Rozdział 5

813 32 22
                                    

Wybiegliśmy ze szkoły, najszybciej jak było to możliwe. Niestety zbyt późno, by wyciągnąć Isaaca. 
Samochód szeryfa odjechał. Na jego miejscu za to pojawiło się Camaro Dereka. 

- Wsiadajcie.- Powiedział. Szybę opuścił zanim podjechał. Był przygotowany.

- To przez ciebie. To twoja wina.- Awanturował się Scott. 

- Wiem. A teraz wsiadaj i mi pomóżcie. 

- Mam lepszy pomysł, zadzwonię do adwokata. On może go wyciągnąć przed pełnią.- Scott wciąż trzymał się swego.

- Nie jeśli przeszukają jego dom.

- Cokolwiek Jackson powiedział glinom, w domu jest coś gorszego. To oznacza, że jeśli przeszukają dom, nawet najlepszy adwokat świata nie wyciągnie go, a już na pewno nie przed pełnią. Dobra masz mnie. Jadę.- Stwierdziłam, po czym usiadłam obok Dereka, na siedzeniu pasażera. Pstryknęłam palcami i drzwi za mną się otworzyły. To już była wystarczająca namowa dla McCalla, by ten wsiadł do samochodu. 
- Czyli co, jednak jestem potrzebna?

- Będziesz to roztrząsać? Prowadzę. 

- Z tego co pamiętam, rozmowy nie przeszkadzają ci w czasie jazdy. Więc?

- Uważaj, bo cię tu wysadzę.- Derek przyśpieszył.
Nie poruszałam więcej tego tematu, ale wiedziałam, że miałam rację. Zarówno wtedy w lesie, jak i teraz.  

***

Dojechaliśmy pod dom Isaaca, z wejściem do środka nie było problemów. Problemem był za to Scott, a raczej jego latarka, która mogła nas wydać. 

- Jeśli on go nie zabił to kto?- Spytał nastolatek. Panowie rozmawiali o zamordowanym ojcu wilkołaka w tarapatach.

- Nie wiem.

- Na pewno nie był to wilkołak. To bym wyczuła. To coś miało dziwny rozstaw zębów, trochę jak jaszczurka, z szeroką żuchwą, ale większe. 

- A skąd wiecie, że Isaac nie kłamie?

- Bo ufamy swoim zmysłom, wszystkim. Nie tylko węchu.- Stwierdził Derek, uprzedzając mnie, choć nieco zdziwiło mnie to ostatnie zdanie. Jednak szybko miało wyjść na jaw, o co chodziło.

- Widziałeś mój trening.

- Czekaj, chcesz powiedzieć, że obwąchiwał zawodników?- Brunet, przytaknął.- To nieeleganckie, nierozsądne. I naraża nas wszystkich na wydanie się. Wierz mi, nie tylko na wilkołaki ludzie polują. Mało tego, są specjalni łowcy, ulepszeni przez czarownice, mający za zadanie polować na wampiry. Zaufaj mi, to nic ciekawego, zwłaszcza, że jak ostatnio takiego zabiłam prześladował mnie przez następne siedemdziesiąt lat. Całe szczęście miałam przy sobie kogoś, kto skutecznie powstrzymywał mnie przed wbiciem sobie w serce kołka. Uwierz, nie uśmiech mi się znowu przenosić. Zrób tak jeszcze raz, a powieszę cię na gałęzi, za ten twój nos.- Powiedziałam, po czym dość zamaszystym ruchem otworzyłam drzwi do piwnicy.- Chcesz się czegoś nauczyć? Skoro tak ci śpieszno, to jest idealna okazja. Szukaj, a znajdziesz i uwierz swoim zmysłom. 

- Co się tu stało?- Zapytał przestraszony nastolatek, znajdując po pewnym czasie rozbite lustro.

- Coś co zostawiło ślady.

Idąc tym tropem. znaleźliśmy chłodziarkę podrapaną od środka, tak, jakby ktoś zamknięty w środku rozpaczliwie próbował się wydostać. 
Oczywiście podczas rozmowy nie obyło się bez sprzeczek, ta temat watahy i tak dalej, standard. 
Potem ja i Derek pojechaliśmy na posterunek. Scott tym czasem został w domu. On i Stiles mieli plan. Może i nie najlepszy, ale taki musiał nam na razie wystarczyć. 

- Wiesz, że jeżeli twój wilczek się na mnie rzuci, zażalenia złożę do ciebie, jako alfy.- Zaczęłam. Tym razem siedziałam na tylnym siedzeniu, w dodatku za Derekiem,  Księżyc był już wysoko na niebie, a wampiry i wilkołaki od pewnego czasu były naturalnymi wrogami, wolałam więc nie ryzykować i zwiększyć swoje bezpieczeństwo najbardziej jak mogłam. 

- Wiem, dlatego nigdzie nie idziesz.- Odpowiedział zerkając w lusterko.

- Co?

- To co słyszałaś. To dla twojego dobra.

- Nie zabije mnie ugryzienie zwykłej bety. Nawet z tym alfy byłby problem. Z resztą, na prawdę myślisz, że udałoby my się do mnie zbliżyć na tyle? Bo ja nie. Wiem, że byś mnie obronił.

- Dobra, po prostu nie mam jeszcze przygotowanej księgi zażaleń, lepiej? A nie mam ochoty tego wysłuchiwać. 

- Może to byłby dobry pretekst, do tego, by porozmawiać, normalnie. Nawet ci jeszcze nie podziękowałam, za ratunek, w tedy, przed domem. Dziękuje.

- Będzie na to lepszy moment, teraz nie mamy czasu.

- A i Derek. Jeszcze jedno.- Zaczęłam ostrożnie dobierając słowa.- Jeśli będzie trzeba, jeśli Isaac będzie sprawiał zagrożenie dla siebie i innych. Jeśli będzie trzeba... Sama nie wierzę, że to mówię. Jeśli będzie trzeba go zabić. Nie będę się wahać.

- Wiem.- Odpowiedział. Widziałam jego twarz w lusterku. Nie wyrażała żadnych emocji. W jego głosie za to słyszałam ból.- Rozumiem. 

Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz