Rozdział 6

810 32 0
                                    

Dojechaliśmy w końcu na komisariat. Po drodze Derek zostawił swoje Camaro na poboczu.
No cóż samochód piękny, ale zbyt charakterystyczny.
Zabraliśmy się z synem szeryfa, który przejeżdżał akurat w pobliżu. 

- Okej. Klucze do cel są w biurze ojca, w skrytce chronionej hasłem. Problem stanowi, oficer dyżurna.

- Odwrócę jej uwagę.- Stwierdził Derek, zbierając się do wyjścia z Jeepa. 

- Co? Ty tam idziesz?- Stilinski zatrzymał wilkołaka, łapiąc za jego kurtkę. 
Ten tylko rzucił spojrzeniem, na niego i dłoń na ubraniu.- Już zbieram rękę.

- Oczyścili go z zarzutów.- Zaznaczyłam, próbując powstrzymać śmiech wywołany reakcją syna szeryfa.

- Ale wciąż się nim interesują. 

- Jestem niewinny.

- Ty? No tak... Ok, jaki masz plan?

- Odwrócę jej uwagę.- Powtórzył Hale. 

- Jak? Rozkrwawisz jej twarz?- Tu nie wytrzymałam, zachichotałam cicho. Derek, też udał śmiech.

- Nie. Pogadam z nią.
Przez następne kilka minut Stiles, nieco błaźnił się, próbując udowodnić wilkołakowi, że ten nie da sobie rady. Cała ta ich rozmowa i tak do niczego by nie zmierzała, więc postanowiłam ją przerwać. 

- Hej. Jestem pewna, że coś wymyśli. Wystarczy jego twarz i kilka komplementów. Da sobie radę. Z resztą, nie sądzę, by jakąś kobieta mogła mu odmówić.- Po tych słowach umilkli, ale widziałam, że wilkołak ukradkiem spojrzał na mnie nieco zdziwiony.

Wyszło na to, że Derek miał wejść do środka i odwrócić uwagę pani oficer, a Stiles, przemknąć się do biura ojca i zabrać z niego klucze. Ja za to miałam stać na czatach. Dostałam więc najnudniejsze zadanie. Bo co niby może się tu teraz stać?

- Mhm, wykrakałam.- Mruknęłam, kiedy włączył się alarm przeciwpożarowy. Wcześniej, czułam też zapach krwi. Zignorowałam to jednak. Nie była to krew, żadnego z chłopaków, na których teraz miałam uważać, ale ewidentnie była ludzka, przez co mogła mnie zbyt rozproszyć.
Głodny wampir i świeża krew. Takie połączenia nigdy nie przynoszą nic dobrego. A ryzyko potęgował fakt niedawnego ugryzienia omegi.

Wkradłam się do budynku i nie zauważona pomknęłam za zapachem nastolatka. Niebezpiecznie łączył się z tym krwi, ale nie zwracałam na to szczególnej uwagi. 

Trafiłam do pomieszczenia, z celami. Jedna z nich była pusta, z niej najprawdopodobniej uciekł Isaac, który atakował zastępcę szeryfa. Ale odwrócił od niego uwagę, kiedy poczuł mój zapach. Tak jak podejrzewałam chciał mnie zaatakować. Zbyt długo przymierzał się do skoku. Pozostawiony w spokoju łowca miał wystarczająco czasu, by wymierzyć strzykawką w wilkołaka. W jednej chwili znalazłam się obok i wytrąciłam brunetowi "broń" z ręki. 
Znalazłam się przez to zbyt blisko blondyna, ale mówi się trudno, przynajmniej nie będę musiała wysłuchiwać od alfy, że mogłam coś zrobić, a nie zrobiłam. Nie ma za co.

Isaac, zamachnął się pazurami, tuż przy moim gardle drapiąc je delikatnie. Próbował tego jeszcze kilka razy, później przeszedł do kopania i prób gryzienia, ale nie dawało to efektów. Nie broniłam się. Nie chciałam walczyć z niedoświadczonym, niemal bezbronnym nastolatkiem, a zwłaszcza podczas jego pierwszej pełni. Wykonywałam więc tylko uniki. To jednak wystarczyło, by zająć  wilkołaka, na tyle długo, aż nie pojawił się Derek, który jednym rykiem zmusił młodszego, do uspokojenia się. I choć widziałam, z jaką wrogością na mnie patrzył, jak bardzo chciał zaatakować, wystarczyło jedno spojrzenie Hale'a, by przywrócić go do porządku. 

Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz