Rozdział 12

667 35 1
                                    

- Co zrobiliście?!- To było pierwsze zdanie, wypowiedziane przeze mnie, gdy otrząsnęła się z szoku wywołanego informacją o czynię dwójki nastolatków, z którymi właśnie rozmawiałam przez telefon.

Dobrze, że siedziałam w aucie, sprawiało to, że szanse na to, że ludzie wezmą mnie za szajbuskę były mniejsze.
Niewiele, ale wciąż.

Razem ze mną w pojeździe znajdowała się nie dawno przybyła blondynka, która mimo moich protestów, postanowiła, że pojedzie wraz ze mną.

W ten sposób obie znalazłyśmy się w lesie, kręcąc się po nim, próbując znaleźć chłopaków.

- Więc zrezygnowałam z lekcji, by włóczyć się po lesie w poszukiwaniu twoich przyjaciół i jaszczurki?

- Mhm.- Przytaknęłam, w duchu przeklinając Stilesa, za to, że nie powiedział mi, gdzie się znajdują.

- A my obie mamy obcasy?- Wciąż rozpamiętywała Rebekah.

- Przypomnij mi, dlaczego się z tobą przyjaźnię?

- Zadaję sobie to samo pytanie.- Zaśmiałyśmy się, po czym ruszyłyśmy w dalszą drogę. Spory kawałek, szłyśmy w ciszy, która najwidoczniej przeszkadzała mojej towarzyszce, bo postanowiła ją przerwać.- Powiedz proszę, że robisz to pierwszy raz.

- Co?- Zapytałam, przez lekki chichot, choć podejrzewałam o co chodzi mojej starej znajomej.

- Szukasz ich.- Odparła, bez cienia namysłu.

- Cóż...- Zastanowiłam się chwilę.- ostatnio, o zgrozo, zdarza się to, coraz częściej.

- To co ty tu jeszcze robisz?

- Nie wiem. Może mam dość przeprowadzek? Może lubię to miasto? Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że coś mnie tu trzyma. Nie wiem co, ale po prostu to czuję.

***

Po dłuższym czasie znalazłyśmy McCalla i Stilinskiego. Pierwszym co zrobiłam, było wydarcie się na nich, za ich głupotę, drugim, ponowienie pierwszej czynności, tym razem za to, że przez brak informacji o ich pobycie, szukałyśmy ich przez prawie pół godziny, i to kierując się ich zapachem.

Po tym weszłam, do samochodu, w którym przetrzymywany był Jackson.

- Nie mam z tym nic wspólnego.- Stwierdziłam z marszu. Wiedziałam, jakie wpływy mają jego przybrani rodzice i wolałam nie ryzykować.

- Wiem.- Przyznał.- O tobie nic nie powiem.- Dodał głosem, który chyba miał brzmieć uspokajająco, ale mu nie wyszło, wiedziałam jednak, że mówił prawdę. - To prawda, co mówią ci dwaj?- Zapytał z krztyną nadziei w głosie.

- Nie wiem co mówią.- Rzuciłam bez zastanowienia, chcąc nieco złagodzić sytuację.

- Stilinski stwierdził, że miałem ogon.

- Tak. Rzuciłeś nim, mną o ścianę.

- Jak to możliwe?

- No wiesz, jako kanima, masz nieco więcej siły, poza tym ten ogon jest dość chwytny.

- Jako kto? Przecież ugryzł mnie Derek. Alfa.

- Bywa tak, że postać, jaką przybierasz, bardziej pasuje do charakteru. Nawet będąc ugryziony przez wilkołaka, możesz być kimś innym. To dość skomplikowane i nie do końca wiem, jak działa.

Pomimo przeszkód II: Nowi wrogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz