28. TERAŹNIEJSZOŚĆ

1K 85 12
                                    

Twitter: olsiala

Sloan, 22 lata

Rok mieszkania samej nauczył mnie przede wszystkim cierpliwości. Nigdy jej nie miałam, do momentu kiedy nie wyprowadziłam się z rodzinnego miasta. Jednak to czego się wyuczyłam poszło w łeb, kiedy dowiedziałam się że moja przyjaciółka rodzi bliźniaki. 

- Ile może do cholery trwać poród? - marudził West już któryś raz z kolei. 

- W chuj czasu. - odpowiedział mu Austin, który siedział na przeciwko mnie. Zrezygnowałam z siedzenia na krześle, bo zaczynał boleć mnie kark. Tak więc wylądowałam na podłodze, która z dwojga złego wydawała się lepsza.

Siedzieliśmy już kilka godzin w poczekalni. Przez te kilka godzin zdążyło się wydarzyć całkiem sporo rzeczy. Na przykład ochroniarz chciał wywalić Austina i Westa, ale na szczęście Woodowi udało się załagodzić konflikt.

Kyle'a nie było z nami w szpitalu. Był jeszcze mały, więc mogłoby to być dla niego stresujące. Tak więc został ze swoim dziadkiem.

- Wróć do domu się przespać. - powiedział do mnie Hayden, braterskim tonem którego często do mnie używał, kiedy próbował coś wymusić. 

- Nie mam mowy. - rzuciłam zmęczona. Owszem, byłam wykończona, jednak nie wyobrażałam sobie być gdziekolwiek indziej. Wolałam już spać przy ścianie.

- Przestań być uparta. - rzucił do mnie Austin.

- Jak chcesz mogę dać ci kurtkę, żebyś się oparła. - mruknęła do mnie Malone, na co pokręciłam głową.

- Nie trzeba i tak chcę skoczyć po kawę. - odparłam, wstając i się rozciągając. - Przynieś coś komuś?

- Żelki. - powiedział do mnie West, na co skinęłam głową i ruszyłam w stronę bufetu.

Było późno, dlatego też ja korytarzu nie przejawiało się mnóstwo ludzi. W bufecie również nie  było ludzi, gdzie jeszcze kilka godzin temu musiałam stać w kolejce. 

Byłam tak wykończona, że jedyne o czym marzyłam to o łóżku, jednak nie mogłam opuścić przyjaciółki w tak ważnej chwili. Nawet sobie tego nie wyobrażałam.

Kiedy w końcu odebrałam kawę i żelki, stwierdziłam że przejdę się po oddziale. Nie patrzyłam gdzie tak właściwie idę, ale znalazłam się nagle na neonatologii. Zdałam sobie sprawę z tego, kiedy za szybą znalazłam mnóstwo noworodków w inkubatorach. Ten widok był na tyle przejmujący, że zatrzymałam się i nie potrafiłam oderwać oczu.

- Sloan. - powiedział Austin, który wyrwał mnie z natłoku myśli. - Wszystko w porządku? - zapytał, na co pokręciłam głową.

- Niektóre nie mają nawet dnia, a już muszą walczyć o przetrwanie. - wyszeptałam, kładąc dłoń na szybie. Nie wiem dlaczego ten widok tak mnie poruszył. Nie byłam matką, nie posiadałam instynktów macierzyńskich, a jednak ten widok tak bardzo zapadł mi w serce.

- Pojebane. - przyznał, również na nie patrząc. - Bliźniaki będą na pewno zdrowe. - dodał, jakby próbując dodać mi otuchy.

- Wiem. - wyszeptałam.

- Państwo są rodzicami któregoś z maluchów? - zapytała nas nagle pielęgniarka, przez co z Austinem spojrzeliśmy na siebie. Co ciekawe nie zauważyłam w jego oczach paniki, tylko zaskoczenie. 

- Trochę zabłądziliśmy. - powiedział Austin.

- Oh, przepraszam, wzięłam państwa za rodziców. - mruknęła.

Hold on to usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz