Miłego dnia!
****
Zamrugałam szybko powiekami i powoli przyzwyczajałam oczy do półmroku pomieszczenia. W pokoju nie było jasno, ale mimo to, nikłe światło drażniło moje oczy. Sprawcą okazała się mała lampka nocna. Przetarłam powieki i rozglądnęłam wokół. Okazało się, że leżałam na sporych rozmiarów łóżku, które mogłoby pomieścić pięcioosobową rodzinę. Usiadłam na łóżku i dalej lustrowałam miejsce, w którym się znalazłam. Meble były drogie i na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, że znajdowałam się w jakimś apartamentowcu.
Zostałam porwana, a nie odczuwałam tego. Przy porwaniu człowiek przeważnie budzi się związany i zakneblowany w jakiejś zapyziałej norze, a moja sytuacja była tego odwrotnością.
Na wprost mnie znajdowały się dwie pary drzwi. Jedne nieco oddalone od drugich, z których docierały do mnie dźwięki prysznica. Głośno przełknęłam ślinę i stanęłam na nogi. Podbiegłam do drzwi, które jak podpowiadała mi intuicja, były wyjściowymi. Pociągnęłam za klamkę, ale nie drgnęła. Mogłam się tego spodziewać. Nie wiedziałam, kim był mój porywacz, a wspomnienie skrzeczącego głosu powodowało ciarki na ciele.
Kurwa – przeklęłam w myślach.
Nie mogłam się dostatecznie skupić, gdyż moje myśli lawirowały pośród Georga i jego podłego planu wykorzystania mnie do osiągnięcia własnego celu. Dałam się omotać, a teraz będę za to cierpieć. To nie pierwszy raz, kiedy cierpiałam za czyjeś grzeszki. Byłam naiwna, a moja chęć niesienia pomocy mściła się na mnie.
Na razie musiałam przestać rozmyślać o tym oszuście i zacząć skupiać się na przyziemnych sprawach. Przerażała mnie obojętność na obecną sytuację. Nie panikowałam, mimo porwania. Większość kobiet na moim miejscu byłaby w potrzasku strachu, lecz nie ja. Po tym, czego byłam świadkiem, nie miałam na nic siły.
Ponownie rozejrzałam się za potencjalną drogą ucieczki. Podeszłam do ciężkich kotar zasłon i odsłoniłam gruby, masywny materiał. Moim oczom ukazał się niesamowity widok miasta, którego nie poznawałam. Z pewnością to nie było moje rodzinne Phoenix. Rozpoznałabym je. Musiałam być nieprzytomna dłuższy czas, gdyż nie zdołaliby mnie tak szybko przetransportować do innego miasta. Przyłożyłam dłoń do szyby i w tym samym momencie zobaczyłam czyjeś odbicie w lustrze okna. Nie zdążyłam się odwrócić, gdy silne męskie ramiona chwyciły mnie w talii i przygwoździły do swego torsu.
Ten zapach poznałabym wszędzie. Towarzyszył mi ostatnio cały czas, przy nim zasypiałam i się budziłam.
- George – wyszeptałam.
- Jocelyn, kruszyno – usłyszałam męski głos osoby, która niewyobrażalnie mnie zawiodła.
- Zleciłeś moje porwanie?
To było zasadnicze pytanie.
- Nie niszcz tej chwili – wychrypiał.
- Ty już dawno wszystko zniszczyłeś – byłam aż nazbyt spokojna, co go zadziwiło. – Odpowiesz na moje pytanie? Zleciłeś temu mężczyźnie moje porwanie?
Wprawdzie kłóciło się to z tym, co usłyszałam od skrzeczącego mężczyzny, ale musiałam poznać odpowiedź.
- Nie, ale miałem taki zamiar. Mój człowiek cię znalazł i przyprowadził do mnie, za co został nagrodzony. Przeczytałaś mój list?
- Chodzi ci o ten? – Wyciągnęłam świstek wyrwany ojcu i pokazałam go mężczyźnie. – W tym liście przyznajesz się do oszukiwania mnie i robienia ze mnie idiotki, aby dostać się do mojej matki – stwierdzam i kręcę głową. – Nie czytałam go, więc pozwalam ci opowiedzieć wszystko ze szczegółami. Na tym papierze, spiesząc się, z pewnością nie zawarłeś wszystkiego, czego chciałeś – zironizowałam. – Musiałeś spieprzyć przed moją matką, aby nie odebrała ci tego, po co tu przybyłeś.
- Masz rację, ale nie zauważyłaś wielu nieścisłości. Zniknąłem i ukradłem papiery, gdy byłaś na kolacji u ojca. Wróciłem do ciebie, a mogłem od razu uciec i zostawić cię bez słowa.
Na jego słowa gwałtownie się odwróciłam. Zmarszczyłam brwi i z całej siły spoliczkowałam. Gdybym była jakimś nadprzyrodzonym stworem, z moich nozdrzy wychodziłaby para. Byłam absolutnie wkurwiona, a jego idiotyczne tłumaczenia rzekomych nieścisłości tylko mnie podjudzały do bycia brutalniejszą.
- Czy to prawda, że sfingowałeś pobicie i amnezję? – niby znałam odpowiedź na to pytanie, ale musiałam to od niego usłyszeć.
- Tak – odparł i przybliżył się do mnie.
Pomimo ziejącego czerwienią policzka, wyglądał seksownie. Zauważyłam, że skrócił włosy i zostawił zarost. Na moje nieszczęście nadal ociekał seksem.
- Nie chcę cię więcej widzieć na oczy. Otwórz drzwi.
- Dostałem polecenie i musiałem je wypełnić. Na początku byłaś tylko zadaniem, ale im dłużej z tobą przebywałem i dowiadywałem, jaka jesteś, tym wszystko robiło się trudniejsze. Moi ludzie mnie pobili i specjalnie przetransportowali pod twoje drzwi. Wszystko było idealnie zaplanowane, ale nie przewidziałem jednego.
Zacisnęłam dłonie w pięści i zaczęłam okładać jego klatę. Muskularny tors mężczyzny był niczym głaz. Nie bronił się, lecz pozwolił, aby moja furia się wyłoniła. Nie płakałam, oczy miałam suche, a jedyne, na czym mi zależało, to zranienie go tak jak on mnie.
- Nienawidzę cię – powiedziałam, dalej go okładając pięściami.
- Nie prawda kruszyno. Chcesz wiedzieć, czego nie przewidziałem? – zadał mi pytanie, a ja pokręciłam głową. Nie chciałam tego usłyszeć. Wiedziałam, że to mogłoby przeważyć o moich uczuciach do niego. – Nie mogłem przewidzieć, że osoba, która była dla mnie zadaniem, środkiem do spełnienia celu, stanie się czymś więcej. Byłem gotów skonfrontować się z twoim ojcem. Chciałem ciągnąć to jak najdłużej i wyjawić ci wszystko w odpowiedniej chwili. Jednak zauważyłem Twoją matkę, osobę, którą okradłem niespełna dwa dni wcześniej. Wiedziałem, po co przyszła.
- Poprosiłam ją, aby dowiedziała się czegoś o twojej rodzinie. Chciałam ci pomóc odnaleźć bliskich – przyznałam cichym głosem.
- Domyśliłem się – objął mnie ramionami, a ja zesztywniałam. Nie byłam gotowa na taki obrót sprawy.
- Puść – zaczęłam się szamotać, ale uścisk został wzmocniony.
- Moja ptaszyna chce uciec – wyszeptał wprost do mojego ucha, przez co przeszedł mnie dreszcz. – Tak naprawdę nikt nie wiedział o zadaniu, oprócz paru osób, które ze sobą wziąłem. Moi przyjaciele zostali w Rosji i nie miałem z nimi kontaktu od miesięcy.
Wtedy coś do mnie dotarło.
- Jak się nazywasz?
- Gorian. Zgadłaś pierwszą literę mojego imienia, ale nienawidziłem, jak nazywałaś mnie Georgem.
Gorian...
Spojrzałam na niego zupełnie inaczej. Nadal go nienawidziłam. Był oszustem i kłamcą, który wykorzystał mnie do osiągnięcia celu, ale jego imię spowodowało uwolnienie jakiegoś uczucia. Nie potrafiłam go zidentyfikować, ale kłębiło się w moim podbrzuszu i powoli zaczynało mnie irytować.
Gdy tak na niego patrzyłam, wydawał się całkowicie innym człowiekiem. Nie chodziło mi tylko o jego zmieniony wygląd, a charakter. Wydawał się pewny siebie i nieco... szalony? Oczywiście mogłam się mylić, ale sposób, w jakim na mnie patrzył, był daleki od wzroku normalnego, przeciętnego mężczyzny. Cóż, Gorian z pewnością nie był normalny.
- Lubiłeś patrzeć, jak robię z siebie idiotkę? Jak zaczynam ci ufać i praktycznie wskakuję ci do łóżka?
- Przez myśl mi nie przeszło, aby robić z ciebie idiotkę. Nie miałem wyjścia. Musiałem zbliżyć się do ciebie i zdobyć twoje zaufanie. Nie ukrywam, że moment, w którym spotkałaś się z matką, był dla mnie przełomowy. Wiedziałem, że skontaktuje się z tobą. Pozostało tylko czekać na odpowiednią chwilę, kiedy to nastąpi.
- Jak znalazłeś twierdzę Isabel? Ja musiałam lecieć tam helikopterem - zapytałam oskarżycielskim tonem.
- To proste. Podłożyłem ci trudno wykrywalny nadajnik. Znam się na tej robocie kruszyno. W Rosji, mojej ojczyźnie jestem czymś w rodzaju łowcy głów, zabójcy na zlecenie. Dostałem takie zadanie z góry i musiałem je wykonać. Dokumenty muszą jak najszybciej zostać przewiezione na teren mojego kraju. Wówczas, ja również zniknę. Moje zadanie straci ważność.
Coś w piersi mnie zakuło.
Czyżbym miała go już nigdy więcej nie zobaczyć?
- Moja matka będzie cię szukać. Jest zdeterminowana, mój ojciec również.
Sama nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Moim zamiarem bynajmniej było ostrzeżenie go przed moją rodziną.
Gorian wybuchł śmiechem.
- Nie znajdą nas.
- Nie znajdą cię. Ja się zmywam. Nie chcę mieć z tobą do czynienia – wyplątałam się z jego uścisku i skierowałam kroki w stronę drzwi, mimo iż wiedziałam o ich zamknięciu.
Za sobą usłyszałam głośne westchnięcie.
- Wiesz, że coś nas łączy.
Na jego słowa gwałtownie odwróciłam się w jego kierunku. Stał blisko mnie, ale na szczęście nie przekroczył mojej granicy komfortu. Zdenerwowałam się. Jak on śmiał?
- Łączyło! Czas przeszły. Zniszczyłeś to, co było między nami, czymkolwiek to było – moje policzki pokryły się czerwienią.
Gorian niebezpiecznie się do mnie przybliżył. Był wkurzony.
- Nadal mamy ze sobą wiele wspólnego. Sama kiedyś wspomniałaś, że chciałabyś stąd uciec, szczególnie spod nadzoru ojca i braci. Leć ze mną do Rosji i pozwól mi naprawić naszą relację.
Moją szczękę mogłam prawie zbierać z podłogi. Propozycja mężczyzny byłą niedorzeczna i abstrakcyjna. Najwyraźniej myślał, że po tym wszystkim rzucę całe moje życie i wyruszę z nim w nieznane. Taka opcja nie wchodziła w grę. Zranił mnie, a teraz oczekiwał niemożliwego. To kłóciło się z moim zdrowym rozsądkiem.
- Zgódź się kruszyno...
CZYTASZ
Russian Killer
RomancePowiązania z mafią nigdy nie wychodzą na dobre, nawet jeśli jest twoją rodziną. Jocelyn prowadzi sklep z płytami. Nie jest to najbardziej dochodowy interes, ale samodzielność to jej drugie imię. Spotykając na swojej drodze nieznajomego nie wie, że...