- Ketamina?- Usłyszałam głos Scotta wchodząc do gabinetu weterynaryjnego.
- Stosujemy ją na psach. Zwiększę tylko dawkę.- Odpowiedział Deaton.
- Spowolni Jacksona?- Zapytałam dając jednocześnie znać, o swojej obecności.
- Powinna.- Przyznał weterynarz.- Tego- Dodał demonstrując słoiczek- użyjecie do stworzenia bariery. Ty się tym zajmiesz Stiles. Tylko ty.
- Em... Spora presja. Może damy mi jakieś banalniejsze zadanie?
- To jarząb pospolity. Wiele kultur uważa, że chroni przed siłami nadprzyrodzonymi.- Powiedziałam, rozpoznając zawartość pojemnika.
- To miejsce jest otoczone popiołem z niego. Żeby ktoś taki, jak ta dwójka- Tu wskazał na mnie i McCalla- nie przysparzała mi kłopotów.
- Jakieś wady?- Dopytywał chłopak, któremu przydzielono zadanie.
- Na nią nie działa.- Rzucił zaczepkę w moją stronę.
- Nie przysparzam kłopotów.- Odbiłam pałeczkę. Możliwe, że jeszcze byśmy się spierali, ale przerwał nam nastolatek.
- No dobra. I co potem? Rozsypię to wokół budynku i albo Jackson, albo jego pan, nie będą mogli przejść?
- Będziemy uwięzieni.- Odpowiedziałam spokojnie.
- Przecież na ciebie nie działa.- Zdziwił się Scott.
- Nie zostawię was, samych z kanimą. Jeszcze nie oszalałam.- Stwierdziłam, zakładając ręce na piersi.- Stiles. Nie masz się o co martwić. Słowo.- Dodałam widząc minę Stilinskiego.- Pomyśl o tym jak o prochu strzelniczym. Jest zwykłym proszkiem, ale wystarczy mała iskra i wszystko się zmienia. Ty będziesz tą iskrą. I nie nie oznacza to podpalenia się. Na prawdę. Nie masz pojęcia, czego można dokonać tylko siłą umysłu.
- Hej, Stiles. Jeśli to ma się udać, musisz w to uwierzyć.- Deaton podłapał moją taktykę. To chyba ostatecznie przekonało syna szeryfa.
***
Mieliśmy taki prosty, a za razem dobry plan. I nawet wszystko szło dobrze. Do czasu.
Co poszło nie tak? Cóż, nie przewidzieliśmy, że pewna łowczyni, spróbuje zabić chłopaka własnej córki, przez co Derek musiał iść mu z pomocą.
Nie wiem, co się działo wtedy z kanimą, bo pobiegłam za alfą ratować przyjaciela.
Trafiliśmy, do gęsto zadymionego pomieszczenia.
Rozumiem, że tojadem chciała się pozbyć wilczka, ale po co jej tam była werbena?W każdym razie, całość przebiegła dość nie ciekawie. Otumaniona werbeną, byłam mniej sprawna, co wykorzystała "mama Argent", tnąc poziomo i trafiając w mój bok, na tyle głęboko, że miała trudności z wyjęciem noża. Słyszałam później tylko jakieś krzyki i warczenie, gdy zaczęłam tracić przytomność. Kątem oka widziałam, dziwnie ułożonego Hale'a, chciałam go złapać, nawet nie wiem co mną kierowało, ale poczułam zęby na dłoni, a później upadek. Dostrzegłam jeszcze, jak alfa zatapia kły w ciele łowczyni, następnie odwrócił się w moją stronę.
Ostatnim co pamiętam jest to, że wziął mnie na ręce i jego szept "Trzymaj się maleńka".
CZYTASZ
Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowie
Fiksi PenggemarDo Beacon Hills przyjeżdża pewna rodzina. Okazuje się, że Camilla zna jej członków bardzio dobrze, ale wilkołacza części społeczeństwa, nie jest co do nich przekonana. okazuje się jednak, że wraz z odejściem starych kłopotów przychodzą kolejne. W m...