Rozdział 25

302 24 5
                                    

Użalanie się nad sobą, przerwało mi pukanie do drzwi mojego pokoju, w którym się zamknęłam.

- Nie mam ochoty z nikim rozmawiać!- Od krzyknęłam nie zwracając tym razem uwagi na to jak to zabrzmiało.

- Ze mną też nie?- Usłyszałam, przyjazny dla ucha głos, pewnego alfy. Dopiero wtedy podniosłam wzrok, spoglądając tym samym na bruneta.

- Co tu robisz?- Zapytałam płaczliwie, ocierając policzki, równocześnie odwracając głowę, jednak nie udało mi się ukryć łez.

- Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko w porządku.- Stwierdził, podchodząc do mnie powoli, jak do przestraszonego zwierzątka, którego nie chce się spłoszyć.- Chodź tu do mnie.- Dodał, obejmując mnie delikatnie.- Opowiadaj, co on ci zrobił.- Zakomenderował.

- W zasadzie to nic. Pokazał mi tylko, jak ślepa jestem.- Odparłam, dopuszczając równocześnie do siebie myśli, z którą z cały ten czas starałam się walczyć.- Pokazał jak ślepa, nieostrożna i głupia jestem.- Dodałam, przytulając się do niego mocniej.

- Poczekaj, bo chyba nie do końca rozumiem.- Zamyślił się na moment.- I nie mów tak. Nie jesteś głupia.- Dodał szybko, jakby dopiero dotarł do niego sens słów, które wypowiedziałam.

- Derek, on mnie śledził.- Wyznałam, wyswobadzając się z jego uścisku i wstając z ziemi, co on, zrobił zaraz za mną.- Nie wiem jak długo, ale znalazłam w jego aparacie swoje zdjęcia. Zdjęcia zrobione w szkole, jeszcze jakoś przeżyję. Ale on robił mi zdjęcia w domu, a ja nawet nie wiedziałam kiedy i jak!

- Nie martw się, nietoperku.- Stwierdził chcąc prawdopodobnie poprawić mi humor, równocześnie przytulając mnie i nie zważając, na to, że się wyrywałam.- Załatwię to, jeśli chcesz.- Zadeklarował, na co tylko po kręciłam głową.

- Mamy kanimę na głowie. A z fotografkiem sobie poradzę.- Odpowiedziałam w końcu, po chwili ciszy, w czasie której po prostu staliśmy i się tuliliśmy.
Chodź w sumie to bardziej Derek tulił mnie.

***

- Nie mam pojęcia, jakim cudem, dałam wam się na to namówić.- Rzuciłam próbując usilnie otworzyć zamek.

- Dobra, dobra, pośpiesz się.- Usłyszałam zniecierpliwiony głos blondynki za mną.- Kiedyś szło ci to dużo szybciej.

- Kiedyś po prostu wyważyłabym drzwi. No i zamki były inne.- Odpowiedziałam.

Byliśmy właśnie pod domem Matta, do którego zamek usilnie starałam się otworzyć, klęcząc przy drzwiach.
Była to część planu "b" Stilinskiego. Chciał przeszukać dom chłopaka, by dowiedzieć się kim jest.

- Gotowe.- Rzuciłam zwycięsko, słysząc charakterystyczny szczęk zamka.- Możecie wchodzić.

- Chyba "możemy".- Poprawił mnie pomysłodawca wycieczki.- Idziesz z nami.- Zaznaczył.

- Nie mogę. Musiałabym zostać zaproszona. Inaczej nie przejdę przez próg.- Stwierdziłam wzruszając ramionami.- Będziemy pilnować. Damy wam znać, kiedy będzie wracał.

- Poczekaj.- Zatrzymał mnie McCall.- Nie miałaś problemu, żeby wejść do domu Isaaca.

- Resztę sobie dośpiewaj.- wzruszyłam ramionami

- Jakim cudem zostałaś zaproszona do jego domu?

- To było dawno i nie prawda. I przypominam, śpieszy nam się trochę. Więc z łaski swojej, pośpiesznie się. I niczego nie zniszczcie.- Nastolatkowie, pokiwali zgodnie głowami po czym weszli do wnętrza budynku. Za nimi poszedł zielonooki alfa, z którym na wzajem kazaliśmy sobie uważać, i jego beta. Rzeczony blondyn, o którego domu chwilę temu była mowa, i który wyraźnie zaznaczył, że też chce poznać tę historię.

Zostaliśmy sami, z rodzeństwem Mikaelson i podzieliliśmy się, by łatwiej było pilnować terenu. Początkowo, każde z nas miało udać się w swoją stronę, ale finalnie wylondowałam w parze z Elijah, a Rebekah poszła sama.

- Nie miałem okazji zapytać cię, jak się czujesz.- Zaczął ostrożnie, kiedy szliśmy razem, co bardziej niż pilnowanie terenu, przypominało przyjacielski spacer.

- A jak mam się czuć?- Zapytałam ironicznie.- Przez cały czas, myślałam, że wszystko mam pod kontrolą, a tu nagle wychodzi na to, że ktoś mnie obserwował. A na domiar złego, ja nic o tym nie wiedziałam. Kiedy ostatnio Kol mnie śledził, przynajmniej o tym wiedziałam.

- O to tu chodzi?- Dopytywał zdumiony.- Że nie wiedziałaś?

- Mhm.- Przytaknęłam.- Bardziej niż na niego wściekła jestem na siebie.

- Bo nie zauważyłaś?

- Bo nie zauważyłam.

To miał być chwilowy koniec naszej rozmowy.
Chwilowy, ponieważ po przejściu kilku, może kilkunastu metrów, Elijah znów zabrał głos.

- Co jest między tobą, a tym wilkołakiem?- Zapytał nagle.

- Przyjaźnimy się.- Odparłam bez zastanowienia.

- Miałem na myśli tego starszego. Widać, że dba o ciebie.- Stwierdził, rozglądając się, na co ja stanęłam jak wryta.- Nie zauważyłaś?- Zaśmiał się, widząc moją reakcję.- To przecież zawsze ty nas informowałaś o takich rzeczach.- Uświadomił mi. 

- Elijah...- Zaczęłam, ale przerwał mi znajomy samochód, nadjeżdżający z przeciwka.- Dokończymy tę rozmowę później, chodź.- Rzuciłam, po czym ruszyłam biegiem w kierunku domu, od którego, na szczęście, oddaliliśmy się znacząco. 
Zaraz zwołałam towarzystwo, będące w środku, po czym wsiedliśmy do samochodów i, w samą porę, odjechaliśmy. 

Moje auto jechało na samym końcu, dzięki czemu, zaraz po tym, jak odjechaliśmy kawałek, zobaczyłam we wstecznym lusterku Matta, wyjeżdżającego zza zakrętu.

- Znaleźliście coś?- Zapytałam, zaraz po tym, jak Derek odebrał połączenie ode mnie.

- Nie.- Odpowiedział.- Albo idziemy całkiem złym tropem, albo jest lepszy, niż się wydaje.

- Czyli co, wracamy do mnie i myślimy co dalej?- Zapytałam, jednocześnie przyśpieszając. 

- Nie. Jedź, odpocznij. Zasłużyłaś.- Stwierdził, po czym zakończył połączenie. Obserwowałam chwilę to jak jechał, ale finalnie obrałam kurs na mój dom, w którym byliśmy chwilę później. 

Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz