4. PRZESZŁOŚĆ

888 67 5
                                    

Sloan, 16 lat

- Wystarczą mi dwie pary spodni. - powiedziałam, widząc jak Betty trzyma kilka wieszaków w dłoni.

- Wykluczone. - odparła, zbierając po drodze jeszcze kilka koszulek. Wszystkie były czarne, najwyraźniej zauważyła że gdy wzięła w dłoń różową, to automatycznie się skrzywiłam. - Jutro idziesz do szkoły i potrzebujesz ubrań. - dodała z lekkim uśmiechem. 

Kiedy wstałam rano, w pokoju już nie było Austina. Trochę mi ulżyło, bo czułabym się mega niezręcznie. Wystarczającą porażką był wczorajszy wieczór. Tak więc, kiedy zeszłam tylko na dół, zastałam jedynie Betty, która siedziała przy stole z laptopem i szybko pisała. Przed nią leżała masa naleśników i przeróżnych dodatków do nich. 

- O, już wstałaś. Zjedz i pojedziemy do galerii. - powiedziała zadowolona, popijając kawę. Zmarszczyłam brew. 

- Do galerii? - zapytałam zmieszana. Kobieta uniosła wzrok znad laptopa. 

- Potrzebujesz ubrań, Flynn załatwił ci miejsce w szkole, zaczynasz od jutra. - odparła zadowolona. - Na szczęście rok szkolny ledwo się zaczął, więc nie będziesz mieć dużo zaległości. - dodała. Popatrzyłam na nią zdziwiona. 

- Pójdę do szkoły? Przecież przerwałam edukacje i...

- Nie musisz się tym martwić. Mój mąż wszystko załatwił. - przerwała mi, znowu się do mnie uśmiechając. Musiałam przyznać, że perspektywa pójścia do szkoły była zarówno ekscytująca, jak i przerażająca. Nie pamiętam kiedy przebywałam wokół osób w podobnym wieku do mojego. Obawiałam się tego, bo zawsze dzieciaki patrzyły na mnie z góry. W dodatku nie pomagał fakt, że byłam dziwna i lekko aspołeczna. Wszelkie relacje mnie przerażały. - Hayden i Austin na pewno jutro ci pomogą. - dodała jeszcze. 

Austin? Powątpiewam. 

- Ja...nie wiem co powiedzieć. - odparłam, powoli przysiadając się do stołu. Betty odłożyła laptopa, a następnie chwyciła moje dłonie w swoje. 

- Wiem, że to wszystko może wydawać ci się przytłaczające, jednak chcemy dla ciebie dobrze. - mruknęła cicho, uspokajająco głaszcząc mnie po dłoni. - Pewnie potrwa to miesiące, zanim nam w pełni zaufasz, ale całkowicie to rozumiemy. 

- Dziękuję. - szepnęłam, bo nie wiedziałam co jeszcze mogłabym dodać.

- A teraz zabieraj się za śniadanie. Czeka nas dzień zakupów. - rzuciła podekscytowana. 

- Wolisz rurki czy szersze spodnie? - zapytała kobieta, która wyrwała mnie z moich myśli. Spojrzałam na nią zawstydzona. 

- Rurki...

- Świetnie, masz piękne nogi. - przerwała mi, biorąc jeszcze kilka par. - Nawet nie pytam czy lubisz sukienki, bo widziałam twoją minę kiedy je oglądałam. - dodała, na co się uśmiechnęłam. 

- Lubię wygodę. - odpowiedziałam. Betty uśmiechnęła się smutno. 

- Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam z kimś na zakupach. - rzuciła nagle zamyślona. - Kiedyś często jeździłam z Shelton do galerii, jednak cóż, teraz woli znajomych. - dodała, wyraźnie niezadowolona. 

Nie wiedzieć czemu, byłam cholernie zła na tę dziewczynę. Miała dom, kochających rodziców, a nie potrafiła znaleźć chwili czasu dla nich. Oddałabym wszystko, aby móc spędzić prosty dzień ze swoją mamą. Jednak już nigdy nie będzie mi to dane. 

Hold on to usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz