Rozdział 26

157 8 0
                                    

- Będziesz na mojej imprezie, prawda?- Zapytała Lydia, gdy tylko odebrałam telefon.

- Nie wiem, czy to najlepszy pomysł.- Odparłam, zerkając na Dereka, który pochylał się nad skrzynią z wymalowanym na niej triskalionem.  

- Daj spokój, to impreza roku. Każdy będzie. I możesz iść z Mattem. Wiem, że byliście na randce.- Ostatnie zdanie niemal wyśpiewała, co dotarło również do Hale'a, który spojrzał na mnie dziwnie.

- Lydia, nie wiem. Zastanowię się.- Odparłam, odsuwając telefon, od ucha. Zanim się rozłączyłam, zdążyła jeszcze powiedzieć, żebym "Po prostu przyszła".

- Czego chciała?- Zapytał automatycznie blondyn, stojący niedaleko mnie.

- Jakbyś nie słyszał.- Rzuciłam, ucinając temat.- Po co to?- Zapytałam na głos, wskazując na skrzynię, tylko po to, aby zająć resztę czymś innym, na co ponownie, zostałam obdarzona dziwnym spojrzeniem zielonookiego.- No dobrze, już dobrze.- Stwierdziłam, unosząc ręce w geście poddania. .

- Co to jest? Te spirale.- Zagadnęła Erica.

- Triskelion, albo trykwetr. Zależy kogo zapytasz.- Odpowiedziałam szybko, uśmiechając się lekko z wyższością.

- Co oznacza?- Dopytywała

- Co chcesz. Na przykład przeszłość, teraźniejszość, przyszłość.- Wzruszyłam ramionami.

- Albo...

- Alfę, betę, omegę.- Dokończyłam, wcinając się Derekowi w słowo, Na co kiwnął głową jakby z uznaniem.- Ojej.- Westchnęłam głęboko, widząc minę wilkołaków w około.- Chodzi o to, że beta może zostać alfą, ale i odwrotnie. Alfa może zostać betą, a nawet omegą, samotnym wilkiem.- Wyjaśniłam, przypominając sobie omegę, który jeszcze całkiem niedawno gościł w mieście.

- Tak jak Scott?

- Scott, jest z nami.- Odparł szybko alfa, gromiąc blondyna takim spojrzeniem, że sama mogłabym się przestraszyć.

- To dlaczego go tu nie ma?- Żachnął się młodszy, ale jednak szybko spuścił uszy po sobie.

- Scott ma swoje zadanie, ale dziś w nocy również nie będzie mu...- Derekowi znów przerwał mój dzwoniący telefon, na co zgromił mnie spojrzeniem. Podniosłam ręce w geście poddaństwa, po czym wyszłam, by nie przeszkadzać stadu.
Nie czułam też z resztą, żebym specjalnie coś traciła, gdyż wilkołacze sprawy, nie specjalnie mnie interesowały. 
Byłam tam tylko dlatego, że Derek poprosił mnie, żebym pomogła mu w przygotowaniach do dzisiejszej pełni. Co prawda powoływał się na wydarzenia związane z Isaakiem, sprzed miesiąca, jednak miałam wrażenie, że istota tego wszystkiego była głębsza, a brunet czymś się martwił.

- Co się stało?- Zaczęłam, pomijając zbędne przywitania, widząc numer dzwoniącego.

- Mamy problem, nietoperku.- Usłyszałam w telefonie głos, jednego z pierwszych. W duchu uśmiechnęłam się również na owe przezwisko, które ostatnimi czasy słyszałam tyle razy, wypowiedziane jednak nieco innym głosem. Zdałam sobie sprawę, że nagle, podczas, gdy zawsze beształam pierwotną hybrydę, za nazywanie mnie w ten sposób, polubiłam ten przydomek.

- Tego się domyśliłam. Ty mi powiedz, co się dzieje.

- Jest u ciebie moje rodzeństwo?- Ewidentnie usiłował odsunąć temat. 

- Tak, są oboje. Nie mogą podejść do telefonu. Coś jeszcze, czy w końcu mi powiesz co jest grane? 

- Pamiętasz pierwsze osoby, które przemieniliśmy?- Zapytał, nadzwyczaj jak na niego ostrożnie, na co przytaknęłam lekko.- Wrócili.- Stwierdził. Docierało do mnie jeszcze echo jego słów, jednak nie słyszałam ich dokładnie. Wiem tylko, że powiedział, że da znać również bratu, po czym się rozłączył.

Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz