Rozdział 15

668 34 3
                                    

- Chwila. Dostałeś szlaban, na Stilesa?- Zapytałam przez śmiech.
Kiedy poprzedniego wieczoru wróciłam do domu, zamknęłam się w pokoju i leżąc na łóżku, odcinałam się od świata. W taki sposób ominęłam fakt, że Jackson uciekł, wilkołakowi i spółce, za to, znalazła ich policja. A sam zainteresowany, pod postacią jaszczurki, zaatakował parkę spędzającą noc w lesie.
Do tego ostatniego, doszłam sama, kiedy podczas porannego spaceru, znalazłam martwe ciało. Po śladach wywnioskowałam, że były tam co najmniej trzy osoby nie licząc Whittemore'a. Ten zostawiał charakterystyczne ślady.

- Naprawdę tylko tyle wywnioskowałaś z całej tej historii?- Zapytał Scott, głosem, w którym mieszało się wiele przeróżnych emocji.

- Nie. Ale tylko to mnie interesuje. Całą resztę albo wiedziałam, albo nie jest istotna. Interesujące jeszcze mogłoby byś, jak bardzo nie możecie się zbliżać do naszej jaszczurki, z tym, że ta rzecz też nie jest istotna. Nie możecie i już, więc ewentualnym pilnowaniem go, sama się zajmę. Chyba, że o mnie też wspomnieliście. To może spowodować komplikacje.

- Nie możesz poprosić Dereka? Niech wyśle swoje stado.- Zaproponował Stylinski.

- Wolałabym nie. Poza tym, jeśli ja i pan alfa, mieliśmy z nim problem, Boyd, Isaac, a tym bardziej Erica sobie nie poradzą. Jeśli ich nie zabije, to przynajmniej poważnie poturbuje, a potem ja za to oberwę.

Na tym skończyliśmy rozważania. Dzwonek na lekcję zmusił nas, do udania się do klasy.
Siedziałam przy oknie i co jakiś czas przez nie zerkałam. 

Historia, była dla mnie łatwym przedmiotem. W większości tego, o czum nas uczono, brałam udział i śmiało mogłam opowiadać o wydarzeniach, władcach, czy co ważniejszych żołnierzach.

Ale ja znałam fakty.
Niestety, historią łatwo manipulować. I tak się niestety składa, że piszą ją zwycięscy. Nie bez powodu informacje przekazywane uczniom na owym przedmiocie, różnią się nieco, w zależności od państwa.
Nie wiem wszystkiego, nie wszystko mogę kwestionować. Ale już średniowiecze jest mi znajome niemal w całości. A im dalej, tym więcej przeinaczania faktów, na korzyść kogoś innego.

Nagle poczułam się obserwowana.
I nie był to bynajmniej wzrok nauczyciela, ani nikogo z klasy.

Ponownie wyjrzałam przez okno.
Na szkolnym parkingu stało znajome mi auto, a o nie opierał się mężczyzna w idealnie skrojonym garniturze.
Wyciągnęłam ukradkiem telefon, i napisałam wiadomość do owego jegomościa, mówiącą, by poczekał. Nie odpisał. Przytaknął jedynie głową.

***

- Elijah, nie chcę być niegrzeczna, ale można wiedzieć co robisz w Beacon Hills? I dlaczego jesteś pod moją szkołą? Jakieś problemy w Nowym Orleanie? Czarownice? Wilkołaki? Wampiry? Klaus?

- Miłe powitanie, jak zwykle.- Zażartował, jak to miał w zwyczaju pierwszy.- Wszystkie najgorsze problemy pomogłaś nam zażegnać, gdy widzieliśmy się ostatnim razem. Jeszcze raz dziękuję w imieniu moim i brata. A i on, o dziwo, jest puki co spokojny.

- Więc co cię sprowadza?- Zapytałam nieco zbita z tropu. Przywykłam do tego, że owa rodzina zwraca się do mnie najczęściej z problemami. "Przyjacielskie wizyty" były tymi dziwiącymi najbardziej.

- Słyszałem, że Rebekah zatrzymała się tu w miecie. O ile mnie pamięć nie myli, u ciebie. Mówiła też o twoich problemach, z dziwnym stworem, nie podała zbyt wielu szczegółów. Może mógłbym się okazać pomocnym?

- Miło mi słyszeć, że to ty oferujesz pomoc. Powiedz mi jeszcze, czy Klaus również okaże się tak pomocnym?

- Nie chcesz go tutaj.- Stwierdził, tak jakby go to nie dziwiło.

- Jest tu sporo wilkołaków. Ostatnia jego wizyta w podobnym miejscu, skończyła się rzezią. Nie mam ochoty, znowu po nim sprzątać. Poprzednio miałam sporo kopania i jeszcze więcej papierkowej roboty.

- A ile biegania.- Dodał pół żartem, pół serio. 

- Co ja poradzę, że hybrydy chciały mnie zjeść. Miałam dzień bez zabijania zwierząt.- Naszą przyjazną wymianę zdań, przewał nam dzwonek na lekcję.- Muszę lecieć. Jeśli znów spóźnię się na chemię, zostanę uziemiona, a tego nie chcemy. Wiesz gdzie mieszkam. Możesz tam pojechać i odpocząć. Rebekah ci otworzy.- Na odchodne obdarzyłam go jeszcze szybkim całusem w policzek. W sumie nie wiem dlaczego, ale zawsze się tak żegnaliśmy.

Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz