, przez następnych kilka dni.- Dodał, co już mnie zirytowało.
- Ona stoi obok i was słyszy. I nie potrzebuje niańki.- Rzuciłam. Na dowód swoich słów chciałam odwrócić się i wyjść z gabinetu weterynarza, ale gdy tylko wyswobodziłam się z uścisku alfy, i postawiłam kilka kroków, Derek znów musiał mnie złapać, gdyż straciłam równowagę.
Krew wilkołaka, faktycznie mi pomogła, jeśli chodzi o odzyskanie sił i proces gojenia ran. Nie mniej, w stanie, w jakim byłam, powinnam była przyjąć jej nieco więcej. Nie chciałam jednak narażać niepotrzebnie przyjaciela.
- No właśnie widać.- Mruknął pod nosem ciemnowłosy, po czy wziął mnie na ręce i bez trudu, nic sobie nie robiąc z moich oporów i narzekań, zaniósł do swojego Camaro.- Wsiądziesz sama, czy mam ci pomóc?- Zapytał, otwierając drzwi, jednak wciąż, drugą ręką pomagając mi utrzymać równowagę.
Udając wielce obrażoną, wsiadłam do samochodu, a właściciel pojazdu, chwilę później. Mruknął coś o pasach, ale kiedy nic nie odpowiedziałam, prychnął pod nosem i ruszył z parkingu. Po drodze kilkukrotnie próbował nawiązać ze mną rozmowę, ale zbyt pogrążona byłam we własnych myślach.
Wciąż miałam w głowie smak i zapach krwi Dereka, i nie mogłam pozbyć się wrażenia, że to była najlepsza krew, jaką kiedykolwiek piłam. Próbowałam zganiać go na fakt, że od kilku tygodni nie porzywiałam się, w dodatku byłam mocno osłabiona i dużo własnej krwi też straciłam, ale coś mówiło mi, że powód tego był zupełnie inny, ale nie chciałam przyjąć tego do wiadomości.
***
- Będziesz mnie tak ignorować przez cały czas?- Z zamyśleń wyrwał mnie głos widocznie ziryrowanego Dereka. Nie dziwię się, od kilkudziesięciu minut kompletnie już nie reagowałam na jakiekolwiek bodźce z jego strony. W międzyczasie zauważyłam, że ponownie, z kilku możliwych dróg do mojego domu wybrał tę najdłuższą, a w dodatku jechał nadzwyczaj przepisowo.
- Dlaczego to zrobiłeś?- Zadałam pytanie, jakie od dłuższego czasu chodziło mi po głowie.
- Ugryzłem cię? Nie wiem. Nie wiele tam widziałem, poza tym...- Zaczął mówić nie patrząc na mnie. W jego głosie słyszałam skruchę i coś na kształt poczucia winy. I choć na prawdę chciałam usłyszeć co dalej, bardziej ciekawił mnie inny aspekt dzisiejszego wieczoru, dlatego przerwałam mu.
- Nie o tym mówię. Dlaczego nakarmiłeś mnie swoją krwią? Nie zrozum mnie źle, jestem wdzięczna, za pomoc, ale Deaton powiedział ci, jakie jest ryzyko. Dlaczego postanowiłeś je podjąć?- Bardzo ostrożnie dobierałam słowa.
- Słyszałaś o czym rozmawialiśmy?- Zapytał zdziwiony.
- Przez sen. I wierz mi, bardzo chciałam się obudzić.- Odpowiedziałam, po czym zasugerowała powrót do tematu.- Powiesz mi co się cię pokusiło, żeby tak ryzykować.
- Martwiłem się o ciebie.- Rzucił, wzruszając ramionami.
- Ale... Mogłam cię zabić.- Powiedziałam, przy okazji sama sobie uświadamiając, jak wielkim niebezpieczeństwem dla niego byłam.
- Nie zrobiłaś tego.- Stwierdził, a w jego głosie usłyszałam chichot, na co spiorunowałam go wzrokiem. Alfa, zauważają co to westchnął ciężko.- Słuchaj. Sam wpakowałem cię w kłopoty. Na prawdę nie wiem, czemu i jak to wytłumaczyć, ale jesteś dla mnie na prawdę bardzo ważna, i nie chcę cię stracić. Gdybym miał podjąć tę decyzję jeszcze, zrobiłbym to samo. Wierz mi, nie namyślałem się długo.
- Dziękuję. Ale nie rób tego więcej.
- Nie mogę obiecać.- Ponownie beztrosko wzruszył ramionami.
Wciąż czasami nie mogłam uwierzyć, jak bardzo jego zachowanie " w towarzystwie" różniło się od tego, kiedy byliśmy sami. Można było pomyśleć, że obok mnie siedzi zupełnie inna osoba.
Spojrzałam na niego, zaskoczona tym co powiedział.
- Słyszałaś lekarza, masz zjeść coś porządnego. I nie mam zamiaru pozwolić ci na takie głodówki więcej.- Będziesz mnie pilnował?
- A żebyś wiedziała.- Po tych słowach zaśmialiśmy się oboje.
-Boże, jak ja uwielbiam tego człowieka.- Pomyślałam.
CZYTASZ
Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowie
FanfictionDo Beacon Hills przyjeżdża pewna rodzina. Okazuje się, że Camilla zna jej członków bardzio dobrze, ale wilkołacza części społeczeństwa, nie jest co do nich przekonana. okazuje się jednak, że wraz z odejściem starych kłopotów przychodzą kolejne. W m...