Rozdział 27

152 12 0
                                    

- Jednak przyszedłeś.- Usłyszałam zagadującą swojego ex Lydię. Ten jednak odpowiedział jej jedynie skinieniem głowy. Podem wyminął ją i wmieszał się w tłum bawiących się osób, ale kiedy przechodził obok mnie, jego oczy na moment zrobiły się gadzie. Dlatego też poszłam za nim, chcąc mieć go na oku i choć przez większość czasu faktycznie tak było, to niestety po chwili udało mu się mnie zgubić.

Niewiedząc nawet jak znalazłam się blisko stołu z przekonskami, miejsca, w którym przez większość czasu urzędowała organizatorka imprezy, częstując coraz to kolejne osoby ponczem. I choć napój nie miał w sobie alkoholu, a przynajmniej nie na tyle, bym mogła go wyczuć po samym zapach, ponieważ sama go nie próbowałam, to pijący coraz bardziej zachowywali się jak pod wpływem procentów.
Odnalazłam miejsce, w którym było na tyle mało ludzi, by muc się tam jakkolwiek swobodnie proruszać, chcąc rozejrzeć się w poszukiwaniu Whittemore'a, ale szybko pożałowałam tego pomysłu widząc tę samą osobę, z którą ostatnio byłam na randce. Wycofałam się więc szybko, mając nadzieję, że chłopak mnie nie zauważył. Wpadłam jednak na Lydię, która zaraz wcisnęła mi w dłoń szklankę z różowawym napojem.

- Nie piję dzisiaj.- Stwierdziłam stanowczo. Zapach napoju i zachowanie ludzi którzy go wypili wystarczająco mnie od tego pomysłu odrzucało.

- Co jest z wami?- Zapytała retorycznie, jedna zanim zdążyam odpowiedzieć, sama zaczęła mówić.- Rozmawiałam z nim zaraz jak przyszedł, bo ty nie chciałaś mi nic powiedzieć. Stwierdził że wasza randka była udana i był to miły wieczór. O co ci chodzi?- Prawiła morały, a ja usilnie starałam się nie przewrócić oczami, przychnąc, czy w jakikolwiek inny sposób pokazać, jak bardzo mnie irytuje to co mówiła. Zastanawiałam się tylko czy Matt klamał, kiedy opowiadał jej o naszym "miłym wieczorze", czy dla niego faktycznie taki był.

- Wiesz...

- Nie. Nie wymiguj się. Jeżeli nie chcesz się z nim więcej spotkać, po prostu mu o tym powiedz, ale nie zwodź go, bo to może zaboleć.- Poradziła.- Wypij to.- Dodała rozkazującym tonem, wskazując na szklankę, którą wciąż trzymałam w dłoni, po czym zostawiła mnie samą.

Moja samotność nie trwała jednak dlugo, gdyż zaraz dopadł mnie fotografek.
- Ciebie też dorwała?- Zapytał lekkim tonem, na co jedynie skinęłam głową, odkładając wciąż trzymane naczynie, na stolik obok.- Możemy porozmawiać? Chyba jesteś mi to winna, po ostatniej randce, kiedy żegnałaś się ze mną przez okno samochodu.- Zauważył, na co ja ponownie jedynie skinęłam główą.- Ale nie tutaj.- Oznajmił, wzdychając uprzednio, co definitywnie miało być, nieco wyolbrzymioną, jeśli miałam być szczera, reakcją, na moje zachowanie.
Ja na to jedynie wstałam i niechętnie dałam się poprowadzić do jakiegoś pokoju w domu. Nie skupiałam się zbytnio, na wystroju pomieszczenia, swoją uwagę, a więc i czujność, postanowiłam poświęcić stojącemu przede mną chłopakowi, który jednak, zamiast zacząć mówć, bawił się drzwiami, czym wprawił mnie w lekki dyskomfort. Nie chciałam zostawać z nim sama w tej stosunkowo niewielkiej przestrzeni, w sytuacji, kiedy droga potencjalnej ucieczki byłaby zablokowana.

- Chciałeś rozmawiać.- Przypomniałam mu, siląc się na jak najbardziej przyjazny ton, już dawno temu nauczyłam się, że tego typu ludzi nie powinno się denerwować.

- No dobra. Zrobiłem Ci trochę zdjęć, o których powinienem był ci powiedzieć. Ale czy to takie straszne, że uważam, że jesteś piękna? I że jesteś idealnym obiektem do fotografowania?- Zaczął, ale jeśli mam być szczera, beztroski ton jaki przyjął w tym momencie był nieco bezczelny.

- Matt, nawet nie wiem, jak zrobiłeś część z tych zdjęć.- Zauważyłam, wypowiadając w końcu to, co wyrzucałam sobie od kilku dni.

- Teleobiektywem. Daj spokój, Camilla. Fotografowie nazywają je ujęciami.- Odpowiedział, tonem, jakby był bardzo z siebie dumny

Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz