Uwaga, będą wulgaryzmy. Dawno tak trudno nie pisało mi się żadnego rozdziału z powodu towarzyszących emocji. Miłej nocy!
****
~~Gorian~~
Nie zastanawialiśmy się. Zabraliśmy sprzęt i ludzi i ruszyliśmy na ratunek Jo. Akurat w kwestii nieufności, co do Isabel byliśmy zgodni. Jej zachowanie było podejrzane. To, co zrobiła, bardzo mnie wkurzyło. Słowem się nie odezwała i miała czelność z nas szydzić. Wiedziała, że liczy się czas, a każda sekunda jest na wagę złota. Jej zachowanie było nieprofesjonalne. Ważna była współpraca, a swoją niesubordynacją mogła wszystko rozwalić.
Załadowałem niezbędny sprzęt do pancernego samochodu i wskoczyłem za kierownicę. Wcześniej dokładnie przestudiowałem trasę i możliwe drogi ucieczki. Wolałem być ubezpieczonym, tym bardziej że nie wiadomo z czym przyjdzie nam się zmierzyć. Spojrzałem na lusterko i zobaczyłem Colina wraz z Oliverem. Kiwnąłem im głową i szybko ruszyłem z miejsca. W środku miałem złe przeczucia, odnoście tej ekspedycji.
Jeśli wyjdziemy z tego cało, jestem ciekawy, co zrobi Jocelyn ze swoją rodziną. Sytuacja, jaka miała miejsce, ją załamała. Strzelający do niej brat był gwoździem do trumny. Niezależnie co wybierze, będę ją wspierał. Zasługiwała na wszystko, co najlepsze. Przed wyjazdem Colin zapytał mnie, dlaczego jestem pewny, że jego siostra będzie mnie chciała. Jego pytanie nieco mnie zdziwiło, lecz mimo tego, odpowiedziałem bez zająknięcia. Powiedziałem mu wprost, że mamy głęboką więź i zbyt wiele przeszliśmy, aby nie być razem. Jo mnie odpychała, ale gdy ostatnim razem się widzieliśmy, widziałem, że się łamała. Kwestią czasu było wybaczenie. Zdawała sobie sprawę, że pasujemy do siebie i choć czasem bywało pomiędzy nami burzliwie, mogliśmy przetrwać wszystko.
Jechaliśmy bocznymi drogami, które znacznie przyspieszyły dotarcie do celu. Z każdą sekundą czułem ucisk w środku trzewi. Nie będę kłamać – bałem się. Nie o siebie, ale o Jo. Wiedziałem, że jest silna, ale takie wydarzenie mogło źle wpłynąć na jej psychikę. Widziałem, jak najbrutalniejsi zabójcy klękali pod naporem tortur psychologicznych, czy fizycznych. Nie trzeba było dużo, aby do tego doprowadzić.
Zacisnąłem pięści na kierownicy i dodałem gazu. Byłem prawie na miejscu. W oddali widziałem baraki, a uczucie niepokoju nasiliło się we mnie. Na miejscu zauważyłem samochody podobne do tych, którymi przyjechaliśmy. Zapewne należały do załogi Isabel. Wyskoczyłem z samochodu i wyposażyłem się w pistolety i noże. Wszystko przewiesiłem do kabur, a do ręki wziąłem pistolet maszynowy MP5. Był jedną z moich ulubionych broni, gdyż był stosunkowo szybki.
- Gorian, czekaj! – krzyknął Oliver, wyłoniwszy się z samochodu. – Nie wiemy, gdzie ona dokładnie się znajduje. Samochody są tutaj, ale nie wiadomo, czy Axel nie ustawił ich dla zmyłki.
- Nie – wtrącił się Colin, sprawdzając coś w telefonie. – Numery tablic rejestracyjnych się zgadzają. Nie ma mowy o pomyłce. To tutaj musi znajdować się Jocelyn – wskazał na budowlę przed nami.
Wokół nas skupili się ludzie Olivera i ojca Axela. Tego drugiego nie było z nami. Facet miał swoje lata, więc nie było to dla mnie zdziwieniem. Zresztą mnie odpowiadała ta sytuacja. Łatwiej zabiję tego sukinsyna. Nikt mi nie przeszkodzi, a już na pewno nie Oliver i Colin.
Spojrzałem uważnie na otoczenie, lecz nigdzie nie zauważyłem ludzi Isabel lub Axela. Miałem złe przeczucia. Ścisnąłem mocno broń w lewej ręce, drugą pokazałem wszystkim, gdzie mają się kierować. Z pewnością nie znajdowali się na powierzchni. W środku musiało być jakieś ukryte przejście do podziemi. Axel nie był głupi.
Powoli podchodziliśmy do budynku, okrążając go ze wszystkich stron. Razem z Colinem zbliżaliśmy się do głównego wejścia. Sięgnąłem do tylnej kieszeni bojówek i wyjąłem z nich bombę dymną z dodatkowym ulepszaczem oślepiającym. Nałożyliśmy specjalne okulary i pokazałem chłopakowi powoli 3 palce, gdy schowałem trzeci, wrzuciłem sprzęt do środka. Od razu wbiegliśmy do środka, unosząc broń do strzału. W środku zastaliśmy dwa ciała nieznanych mężczyzn. Jeden z ludzi Olivera podszedł do leżących i sprawdził puls. Pokręcił poziomo głową. Zostawiliśmy ciała i poszliśmy dalej. Przeczesując barak, natrafiliśmy na otwartą masywną klapę w podłodze. Była wykonana z grubego metalu, więc to tutaj musiało być wejście do podziemi. Spojrzeliśmy na siebie i zgodnie pokiwaliśmy głowami. Ręką wskazałem na siebie, że będę pierwszy. Nikt nie oponował. Zajrzałem do środka. Moim oczom ukazał się ciemny tunel z metalową drabinką przyspawaną do ściany. Całość nie wyglądała dobrze. Otwór nie był wielki, aczkolwiek dwie osoby powinny zmieścić się w nim bez problemu. Dzięki temu sprzęt pomieści się w całości. Głośno westchnąłem i wskoczyłem na metalowe pręty. Zanim zacząłem schodzić, poczułem na ramieniu dłoń. Odwróciłem się w kierunku osoby, która mnie zaczepiła, był nią stary Hale.
CZYTASZ
Russian Killer
RomancePowiązania z mafią nigdy nie wychodzą na dobre, nawet jeśli jest twoją rodziną. Jocelyn prowadzi sklep z płytami. Nie jest to najbardziej dochodowy interes, ale samodzielność to jej drugie imię. Spotykając na swojej drodze nieznajomego nie wie, że...