- Co zrobiliście?!- To było pierwsze zdanie, wypowiedziane przeze mnie, gdy otrząsnęła się z szoku wywołanego informacją o czynię dwójki nastolatków, z którymi właśnie rozmawiałam przez telefon.
Dobrze, że siedziałam w aucie, sprawiało to, że szanse na to, że ludzie wezmą mnie za szajbuskę były mniejsze.
Niewiele, ale wciąż.Razem ze mną w pojeździe znajdowała się nie dawno przybyła blondynka, która mimo moich protestów, postanowiła, że pojedzie wraz ze mną.
W ten sposób obie znalazłyśmy się w lesie, kręcąc się po nim, próbując znaleźć chłopaków.
- Więc zrezygnowałam z lekcji, by włóczyć się po lesie w poszukiwaniu twoich przyjaciół i jaszczurki?
- Mhm.- Przytaknęłam, w duchu przeklinając Stilesa, za to, że nie powiedział mi, gdzie się znajdują.
- A my obie mamy obcasy?- Wciąż rozpamiętywała Rebekah.
- Przypomnij mi, dlaczego się z tobą przyjaźnię?
- Zadaję sobie to samo pytanie.- Zaśmiałyśmy się, po czym ruszyłyśmy w dalszą drogę. Spory kawałek, szłyśmy w ciszy, która najwidoczniej przeszkadzała mojej towarzyszce, bo postanowiła ją przerwać.- Powiedz proszę, że robisz to pierwszy raz.
- Co?- Zapytałam, przez lekki chichot, choć podejrzewałam o co chodzi mojej starej znajomej.
- Szukasz ich.- Odparła, bez cienia namysłu.
- Cóż...- Zastanowiłam się chwilę.- ostatnio, o zgrozo, zdarza się to, coraz częściej.
- To co ty tu jeszcze robisz?
- Nie wiem. Może mam dość przeprowadzek? Może lubię to miasto? Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że coś mnie tu trzyma. Nie wiem co, ale po prostu to czuję.
***
Po dłuższym czasie znalazłyśmy McCalla i Stilinskiego. Pierwszym co zrobiłam, było wydarcie się na nich, za ich głupotę, drugim, ponowienie pierwszej czynności, tym razem za to, że przez brak informacji o ich pobycie, szukałyśmy ich przez prawie pół godziny, i to kierując się ich zapachem.
Po tym weszłam, do samochodu, w którym przetrzymywany był Jackson.
- Nie mam z tym nic wspólnego.- Stwierdziłam z marszu. Wiedziałam, jakie wpływy mają jego przybrani rodzice i wolałam nie ryzykować.
- Wiem.- Przyznał.- O tobie nic nie powiem.- Dodał głosem, który chyba miał brzmieć uspokajająco, ale mu nie wyszło, wiedziałam jednak, że mówił prawdę. - To prawda, co mówią ci dwaj?- Zapytał z krztyną nadziei w głosie.
- Nie wiem co mówią.- Rzuciłam bez zastanowienia, chcąc nieco złagodzić sytuację.
- Stilinski stwierdził, że miałem ogon.
- Tak. Rzuciłeś nim, mną o ścianę.
- Jak to możliwe?
- No wiesz, jako kanima, masz nieco więcej siły, poza tym ten ogon jest dość chwytny.
- Jako kto? Przecież ugryzł mnie Derek. Alfa.
- Bywa tak, że postać, jaką przybierasz, bardziej pasuje do charakteru. Nawet będąc ugryziony przez wilkołaka, możesz być kimś innym. To dość skomplikowane i nie do końca wiem, jak działa.
CZYTASZ
Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowie
FanfictionDo Beacon Hills przyjeżdża pewna rodzina. Okazuje się, że Camilla zna jej członków bardzio dobrze, ale wilkołacza części społeczeństwa, nie jest co do nich przekonana. okazuje się jednak, że wraz z odejściem starych kłopotów przychodzą kolejne. W m...