Zamiast pilnować Stilesa i Jacksona, stwierdziłam, że lepszym pomysłem będzie udanie się do Dereka byłoby lepszym pomysłem.
Rebekah wróciła do domu jakiś czas temu. Znudziła się, jak to ujęła, opiekowaniem się dziećmi, ale nie przeszkadzało mi to. Wilkołak miał wystarczające problemy z zaufaniem, a charakter i sama reputacja najmłodszej z rodzeństwa Mikaelson nie działał na jej korzyść.
Kiedy dotarłam w końcu do celu, z ulgą stwierdziłam, że nie ma w pobliżu Eriki, której chwilowo najmniej miałam ochotę spotkać. Sto razy lepsze byłoby chyba spotkanie z jakąś wredną wiedźmą.
Po znalezieniu lokatora przeszłam do wyjaśnienia mu, co zaszło. Nie był raczej zachwycony, ale to raczej nie nowość. Udało nam się też trochę potrenować, przy czym porozmawialiśmy trochę na spokojnie.
Walcząc z Derekiem pierwszy raz odkąd został alfą, muszę przyznać, że stał się jeszcze poważniejszym przeciwnikiem, niż był.
Choć zjawisko to było normalnością, w jego przypadku, nie jeden alfa miałby problem w walce z nim jako betą. Tym bardziej robiło to wrażenie. Myślę, że nie przesadziłabym ryzykując stwierdzeniem, że był jednym z najsilniejszych wilkołaków, z jakimi w ogóle miałam okazję walczyć.
Był też wyjątkowy, pod tym względem, że nie chcieliśmy się pozabijaćNasz spokój nie trwał długo. W końcu pojawiło się stado Hale'a.
No dobra, ćwiczyliśmy kilka godzin. Ale to nie zmienia faktu, że nie zdążyłam się nim jeszcze wystarczająco nacieszyć.Alfa zlecił swoim pieskom wykonanie jakiś ćwiczeń, a potem zaoferował mi podwuzkę do domu.
Nie mając własnego samochodu na miejscu przyjęłam propozycję i tak oto ponownie wylądowaliśmy w jednej, stosunkowo małej, przestrzeni.
Ku mojemu zdziwieniu brunet jechał wyjątkowo wolno, jak na niego. W dodatki z, aż kilku możliwych tras prowadzących do mojego domu, wybrał najdłuższą. Zapowiadała się ciekawa podróż.
***
Derek, jak to Derek. Nie mógł od razu powiedzieć, co mu leży na sercu.
Urządził za to coś w rodzaju podchodów.
Nie lubiłam tego. W jego przypadku wiązało się to zazwyczaj z nie ciekawą dla mnie informacją.
Na moje szczęście nie działo się to też bardzo często.
Nie był typem, który zwierzałby się ze swoich problemów, czy ciężkich przemyśleń.
Jednego jednak mogłam być pewna zawsze.
Jeśli Derek Hale nie mógł zebrać słów gdy byliśmy sami, to co ma mi do przekazania, raczej mi się nie spodoba.- Pamiętasz może naszą rozmowę w lesie?- Zaczął, skupiając się wyjątkowo mocno na drodze.
- Którą? Było ich kilka.- Zachichotałam lekko, na wspomnienie niektórych z nich.
- Tą po tym jak...- Nie dałam mu dokończyć.
- Jak Argentowie wypowiedzieli wam wojnę?- Stwierdziłam za niego.- No co? Dość wyraźnie w tedy dałeś do zrozumienia, że nie jest to moją sprawą.- Dodałam widząc jego wzrok.
- Wiesz. Wciąż mam podobne zdanie na ten temat.
- Chyba nie chcesz mnie odsunąć?
- Nie zrozum mnie źle...
- To znaczy jak? Jak mam to odebrać?!
- Nie wściekają się!- Oboje zaczęliśmy lekko podnosić na siebie głos.
- Jestem spokojna!- Piorun rozświetlił na moment ciemne niebo, a krople deszczu zaczęły mocno i gęsto uderzać w dach samochodu. W jednej chwili wszystko stało się mokre, a wycieraczki nie dawały sobie rady z napływającą wciąż wodą.
To nie była dobra chwila na kłótnię.
Derek, zjechał na bok, by choć spróbować przeczekać ten najgorszy okres ulewy. Nie zapowiadało się jednak, by szybko miało się rozpogodzić.
Ta chwila manewru pozwoliła nam obojgu wziąć głębokie oddechy.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Myślisz, że pozwolę wam, tak po prostu się narażać, a sama będę patrzeć? Derek, ja naprawdę umiem o siebie zadbać.- Wiem. Po prostu się martwię. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że jesteś dla mnie kimś ważnym. Nie wiem dlaczego, ale nie wyobrażam sobie, by mogło cię nagle zabraknąć.- Kolejny piorun.- Dlatego nie chcę, byś się nie potrzebnie narażała.
- Czyli, chcesz mnie odsunąć od sprawy? Wiesz, że to nie przejdzie.
- Martwię się o ciebie!
- Nie masz o co! Potrafię o siebie zadbać!
- Ja tylko nie chcę cię stracić!
- Ja ciebie też nie!
- To dlaczego nie potrafisz zrozumieć...
- To ty nie rozumiesz! Jesteś cholernym...- Następny grzmot zagłuszył obelgę, jaką posłałam w kierunku zielonookiego, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Mimo to kontynuowałam wypowiedź.- Nie możesz mi mówić co mam robić! Nie jestem jednym z twoich piesków!- Nie dałam mu odpowiedzieć.
Wysiadłam z pojazdu, pewnie wchodząc w ścianę deszczu.Szybko jednak tego pożałowałam.
CZYTASZ
Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowie
FanfictionDo Beacon Hills przyjeżdża pewna rodzina. Okazuje się, że Camilla zna jej członków bardzio dobrze, ale wilkołacza części społeczeństwa, nie jest co do nich przekonana. okazuje się jednak, że wraz z odejściem starych kłopotów przychodzą kolejne. W m...