Szłam wolno, co chwilę trzęsąc się lekko z zimna, czy pocierając ramiona w celu ogrzania ich.
Co jakiś czas wzdrygałam się też na dźwięk grzmotów.Od zawsze bałam się burzy. Nie wiem dlaczego, to była jedna z niewielu rzeczy, które napawały mnie strachem i jedyna, przed której strachu, pokonać nie mogłam.
Tym razem jednak, puki siedziałam w samochodzie, nie bałam się, co było nowością. Zwykłe w trakcie burzy niemal nie dało się ze mną podróżować.
Moje rozważania na ten temat przerwał samochód, zwalniający do tempa, w którym szłam, a po chwili całkiem zatrzymujący się. Nie patrzyłam w jego stronę. Zwykle, kiedy nie rozpoznawałam samochodu, całkowicie nie zwracałam na niego uwagi. To była moja strategia obronna, na tego typu zachowania, jeszcze od czasu powozów.
Czyli od bardzo dawna.Mimo szumu wody, usłyszałam opuszczającą się szybę, a po chwili moją uwagę przykuł znajomy głos.
- Hej! Podwieźć cię gdzieś?- Odwróciłam się jedynie w jego stronę. I zauważyłam nie daleko czarne, znajome Camaro.
Nie wiem co mną kierowało.
Może perspektywa ciepłego samochodu była tak kusząca, a może powodem była chęć do pieczenia Derekowi, ale kiedy Matt uznał, że jedzie w kierunku mojego domu, zgodziłam się.- Dzięki Daehler.- Powiedziałam, kiedy usadowiłam się na siedzeniu pasażera.
Z ulgą przyjęłam fakt, że w pojeździe było ciepło, mimo to, wciąż pocierałam ramiona, by chłód odczuwany w tym miejscu był mniejszy. Chłopak to zauważył. Sięgnął po bluzę znajdującą się na tylnym siedzeniu, po czym podał mi ją.Ciepłe ubranie, w połączeniu z ogrzewaniem szybko zaczęło działać, a fakt, że wsiadając dyskretnie pozbyłam się nadmiaru wody, spotęgował efekt.
- Zapnij pas.- Nie pamiętam od jak dawna nie zapomniałam pasów w czasie jazdy. Czasami, Derek się o nie upominał, ale sam ich nie zapinał, więc odpowiadałam mu coś tylko i to z nas, które siedziało za kierownicą, ruszało. Tu jednak chłopak mówił poważnie.- Nie ruszę do puki tego nie zrobisz.- Dodał. Postanowiłam więc ten jeden raz nie robić z tym większych problemów i zapięłam pas. Dopiero w tedy, Matt ruszył.
***
Jechaliśmy chwilę w ciszy, przerywanej jedynie moimi instrukcjami co do tego, jak chłopak ma jechać i piorunami.
Co dziwne, teraz przeszkadzały mi one o wiele bardziej niż w czasie kłótni z Derekiem. W przeciwieństwie do teraz, wtedy czułam się znacznie bezpieczniej.Co jakiś czas, towarzyszący mi chłopak próbował zagaić rozmowę, ale zbywałam wszystkie jego pytania.
Wreszcie dojechaliśmy pod mój dom. Jakoś w połowie drogi stwierdziłam, że z dwojga złego wolałabym być jednak na tym zimnym deszczu.
No cóż, wampir mądr po szkodzie.
- Widziałem cię ostatnio, pod szkołą.- Zaczepił mnie, kiedy oddawałam mu jego bluzę.- Ktoś cię odbierał. Dlaczego nie mógł tego zrobić też dziś. Czemu szłaś sama.- Nie odpowiedziałam. Nie chciałam.
A nawet jeśli, bym chciała, co miałabym mu powiedzieć?- Kłutnia z chłopakiem?- Z przyjacielem.- Rzuciłam, mając nadzieję, że to mu wystarczy, a ja będę mogła wrócić do domu.
- Może wyjdziemy gdzieś, kiedyś? Nie wiem, do kina. Gdzie będziesz chciała.
- Ehm...- Zawahałam się.- Matt, może lepiej nie. Przepraszam, mam teraz sporo na głowie i nie bardzo chcę by coś, lub ktoś mnie rozpraszał. Ale dzięki za bluzę. I oczywiście podwózkę.- Powiedziałam na jednym wdechu, a potem pobiegłam do domu.
Znów sprawdziłam okno w mojej garderobie.
Tym razem nie było za nim czarnego Camaro i mrugające go Dereka. Tym razem była tylko ciemna noc.
A ja, nie wiedzieć czemu, czułam, jakby coś było nie tak, jak powinno.
CZYTASZ
Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowie
FanfictionDo Beacon Hills przyjeżdża pewna rodzina. Okazuje się, że Camilla zna jej członków bardzio dobrze, ale wilkołacza części społeczeństwa, nie jest co do nich przekonana. okazuje się jednak, że wraz z odejściem starych kłopotów przychodzą kolejne. W m...