Siedzieliśmy wraz ze Scottem u Deatona, czekając na Dereka. Przy okazji rozprawiając o dziwnym zachowaniu, śledzonego przez chłopaka, Jacksona.
Nie było mnie przy tym, nie widziałam sytuacji, ale nastolatek przedstawił całość dość obrazowo. Podejrzewałam, że Whittemore znów był pod kontrolą, a dziewczyna, będąca uczestniczką sytuacji, potencjalnie mogła być kolejną ofiarą. Trzeba było działać.- Co on tu robi?- Zapytał McCall, widząc alfę wraz z Isaaciem. Sama również byłam zaskoczona, sądziłam, że przyjdzie sam.
- Jest mi potrzebny.- Odparł Hale wchodząc do budynku.
- Nie ufam mu.
- On tobie też.- Odgryzł się blondyn.
- A Derek ma to gdzieś.- Rzucił zielonooki naśladując ton nastolatków.- Gdzie weterynarz? Pomoże nam, czy nie?- Zapytał, po raz pierwszy spoglądając na mnie. W odpowiedzi wskazałam na próg, w którym stał ciemnoskóry mężczyzna.
- To zależy- Odezwał się.- Ten Jackson. Zamierzamy go zabić, czy uratować?- Odpowiedź wilkołaków w tym przypadku nie była jednoznaczna. Starszy stwierdził, że zabić. Młodszy, że uratować. A później wraz z Deatonem spojrzeli na mnie, jakby czekając którą stronę poprę.
- Powstrzymać.- Stwierdziłam wymijająco, jednak ci nadal nalegali.- Ma po prostu przestać zabijać. Nie musi przy tym sam zginąć- Dostrzegłam triumfalny uśmiech Scotta.- ale jeśli nie będzie innego wyjścia, osobiście wyrwę mu serce i wepchnę do gardła.- Dodałam, a McCallowi mina zrzedła. Alan za to pokiwał ze zrozumieniem głową.
Nie zawsze popierał moje metody, ale z biegiem czasu, zauważył, że zwykle, gdy nie mówiłam z góry o czyjejś śmierci, owa osoba zostawała przy życiu. Inna sprawa, że kiedy mówiłam, często też na tym się kończyło. Wszystko zależało od sytuacji i przebiegu wydarzeń.Weszliśmy za weterynarzem, do jego gabinetu, a ten wyciągnął kilka słoiczków, z różnymi substancjami.
Isaac wyciągną rękę, by któregoś dotknąć, jednak wraz z Derekiem powstrzymaliśmy go.
Nasze dłonie zetknęły się na moment, za nimi spojrzenia, jednak szybko powróciliśmy na ziemię.- Kim jesteś? Jakimś czarodziejem?- Zapytał chłopak, kryjąc zainteresowanie.
- Jest weterynarzem.
- Niestety nie mam tu nic, co chroniłoby przed toksyną paraliżującą. - Tu spojrzał na mnie, znacząco. Doskonale wiedział, jakie możliwości w zastosowaniu, może mieć moja krew. Derek pochwycił jego spojrzenie, ale pokręcił przecząco głową.
- Może coś, przydatnego w ataku?- Rzucił loczek.
- Tego już próbowaliśmy. Prawie urwałem mu głowę, a Argent podziurawił go jak sito. Potwór po prostu wstał.- Stwierdził alfa.
- Ma jakąś słabość?- Dopytywał Deaton.
- Nie potrafi pływać. Ale to bez sensu. Spotkałam już kilka kanim, wszystkie pływały, więc dlaczego ten nagle nie?- Zadałam pytanie, na które zaraz sama sobie odpowiedziałam.- To musi mieć, jakiś związek z jego "panem"- Stwierdziłam, wykonując w powietrzu gest wskazujący na cudzysłów.- Poza tym. Jackson jest kapitanem drużyny pływackiej.- Dodałam, widząc o co chce zapytać lekarz.
- Chcemy złapać dwie różne osoby.- Rzucił, po czym odwrócił się, do stojących za nim szafek i wyciągnął, nie znany mi symbol.- Lalkę i lalkarza.- Powiedział, pokazując nam coś w rodzaju medalionu.- Jeden zabił męża. Drugi musiał zająć się żoną. Wiemy dlaczego?
- Żona była w ciąży, ale nie wiem, czy to ma jakiś związek.- Mruknęłam zastanawiając się na głos.
- Jego matka również zginęła będąc w ciąży. Możliwe, ze ją też zamordowano.- Dopowiedział Scott.
- Skąd wiesz, że to nie część reguł.- Podsunął Isaac.- Kanima zabija morderców. Jeśli Jackson zabije żonę, dziecko również umrze.
- Czyli oboje byli mordercami?- Podłapałam trop myślenia młodego wilkołaka.- Możliwe, ale ludzie nie dobierają się na podstawie dokonanych zbrodni. Skąd możemy mieć pewność, że ta kobieta, nie jest po prostu przypadkową ofiarą.
- Przypadkową ofiarą? Ktoś udusił ją w szpitalu.- Kwestionował Lahey.
- Chodzi mi o to, że wcale nie musiała być celem. Była w nieodpowiednim miejscu i czasie, przypadkiem zobaczyła mordercę, więc ten postanowił dopilnować, by nikomu nic nie powiedziała. Po nieudanym ataku Jacksona, mógł utwierdzić się w przekonaniu, że musi zniknąć, i że musi załatwić to sam.
- Czy jeżeli zobaczę jak mordujesz Erikę, mam uciekać.- Zażartował loczek, ale zaraz się uspokoił, widząc spojrzenie alfy.
- Dogoni cię.- Rzucił beznamiętnie, po czym zasugerował powrót do interesującego nas tematu.
- No dobrze. W książce jest napisane, że są jakoś związani.- Przytaknęliśmy wspólnie, na potwierdzenie jego słów.- A jeśli lęk przed wodą nie pochodzi od Jacksona, tylko od tego, kto kontroluje Kanimę? A może, coś co ma wpływ na Kanimę, ma go również na jego pana?
- To znaczy?
- Że możemy go złapać. Ich oboje.
~~~~~~~~~~~~~
Jeśli są tu jacyś maturzyści to...
POWODZENIA i trzymam za was kciuki! Za wszystkich razem i każdego z osobna!!!
Co prawda nieco spóźnione, ale jestem pewna, że te dwa dni egzaminów, poszły wam dobrze ;)
CZYTASZ
Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowie
FanfictionDo Beacon Hills przyjeżdża pewna rodzina. Okazuje się, że Camilla zna jej członków bardzio dobrze, ale wilkołacza części społeczeństwa, nie jest co do nich przekonana. okazuje się jednak, że wraz z odejściem starych kłopotów przychodzą kolejne. W m...