Rozdział 24

321 20 4
                                    

- Załatwiliście to, co mieliście załatwić?- Zapytałam wchodząc do salonu, zdejmując jednocześnie kurtkę i podając ją, jej właścicielowi, który szedł za mną.

- Tak, przekonaliśmy go.- Odparł, z dumą w głosie Stiles.- Powiedział, że do ciebie zadzwoni.- Dodał wskazując moją komórkę, leżącą na stoliczku kawowym.

- Nie liczyłabym na to, że to będzie jakoś prędko.- Odpowiedziałam, jednak urządzenie, jakby chcąc mi zaprzeczyć, rozdzwoniło się.- Nie ciesz się jeszcze.- Rzuciłam widząc uśmiech na twarzy szatyna.- Nieznany.- Dodałam, sama uświadamiając sobie, że przecież i tak nie miałabym jego numeru, o co też zagaiła Rebekah, ale uciszyłam ją gestem dłoni i odebrałam połączenie, przełączając jednocześnie na głośnomówiący.- Halo?- Zapytałam, jednocześnie mając nadzieję, że to ja miałam rację.

- Hej, Cami. Powiedz mi, co u ciebie.- Usłyszałam po drugiej stronie.

- Matt, hej.- Powiedziałam głosem sugerującym ekscytację.- W porządku. A jak u ciebie?- Po mojej minie, chyba było zbyt widoczne, że sama tak na prawdę nie wiedziałam, co mówię, co wytknąć próbował mi Isaac, ale Derek skutecznie go uciszył.

- Dobrze, dobrze.- Zmieszał się na chwilę.- Słuchaj, mam do ciebie pytanko. Może masz ochotę na kino, jutro wieczorem?- Odezwał się w końcu.- I może później pójdziemy coś zjeść.- Dodał z czymś jakby nadzieją w głosie.

- Tak, czemu nie. Tylko, grają coś ciekawego teraz?- Zapytałam, żeby nie ułatwiać mu zbytnio zadania. Dodatkowo, gdy ostatnim razem proponował mi wyjście, dość jasno dałam mu do zrozumienia, że nie jest to dobry pomysł.

- Ten nowy horror o wampirach, na przykład.- Rzucił, luźnym tonem, po czym szybko dodał:
- Nie bój się, w razie czego cię obronię.- Powiedział to zdecydowanie zbyt nonszalancko, a ja nie wiedziałam, czy mam zacząć się śmiać, czy jednak bardziej jestem zdenerwowana. Hale, jakby to zauważając, położył mi w uspokajającym geście dłoń na ramieniu.

- Jasne. To jesteśmy umówieni.- Powiedziałam, starając się, by w moim głosie było słyszalne podekscytowanie. Już miałam się żegnać, jednak przypomniała mi się jedna kwestia.- Ale mam jeden warunek.- Zaczęłam.- Jedziemy moim samochodem. I to ja prowadzę.- Zastrzegłam sobie. Na co chłopak, niechętnie, przystał, po czym, uprzednio się żegnając, rozłączył się. Chwilę późnej dostałam jeszcze od niego SMS z jego adresem.

***

Siedziałam w samochodzie, czekając na chłopaka, z którym się umówiłam, pod podanym przez niego adresem. Okazało się, że mieszka całkiem nie daleko mnie, dlatego, droga nie zajęłam mi zbyt wiele czasu. Rozglądałam się, z nudów, by tylko nie zacząć roztrząsać tego co może stać się na randce. Prawdę mówiąc, samo spotkanie, jak i mój, przyszły jeszcze, towarzysz, napawali mnie obawami, których źródła nie mogłam znaleźć. 
Z zamyślenia wyrwało mnie czarne Camaro, parkujące na poboczu, na przeciw. Zatrzymało się w takiej odległości, że gdyby nie lepszy wzrok, nie byłabym w stanie, dostrzec kierowcy. Chwilę później właściciel pojazdu zadzwonił do mnie.

- Jeszcze nie przyszedł?- Usłyszałam zamiast powitania.

- Nie, jeszcze nie. Co ty tu robisz?- Odparłam. W odpowiedzi usłyszałam ciche prychnięcie, kiedy jednak miałam się odezwać, dotarły do mnie słowa rozmówcy.

- Nie myślałaś chyba, że puszczę cię samą. Wciąż nie podoba mi się ten pomysł.- Stwierdził, a ja wiedziałam, że gdyby nie to, że w jednej ręce trzyma telefon, założyłby ramiona na piersi.

- Nie myślisz chyba, że boję się horroru o wampirach.- Sparafrazowałam jego słowa.- I tak nie pokarzą czegoś, co by mnie zaskoczyło. Prędzej mnie obrażą, czy coś w tym stylu.- Dodałam, siląc się na uśmiech i wesoły ton. 

Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz